Przystanek Bundesliga (73). Spadek FC Schalke 04

Po trzydziestu latach występów na pierwszoligowym szczeblu, poziomie…

Nie chodzi o tworzenie, pisanie z tej okazji marsza żałobnego. Niemniej jednak jest to niezaprzeczalnie spore wydarzenie. Poniekąd spodziewane, bo od kilku lat dochodziły sygnały mówiące o tym, że klub z Gelsenkirchen ma problemy organizacyjne, co miało przełożenie na spadek formy sportowej.

Prawdopodobnie popełniono po drodze mnóstwo rozmaitych błędów, które do takiego stanu się przyczyniły. Nie mnie rozstrzygać, jakie dokładnie. Tym bardziej że nie jestem jakoś szczególnie rzetelnie zapoznany z tematem. Po kibicowsku jest mi szkoda, że siedmiokrotny mistrz Niemiec pożegnał się z pierwszą Bundesligą, choć wydawało się, że jest on niemalże synonimem tych rozgrywek: zrośnięty z nimi i nie do rozdzielenia, chciałoby się powiedzieć… W tym miejscu nasuwa się jednakże analogia z równie zasłużonym dla niemieckiej piłki HSV, mającym na koncie sześć tytułów mistrzowskich i jeszcze wygraną w Pucharze Europy w 1983 roku, który parę lat temu spadł z najwyższej ligi.

Były takie sezony, w których na kolejkę przed końcem S04 rywalizowało o najwyższe cele. Teraz, kiedy do zamknięcia sezonu pozostała zaledwie kolejka, wiadomo już o przedwczesnym opuszczeniu ligi przez klub, który w przeszłości dość licznie reprezentowali Polacy na czele z Tomaszami: Hajto i Wałdochem.

0:8 z Bayernem w Monachium w pierwszej serii meczów sezonu 2020/21 najwidoczniej należało potraktować jako zwiastun wyraźnego regresu i czekających na ten zespół problemów. Dopiero w czwartym spotkaniu zainkasował on punkt, remisując u siebie z Unionem Berlin 1:1. Dalej wcale nie było, o czym już wiemy, lepiej. Przed jutrzejszym meczem na wyjeździe, z walczącym o utrzymanie 1. FC Köln, S04 zgromadziło w sumie ledwie 16 punktów. Bilans to 3 zwycięstwa, 7 remisów i aż 23 porażki. W bramkach z kolei 25:85! A więc w każdej kategorii, praktycznie od początku do końca, pod kreską. Taka rola przypadła w kończącym się sezonie temu klubowi.

Był moment, w którym wydawało się, że może „Die Königsblauen” się odbiją. Świetne wówczas wejście do poważnej piłki miał napastnik, zadeklarowany chrześcijanin, jak wyczytałem, Matthew Hoppe. Dwudziestolatek ze Stanów Zjednoczonych został nawet wybrany w styczniu Najlepszym Młodym Piłkarzem Miesiąca. Zdobył trzy gole w wygranym 4:0 meczu z Hoffenheim. Łącznie ma w dorobku sześć w 23 występach tego sezonu. Ostatecznie ciężaru walki o zachowanie miejsca w elicie nie unieśli dużo bardziej doświadczeni piłkarze, jak np. sprowadzeni na ratunek Sead Kolašinac, Shkodran Mustafi czy też sam Klaas-Jan Huntelaar.

Niebezpiecznie wszedłem tym samym w analizę i tezę, której – powtarzam – nie chcę stawiać. Zawiodła drużyna, po prostu, dlatego w nowym sezonie zdobywca Pucharu UEFA z 1997 r. przystąpi do rywalizacji z drugoligowcami. Nikt za to nie będzie grzebał żywcem jednego z najpopularniejszych w Niemczech klubów. Mającego wciąż spore możliwości, oddanych kibiców i historię, której nie napiszę się w dobę. Na taką renomę, jaką ma FC Schalke 04, pracuje się latami. Należy wierzyć w to, że już za niedługo drużyna z Zagłębia Ruhry powróci silniejsza i będzie dostarczać emocji grą skuteczną i efektowną. Taką, jak kiedyś – w opisywanym przeze mnie Pucharze Niemiec

Paweł Król