Przystanek Bundesliga (72). Skandynawska jedenastka

Pozostanę w klimacie urodzinowym…

Piłkarzy z tego regionu na niemieckich boiskach występowało tak wielu, że nie sposób każdemu z nich poświęcić osobne miejsce.

Duńczyków naliczyłem 128 (aktualnie gra dziewięciu), w tym po siedmiu o nazwiskach Jensen i Nielsen. Norwegów pojawiło się 57 (aktualnie pięciu); wśród nich trzech z nazwiskiem Pedersen. Szwedów 70 (aktualnie sześciu); pięciu Anderssonów. W sumie daje to liczbę 255. Jak widać, jest to pokaźny zbiór.

Wyjąłem z niego jedenastu ludzi na potrzeby własne. Nie przyjmowałem specjalnych kryteriów. Punktem wyjścia było ich pochodzenie. Drugim warunkiem koniecznym zaś to, że przybyli grać do Bundesligi. Oto lista wybrańców.

1. Rune Jarstein (NOR)

Od lat jest związany z Herthą BSC. Widziałem kilka niezbornych interwencji tego bramkarza, kolegi klubowego Krzysztofa Piątka, czy wręcz komicznych. Jednak nie znam takiego, któremu nie przytrafiają się błędy. Dotychczas zresztą, co jest dość wymowne, między słupkami w lidze niemieckiej zajmował miejsce 163 razy. Do niego poza tym należy pewien rekord, jakim było zatrzymanie rzutu karnego wykonywanego przez Roberta Lewandowskiego w lutym bieżącego roku:

2. Ludwig Augustinsson (SWE)

Do Werderu przyszedł w styczniu 2017 r. Jest lewonożnym bocznym obrońcą, który potrafi atakować. Pokazał to np. w bardzo ważnym czasie dla Bremeńczyków, kiedy musieli walczyć o pozostanie w Bundeslidze w poprzednim sezonie. Zdobył wówczas jedną z bramek w rewanżowym meczu barażowym.

Ma on również trafienie w reprezentacji Szwecji – na mistrzostwach świata w Rosji, przeciwko Meksykowi (3:0). Z kolei w młodzieżowej piłce był w szwedzkiej kadrze, która w 2015 sięgnęła po mistrzostwo Europy do lat 21 w Czechach. W finale w Pradze, z Portugalią, skutecznie wykonał swoją „jedenastkę” (0:0, 4:3 po rzutach karnych).

3. Rune Bratseth (NOR)

O nim akurat już pisałem tutaj. Nie widzę przeszkód, zważywszy na umiejętności norweskiego defensora, żeby ponownie znalazł się w tym cyklu. Jeśli można było o kimś w ogóle powiedzieć „pewniak”, szczególnie na kimś polegać, to nie zawahałbym się wskazać właśnie na jego osobę. Niech to będzie możliwie najlepsza rekomendacja.

4. Patrik Andersson (SWE)

Obok Bratsetha na środku obrony polegałbym na byłym zawodniku Borussii Mönchengladbach i Bayernu. Ludzka pamięć jest taka, że rejestruje ważne momenty. Jednym z takich istotnych jest rzut wolny pośredni w polu karnym w doliczonym czasie gry. Mecz HSV – Bayern w ostatniej kolejce sezonu 2000/2001. Napięcie jest duże. Nie wiadomo bowiem, kto sięgnie po mistrzowską paterę. Może w wyobraźni trzyma jedną ręką trofeum przed sobą drużyna Schalke 04, która skończyła swoje zmagania (5:3 z SpVgg Unterhaching). Czeka za to na końcowy gwizdek sędziego w Hamburgu. Wielki klub z Monachium jest w tarapatach: musi zdobyć przynajmniej punkt, by móc cieszyć się z mistrzostwa Niemiec, a przegrywa 0:1 (Sergej Barbarez, 89. minuta). Gdy wydaje się, że nic mu nie pomoże, pojawia się szansa – wspomniany wcześniej stały fragment gry. Patrik Andersson znajduje lukę w murze. Reszta jest historią…

5. Søren Colding (DEN)

Prawy obrońca. Dał się poznać z solidnej strony w VfL Bochum. Był dynamiczny i silny, trudny do zatrzymania. W Bundeslidze dla Bochum 114 meczów i jeden gol.

6. Ulrik le Fevre (DEN)

Małe odstępstwo na lewym skrzydle. Nie mogłem oglądać tego Duńczyka w akcji, który zrobił karierę także w Belgii, gdyż grał w latach 60. i 70. Za to chciałem umieścić w składzie kogoś z dawnych lat, o którym co najwyżej czytałem. Podobno był to dobry zawodnik. Zdobywał trofea z Borussią Mönchengladbach; dwukrotnie mistrzostwo Bundesligi. Poza tym jego gol został uznany najpiękniejszym w Niemczech za rok 1971.

7. Thomas Gravesen (DEN)

Zwróciłem uwagę na tego defensywnego pomocnika (na zdjęciu głównym), gdy pojawił się w HSV. Doceniłem i polubiłem go bez reszty w czasach jego gry w Evertonie. W swoich działaniach zawsze był zdecydowany, nie wahał się i nie pękał. Wielokrotny reprezentant Danii, którego boiskową pracowitość docenił jeden z największych klubów w Europie – Real Madryt.

8. Emil Forsberg (SWE)

Wszedł do Bundesligi z właściwym sobie rozmachem. W pierwszym sezonie zanotował 30 występów, gromadząc przy tym osiem goli. Techniki wielu mogłoby temu ofensywnemu szwedzkiemu piłkarzowi pozazdrościć. Świetnie odnajduje się w grze kombinacyjnej. Przyhamowały go trochę kontuzje. Jednak już wrócił i potrafi o sobie przypomnieć.

9. Magnus Arvidsson (SWE)

Przez kilka lat zaskarbił sobie sympatię kibiców Hansy Rostock. Stał się ich ulubieńcem. 27 goli zdobytych przez niego w Bundeslidze stawia Szweda w roli najskuteczniejszego w historii klubu z Rostocku na tym poziomie rozgrywkowym.

10. Martin Dahlin (SWE)

Imię otrzymał na cześć Martina Luthera Kinga Juniora. Tata Dahlina to Wenezuelczyk, mama Szwedka.

Pamiętam, że w latach 90. był objawieniem ligi niemieckiej. Furorę robiły błyskawiczny start do piłki i skuteczne wykańczanie akcji w Borussii M., z którą wywalczył Puchar Niemiec w 1995. Rok wcześniej z kadrą Trzech Koron zajął III miejsce na mundialu w Stanach Zjednoczonych. Znalazł się także w „jedenastce” magazynu „Kicker” za sezon 1995/96.

11. Ebbe Sand (DEN)

Był czas, że drużyna S04 (dzisiaj rychło zmierzająca do drugiej ligi) nazywana była fabryką goli. W Niemczech tak określano klub z Gelsenkirchen, będący na wyciągnięcie ręki od tytułu mistrzowskiego, o której to dramaturgii wspomniałem kilka akapitów wyżej. Skuteczna gra i wyczyny strzeleckie z tamtego okresu były też zasługą napastnika z Danii. W owym wicemistrzowskim sezonie wespół z Barbarezem z HSV Sand podzielił tytuł króla strzelców – obaj mieli po 22 gole.

Paweł Król