Przystanek Bundesliga (6). Tomasz Kłos

Zapisał w Niemczech swoją kartę, podobnie jak wielu innych Polaków, na których przedstawienie w tym miejscu pewnie jeszcze przyjdzie czas…

Jeszcze nie pora na Tomasza Kosa, ale na Tomka Kłosa już tak; obrońcę, wielokrotnego reprezentanta naszego kraju.

Pierwszy raz zobaczyłem go kilkanaście lat temu w meczu ligowym Polonii Warszawa z Łódzkim Klubem Sportowym. Był wówczas centralną postacią w łódzkiej drużynie. Widać było w jego grze rozwagę, odpowiedzialność, która cechowała go przez całą karierę.

Może nie wszyscy pamiętają, ale potrafił w tamtym okresie skutecznie wykonywać rzuty wolne, nadając piłce wysoki pułap lotu i pozornie prosty tor. W chwili gdy jednak skórzana kula przelatywała nad zawodnikami tworzącymi mur, w bardzo szybkim tempie opadała, dostając niekiedy jakby dodatkowej mocy od kontaktu z podłożem. Ale do jego głównych zadań należała przede wszystkim ochrona bramki własnej drużyny…

magiera3
Z lewej Kłos, z prawej Jacek Magiera

Nazywany „Kłoskiem” obrońca, urodził się 7 marca 1973 roku w Zgierzu. W miejscowej Borucie zaczynał grę. Przez pewien czas zdobywał doświadczenie w Włókniarzu Aleksandrów Łódzki, do którego był wypożyczony. Nie od razu był nominalnym defensorem. Najpierw ustawiany był w pomocy, a nawet w ataku, o czym trochę więcej informacji można znaleźć w tym miejscu.

Harmonijnie rozwijała się kariera Kłosa w Polsce, gdzie odnosił największe sportowe sukcesy. W sumie ma na koncie trzy tytuły mistrzowskie: pierwszy w ŁKS-ie, dwa następne w Wiśle Kraków. W międzyczasie, po okresie gry dla AJ Auxerre, zawitał do Bundesligi, w której występował dla 1. FC Kaiserslautern i 1. FC Köln…

Rzetelne źródła informują, że nie było to czas, w którym prezentował pełnię swoich możliwości. Rozegrał jednak dla „Czerwonych Diabłów” ponad 50 meczów w Bundeslidze, a tam nikt nie wystawia zawodników do gry za ładny uśmiech.

Od początku pobytu w Kaiserslautern był podstawowym obrońcą. Współtworzył najczęściej blok obronny z Jeffem Strasserem, Harrym Kochem i Hanym Ramzym. W pierwszym sezonie, 2000/2001, rozegrał dla ekipy z Fritz-Walter-Stadion 22 mecze. Do siatki rywali trafiał dwukrotnie.
1. FCK dowodzony był w tamtym sezonie przez dwóch trenerów, bo wpierw drużynę prowadził Otto Rehhagel, ale już od 6 października za pełnienie tej funkcji odpowiadał legendarny Andreas Brehme. Rozgrywki drużyna Polaka zakończyła na ósmym miejscu w tabeli.

W drugim roku pobytu Kłos zaliczył występów o połowę mniej. Licznik zatrzymał się na 11 rozegranych spotkaniach, w których zdobył jednego gola. Najwięcej z obrońców nagrał się sprowadzony z Wolfsburga Thomas Hengen, który 33 razy wychodził na boisko. Najlepsze oceny z tej formacji zebrał za to Słoweniec Aleksander Knavs, ze średnią 3,33 za 23 mecze. Kłos uzyskał notę 4,00.

W trzecim sezonie „Kłosek” grał nieco więcej, chociaż był to czas zawirowań w klubie, który prowadziło trzech szkoleniowców… Zaczął rundę jesienną Brehme, lecz już pod koniec sierpnia ster przejął tymczasowo Karl-Heinz Emig, którego we wrześniu zastąpił słynny Eric Gerets.

Nic więc dziwnego, że drużyna ze wzgórza Betzenberg ledwo się utrzymała, zajmując ostatecznie 14. miejsce, z jedynie czterema punktami przewagi nad pierwszym spadkowiczem, Arminią Bielefeld…

Warto również wspomnieć, że w omawianym powyżej sezonie 2002/2003 Kłos rozegrał jeszcze pięć meczów, ale w rezerwach 1. FC Kaiserslautern. To dość dobrze obrazuje sytuację w tym klubie, a przecież kadra na papierze nie wyglądała źle. Nie brakowało w niej uznanych pomocników: Ciriaco Sforzy, Lincolna, José Domizgueza czy – mającego już jednak chyba najlepsze dni kariery za sobą – Mario Baslera…

W pierwszej drużynie polski obrońca wystąpił zaś 18 razy, dwukrotnie, wpisując się na listę strzelców. W ten sposób dobiegł końca okres jego gry w Kaiserslautern, dla którego w Bundeslidze rozegrał 51 meczów, a bramek zdobył pięć.

klos

Później jeszcze na krótko trafił do 1. FC Köln. Dla popularnych „Koziołków” rozegrał jednak tylko sześć meczów, po czym postanowił wrócić do Polski, żeby występować w Wiśle Kraków.

Tomasz Kłos był twardo grającym piłkarzem, dla którego nie było straconych piłek. Odrzucał takie myślenie, całkowicie stawiając na upór, pracowitość, ufając, że wszystko może się udać.
Na murawie był dla przeciwników jak rzep, który potrafi przyczepić się nie tylko do psiego ogona… Skoczny, solidny gracz, z którego mimiki niewiele można było przeważnie wyczytać, wyłączając może skupienie, koncentrację potrzebną do wyłączania z gry napastników. Myślami jakby nieobecny, ale zawsze czujny i będący na posterunku – jak w meczu eliminacyjnym do mistrzostw świata Ukrainy z Polską, kiedy w iście ekwilibrystyczny sposób wybił piłkę rychło zmierzającą do bramki z linii bramkowej.

Paweł Król