Przystanek Bundesliga (62). Mecz, który wspomina się po latach

Tuzin goli, dogrywka, która nie przyniosła rozstrzygnięcia… A to jeszcze nie wszystko.

Od pewnego czasu oglądam materiały dotyczące niemieckiej piłki na pewnym kanale. Dzięki niemu znalazłem skrót z jedynego znaczącego sukcesu w historii Uerdingen (grał w tym klubie krótko Michał Probierz), kiedy jeszcze przed jego nazwą stało słowo określające koncern farmaceutyczny. Był to zwycięski finał Pucharu Niemiec z sezonu 1984/85 (wygrana z Bayernem Monachium). Jednak rok wcześniej, w półfinale, niewiarygodną rywalizację stoczyło, co należy podkreślić, drugoligowe wówczas Schalke 04. O tym wydarzeniu będzie tym razem…

Parkstadion, 2 maja, 20:00. Na stadion oficjalnie przybyło 71 tysięcy widzów. Nieoficjalnie mówiło się nawet, że 78. Nie było wolnych miejsc. Widownia była spragniona piłki na najwyższym poziomie. Rywalem gospodarzy był słynny Bayern, do tego czasu sześciokrotny triumfator rozgrywek odbywających się od 1935 r. W deszczową środę emocji nie zabrakło – zwrotów akcji było doprawdy sporo.

Grano wtedy piłką biedronką. Krótkie spodenki piłkarzy były, zgodnie z nazwą, krótkie. Z kolei Rudi Assauer kręcił się już w płaszczu blisko ławki Schalke 04 i miał zaledwie 40 lat.

Drużyny wyszły na mecz w następujących składach:

Schalke: Walter Junghans – Thomas Kruse, Bernard Dietz, Michael Jakobs, Matthias Schipper, Michael Opitz, Bernd Dierßen, Peter Stichler, Volker Abramczik, Olaf Thon, Klaus Tauber.
Trener: Diethelm Ferner.

Bayern: Jean-Marie Pfaff – Klaus Augenthaler, Norbert Nachtweih, Bertram Beierlorzer, Bernd Dürnberger, Wolfgang Grobe, Søren Lerby, Michael Rummenigge, Hans Pflügler, Karl-Heinz Rummenigge, Reinhold Mathy.
Trener: Udo Lattek.

Dzień wcześniej osiemnaste urodziny obchodził Olaf Thon, który odegra kluczową rolę. Debiutował w Gelsenkirchen 5 sierpnia 1983, mając dopiero 17 lat, w wygranym 3:0 meczu drugiej ligi z SC Charlottenburg. Pół roku po opisywanym półfinale krajowego pucharu Thon trafi do reprezentacji RFN i zadebiutuje z Maltą.

Dryblingi, dośrodkowania, strzały, ale również kiksy i niedociągnięcia. Piłka prawie nieprzerwanie sunęła po mokrym boisku. Tyle widać w dwóch dziesięciominutowych skrótach, które sobie zaserwowałem:

Jak napisałem na wstępie – działo się. Wynik zmieniał się jak szalony. A kiedy w 123. min. Thon bardzo ładnym strzałem lewą nogą z woleja w przeciwległy do własnego ustawienia róg bramki wyrównał na 6:6 (w podstawowym czasie gry było 4:4), na tablicy świetlnej powoli zaczynało brakować miejsca na szczegóły.

Po końcowym gwizdku fani nosili małego Thona na rękach, autora w sumie trzech goli.

1 maja, w pierwszym półfinale, Borussia Mönchengladbach uporała się po równie zaciętej grze i po dogrywce z Werderem Brema, wygrywając 5:4. Tam jednak nie trzeba było do wyłonienia finalisty tak zwanego powtórzonego meczu.

Tydzień później doszło do powtórki, tyle że rozegranej w Monachium. Bayern wygrał 3:2 w normalnym czasie z Schalke. Nie zmienia to faktu, że rywalizacja pomiędzy obiema drużynami pamiętana jest do dzisiaj.

19 maja 1984, na kolejkę przed końcem zmagań na zapleczu – po wyjazdowej wygranej 2:0 z Fortuną Köln – Schalke mogło się za to cieszyć z awansu po kilku latach przerwy do pierwszej Bundesligi; zajęło na koniec drugie miejsce, plasując się tuż za Karlsruher SC.

Paweł Król