Rachunki do wyrównania

Z Koreą Południową zagramy po raz trzeci. Ekipa Shin Tae-yonga wydaje się idealnym przeciwnikiem na przełamanie passy meczów bez porażki i strzeleckiej niemocy.

Dotychczas z Koreańczykami graliśmy dwa spotkania – oba w XXI wieku. Nie wygraliśmy ani razu. Pierwszy z meczów przegraliśmy na mistrzostwach świata w 2002 roku 0:2. Gole strzelali Hwang Sun-hong 23., Yoo Sang-chul 53.
Polska: Dudek – Bąk (50. Kłos), Hajto, Wałdoch, Michał Żewłakow – Koźmiński, Świerczewski, Kałużny (64. Marcin Żewłakow), Krzynówek – Żurawski (46. Kryszałowicz), Olisadebe.

Drugi raz polecieliśmy do Azji w październiku 2011, gdy kadra Franciszka Smudy przygotowywała się do Euro 2012. Na stadionie w Seulu padł remis 2:2. Gole: Park Chu-yong 66., 76. – Robert Lewandowski 29., Jakub Błaszczykowski 83.
Polska: Fabiański – Wojtkowiak, Wasilewski, Perquis, Wawrzyniak – Błaszczykowski (86. Komorowski), Dudka (79. Peszko), Polanski (63. Matuszczyk), Murawski (90. Jodłowiec), Rybus (71. Mierzejewski) – Lewandowski (68. Paweł Brożek).

Etatowy uczestnik mundialu
W tym roku Koreańczycy zaliczą jubileuszowy, dziesiąty występ w mistrzostwach świata. Po raz pierwszy awansowali do nich w 1954 roku, a od 1986 roku grają w nich bez przerwy. Co prawda w latach 1986-1998 zanotowali 12 spotkań bez zwycięstwa, ale w przerwaniu tej passy wybitnie pomogła im kadra Władysława Jerzego Engela w 2002 roku.

Mundial w 2002 roku zakończył się wielkim sukcesem Korei Południowej. Podopieczni holenderskiego internacjonała Guusa Hiddinka dotarli do półfinału, bijąc po drodze m.in. Włochów i Hiszpanów, dopiero w półfinale ulegli 0:1 Niemcom. W meczu o trzecie miejsce przegrali z Turkami 2:3, tracąc najszybszą bramkę w historii mundialu.

Kontrowersji nie brakowało – gospodarzom pomagały nie tylko ściany, ale i sędziowie. Włosi do dziś nie mogą darować Ekwadorczykowi Byronowi Moreno skandalicznego sędziowania w 1/8 finału.

Potem Koreańczycy wyszli z grupy tylko w 2010 roku, gdzie w 1/8 finału okazali się słabsi od Urugwajczyków.

Mieli i mają gwiazdy
Koreańscy piłkarze zaznaczyli swój ślad w Europie. W Bundeslidze jedną z gwiazd przełomu lat 70. i 80. ubiegłego stulecia był Cha Bum-kun, który dwukrotnie zdobywał Puchar UEFA (Eintracht Frankfurt w 1980 roku) i Bayer Leverkusen (1988). Obrońca Lee Young-pyo w pierwszej dekadzie XXI wieku był podstawowym piłkarzem m.in. PSV Eindhoven, Tottenhamu i Borussii Dortmund. Park Ji-sung w 2008 roku wygrał z Manchester United Ligę Mistrzów, choć w finale nie wystąpił. Był jednym z kluczowych graczy, napędzających ofensywę „Czerwonych Diabłów”. Swoich sił w Europie próbowali także m.in. Cha Du-ri, Ahn Jung-hwan, czy Seol Ki-heyon.

Teraz gwiazdą numer jeden w koreańskiej ekipie jest Son Heung-min z Tottenhamu. Grą na Wyspach Brytyjskich na życie zarabiają też Ki Sung-yong (Swansea) oraz Lee Chung-yong (Crystal Palace).

