Przystanek Bundesliga (75). Siergiej Kirjakow

Będzie to z mojej strony kolejne, po wzmiance o Igorze Korniejewie, nawiązanie do poniekąd rosyjskiego futbolu.

Baraż Rosji z Polską ma się wydarzyć już w marcu. Nie jestem od tego, by szczególnie zapowiadać i pompować ten nadchodzący mecz, chociaż tak przecież ważny i z szeregiem podtekstów. Niemniej jednak podświadomie wysuwają się byli rosyjscy piłkarze, którzy zostali przeze mnie zapamiętani. Jednym z nich był urodzony w mieście Orzeł rudowłosy napastnik (na zdjęciu głównym walczy o piłkę z Andree Wiedenerem z Werderu). Wszystko za sprawą jego udanych występów w Karlsruhe SC (obecnie klub drugoligowy).

Sposobem gry mógł kojarzyć się z naszym Janem Furtokiem. Był szybki i sprytny. Przebojowy wręcz, czyli też odważny.

Z KSC doszedł do półfinału Pucharu UEFA w sezonie 1993/1994. Byłem autentycznie zapatrzony w spektakularne wyczyny tej drużyny, która potrafiła wracać z dalekiej podróży.

Pewnie do końca życia zostanie w mojej pamięci rewanż w drugiej rundzie wspomnianych wyżej rozgrywek. W pierwszym meczu Valencia pokonała gości z Niemiec 3:1. W rewanżu została przejechana walcem i poległa na Widparkstadion 0:7! Wyczyn ten jest osobno traktowany, jako odrębna kategoria, nazywany do dzisiaj „Wunder vom Wildpark” – krótko mówiąc, jest określany cudem.

Aż czterokrotnie do siatki Hiszpanów znajdował drogę Edgar Schmitt. Z Rosjan cel odnalazł dla odmiany Walerij Szmarow, raz wpisując się na listę strzelców. Po jednym trafieniu dołożyli jeszcze: Rainer Schütterle i Slaven Bilić. Zawody poprowadził Zbigniew Przesmycki.

Trzeba zauważyć, że Kirjakow przez kilka sezonów gry w KSC; w latach 1992-1998; nie zbudował oszałamiających statystyk na poziomie pierwszej Bundesligi. Było to bowiem 145 meczów i 29 goli.

Następnie znalazł się w HSV, dla którego zagrał (liczę wyłącznie ligowe mecze) 29 razy i strzelił pięć goli.

Mimo wszystko nierzadko swoją ruchliwością potrafił przysporzyć kłopotów i napsuć krwi obrońcom rywali. Przekonywały się o tym najlepsze drużyny z Borussią Dortmund na czele; Kirjakowowi rywal z Westfalii szczególnie odpowiadał – w dwunastu meczach przeciwko BVB siedmiokrotnie trafiał do sieci.

Poza tym miał świetne wejście do ligi niemieckiej, bo w pierwszym sezonie uzbierał w KSC 11 trafień (najwięcej w drużynie), co pomogło w uzyskaniu przepustki do przywołanego wcześniej Pucharu UEFA.

Ostatnim przystankiem w Niemczech dla popularnego „Kikiego” była Tennis Borussia Berlin. Karierę kończył zaś w Chinach.

Ciekawie wygląda jego karta zapisana w reprezentacjach młodzieżowych. Był w ekipie do lat 18 Związku Radzieckiego, która wygrała mistrzostwa Europy w 1988 r. w czechosłowackim wówczas mieście Frydek-Mistek; po zwycięstwie 3:1 z Portugalią, w którym do wyłonienia triumfatora była potrzebna dogrywka.

Dwa lata później z kadrą U-21 także triumfował na Starym Kontynencie; w półfinałowym meczu ze Szwecją strzelił gola na 2:0. W finale ZSRR okazało się lepsze od Jugosławii. Polska na tym turnieju nie wyszła z grupy, zajmując trzecie miejsce.

W pierwszej reprezentacji debiutował mając 19 lat. I to w towarzyskim meczu z Polską w 1989 r., zremisowanym 1:1 i opisywanym tutaj przez Grzegorza Ziarkowskiego.

Dwukrotnie brał udział w Euro: w 1992 w Szwecji i cztery lata później w Anglii.

Łącznie w pierwszej reprezentacji tego zmieniającego się terytorialnie i strukturalnie kraju (tak to policzmy na potrzeby tekstu w uproszczeniu) Kirjakow wystąpił 38 razy i zgromadził 15 goli.

Święto w Karlsruhe:

Paweł Król