Przystanek Bundesliga (23). Karsten Bäron

Był zaledwie o dwa centymetry niższy od późniejszego kolegi z drużyny, bramkarza Richarda Golza. Grał jednak z powodzeniem w polu.

Urodził się 24 kwietnia 1973 roku w Berlinie. Przez prawie całą dorosłą karierę związany był z Hamburgiem.

Zaczynał w Herthcie 03 Zehlendorf (jedna z dzielnic stolicy). Radził sobie na tyle dobrze, w jednym sezonie zdobył 28 goli w 30 występach, że zwrócili na niego uwagę działacze zawodowych klubów.

W 1992 r. trafił do HSV. W tym samym roku grał już w młodzieżowej reprezentacji Niemiec. Nigdy jednak nie dostąpił zaszczytu zadebiutowania w tej pierwszej i najważniejszej.

W najlepszym dla siebie okresie w Bundeslidze chęć pozyskania tego zawodnika wykazywał sam Uli Hoeneß, który tym samym chciał go sprowadzić do Bayernu Monachium. Nie doszło do tego, bo klub z portowego miasta był w stanie zapewnić Bäronowi równie wysokie standardy. Być może również rosły gracz czuł się po prostu świetnie i tak czy siak nie chciał zmieniać otoczenia.

Ten wysoki piłkarz, 197 cm wzrostu, mógł występować na pozycji ofensywnego pomocnika lub napastnika.
Rozwijał talent pod okiem kilku szkoleniowców, których spotkał na swojej piłkarskiej drodze. Byli nimi m.in.: Benno Möhlmann, Felix Magath, czy Frank Pagelsdorf.

Miał możliwość występów w jednej drużynie z Polakami: Waldemarem Matysikiem, Janem Furtokiem i Jackiem Dembińskim.

Pseudonim „Air Bäron” (zaczerpnięty od przydomku Michaela Jordana), znany nie tylko w samych Niemczech, zawdzięcza wiernemu fanowi HSV – Frankowi Niemannowi. To właśnie ten człowiek, z zawodu listonosz, był jego pomysłodawcą. Powstała w ten sposób nawet flaga z tym napisem, która gości do dzisiejszego dnia podczas spotkań piłkarskich na płotach czy też krzesełkach stadionów. Litery tworzące napis widoczne są na tle niemieckich barw narodowych.
Osobną ciekawostkę stanowi fakt, że obaj panowie: oddany kibic i były piłkarz zostali przyjaciółmi.

AirBäron

Karsten Air Bäron przyzwoicie radził sobie również w rozgrywaniu piłki. To dlatego nie zawsze był wystawiany jako napastnik. Sporo widział na boisku, dysponując bardzo dobrym przeglądem pola. Miał zmysł do kombinacyjnych akcji, zaskakujących dla rywali.

Przez siedem sezonów reprezentował hamburski klub. Najpełniejszym, dosłownie i w przenośni, był dlań 1993/1994 (chronologicznie drugi w HSV). Zagrał wówczas 32 razy i zdobył 13 goli. Takiej statystyki już nie powtórzył.

Nie wiem tego dokładnie, chociaż taka teza niejako sama przychodzi na myśl, ale to może warunki fizyczne, jakimi został obdarzony, stały się jego przekleństwem i wydatnie wpłynęły na decyzję o przedwczesnym zakończeniu kariery. W chwili ogłoszenia tej wiadomości blisko dwumetrowy piłkarz miał 28 lat i osiem operacji stawów kolanowych za sobą.

Kartę zapisał fantastyczną. Ogółem w Bundeslidze 124 mecze i 39 goli.
Jeszcze okazalej prezentuje się statystka ze wszystkich rozgrywek, jakie stały się jego udziałem w barwach HSV – jest to 160 gier i 71 trafień.

Paweł Król