Na mecz z Polską selekcjoner Shin Tae-yong powołał następujących graczy:
Bramkarze: Kim Seung-gyu (Vissel Kobe, Japonia), Kim Jin-hyeon (Cerezo Osaka, Japonia), Cho Hyun-woo (Daegu FC)
Obrońcy: Kim Min-woo (Sangju Sangmu), Kim Min-jae (Jeonbuk Hyundai Motors), Kim Jin-su (Jeonbuk Hyundai Motors), Yun Young-sun (Sangju Sangmu), Lee Yong (Jeonbuk Hyundai Motors), Jang Hyun-soo (FC Tokyo, Japonia), Choi Chul-soon (Jeonbuk Hyundai Motors), Hong Jeong-ho (Jeonbuk Hyundai Motors)
Pomocnicy: Koo Ja-cheol (FC Augsburg, Niemcy), Kwon Chang-hoon (Dijon Football Côte-d’Or, Francja), Ki Sung-yong (Swansea City AFC, Walia), Park Joo-ho (Ulsan Hyundai), Yeom Ki-hun (Suwon Samsung Bluewings), Lee Jae-sung (Jeonbuk Hyundai Motors), Lee Chang-min (Jeju United), Jung Woo-young (Vissel Kobe, Japonia)
Napastnicy: Kim Shin-wook (Jeonbuk Hyundai Motors), Son Heung-min (Tottenham Hotspur FC, Anglia), Lee Keun-ho (Gangwon FC), Hwang Hee-chan (FC Salzburg, Austria)
Lista rezerwowa: Jung Seung-hyun (Sagan Tosu, Japonia), Hong Chul (Sangju Sangmu), Kim Seung-dae (Pohang Steelers), Lee Chung-yong (Crystal Palace FC, Anglia), Ji Dong-won (SV Darmstadt 98, Niemcy), Suk Hyun-jun (ES Troyes Aube Champagne, Francja).

Kto dostanie szansę?
Po meczu z Nigerią nie brakowało dyskusji. Zagraliśmy dobrze czy słabo? Czy wynik był gorszy od gry? Czy Adam Nawałka powinien wrócić do klasycznego ustawienia 4-4-2, czy nadal powinien szlifować grę trójką obrońców i szóstką pomocników? Quot capitae, tot sententiae – ile osób, tyle zdań – rzekliby starożytni.

Niezależnie od tego, w jakim ustawieniu zagramy we wtorek, Nawałka z pewnością nie odmówi sobie próby przetestowania np. Bartosza Bereszyńskiego (jeśli wróci do pełni zdrowia), a także Tomasza Kędziory w linii obrony. Może szansę dostanie Paweł Jaroszyński, który grywa w ukochanej lidze Nawałki, czyli Serie A? A może wykuruje się Michał Pazdan i to on będzie dowodził naszą defensywą?

W drugiej linii selekcjonerowi zostali do wypróbowania właściwie tylko: debiutant Taras Romanczuk i zmagający się z infekcją wirusową Maciej Rybus. Wady i zalety Krzysztofa Mączyńskiego oraz Sławomira Peszki Nawałka zdążył już znakomicie poznać.

Wreszcie atak. Z Nigerią nie popisał się Jakub Świerczok, zwłaszcza, gdy ślamazarnie przyjmował piłkę w idealnej sytuacji wypracowanej przez Piotra Zielińskiego. W piątek chyba stracił szansę wyjazdu na mundial. Pod nieobecność Dawida Kownackiego (pojechał wspomóc młodzieżówkę) w pierwszym składzie powinien wyjść Łukasz Teodorczyk, do którego – mam wrażenie – Nawałka niezbyt może się przekonać. Jeśli zagramy dwójką napastników, co najmniej 45 minut powinien otrzymać Arkadiusz Milik. Napastnik Napoli musi dostać czytelny sygnał od selekcjonera, że liczy na niego w kontekście mistrzostw świata. Na co stać Roberta Lewandowskiego, wszyscy wiemy. Na tę chwilę chyba tylko on jest gwarantem goli dla „biało-czerwonych”.

Przerwać złą passę
Pod rządami Nawałki kadra nie zanotowała jeszcze tak wstydliwej passy – trzy mecze bez zwycięstwa, 273 minuty bez zdobytego gola. Chociaż w tych trzech spotkaniach skład był daleki od optymalnego, ustawienie dość eksperymentalne, a i rywale byli z wysokiej półki. W ekipach Urugwaju, Meksyku i Nigerii nie grają piłkarskie ułomki. Tak samo jak i w drużynie z Korei Południowej.

Niemniej, dla uspokojenia atmosfery i podniesienia morale, dobrze byłoby na Stadionie Śląskim wygrać. Nieważne jak, ale wygrać. Wszak wynik idzie w świat. Tak jak w piątek. Nieważne, że nie uznali nam prawidłowego gola, że karny dla Nigerii był „miękki”, że mieliśmy więcej strzałów i sytuacji bramkowych. Liczą się gole. Świat zobaczył, że z mundialowej grupy tylko my nie wygraliśmy.

Dobrze byłoby zacząć strzelać bramki i zwyciężyć już we wtorek. Tym bardziej, że Koreańczycy przegrali dwa dni temu z Irlandią Północną w Belfaście. Była to ich pierwsza porażka w tym roku. Jeśli Polacy staną na wysokości zadania, ekipa Shin Tae-yonga marcowej wyprawy do Europy nie będzie dobrze wspominać.

Grzegorz Ziarkowski