Radość po zdobytym golu

W Polsce, w pewnym momencie, mistrzem wymyślania oryginalnych „cieszynek” był Piotr Rocki.

Sposobów, form na wyrażanie zadowolenia z faktu trafienia do siatki mogliśmy w futbolu zaobserwować mnóstwo. I pewnie trudno wszystkie spamiętać. Za niektórymi radościami kryło się coś więcej, w tym np. przywiązanie i niezapominanie o miejscu, z którego się pochodzi. Jedne ukazywały spore poczucie humoru autorów, drugie – więcej powagi, a jeszcze inne mogły być zwyczajnym wyładowaniem emocji; przełamaniem złej passy lub okazaniem, że „ja” jeszcze potrafię…

Meksykanin Hugo Sánchez robił salta (kilkanaście lat później podobną zdolnością gimnastyczną wykazywał się nigeryjski pomocnik Wisły Kraków, Kalu Uche). Roger Milla z Kamerunu biegł do chorągiewki i tańczył przy niej. Robbie Fowler w derbach z Evertonem udawał, że wciąga „kreskę”. Éric Cantona stawiał wysoko kołnierz, dumny z siebie niczym paw (swoją drogą, krótko był jednym z piłkarzy Leeds United), wystawiając się na podziw Old Trafford. Z kolei Tim Cahill wyprowadza ciosy o podwójnym znaczeniu do dziś (co by ta Australia bez niego zrobiła, 10 i 15 listopada barażowe mecze z Hondurasem o być albo nie być w przyszłym roku w Rosji: pierwszy w San Pedro Sula, drugi w Sydney). Marama Vahirua, kuzyn byłego reprezentanta Francji – Pascala Vahiruy, naśladował wiosłowanie. I to właśnie pochodzącego z Tahiti wyimaginowana przeprawa kajakiem mnie najbardziej chyba przypadła swego czasu do gustu.

Wówczas człowiek był pod dużym wpływem… mniejszej dawki futbolu serwowanego w telewizji. Takim magazynem był Eurogol, czyli dość krótka prezentacja goli zdobytych w kilku ligach Europy. To dzięki tym szybkim migawkom pierwszy raz zobaczyłem cieszącego się po trafieniu w ten a nie w inny sposób egzotycznie wyglądającego napastnika FC Nantes. Filigranowy Vahirua nie był może typem zawodnika regularnie trafiającego do celu i powalającego statystykami, wchodził zresztą nierzadko do gry z ławki rezerwowych, za to każda zdobyta przez niego bramka jakoś dodatkowo syciła; nadawała smaczku, dzięki tej wyszukanej celebracji po.

Szybki, sprytny, ambitny. Kilka klubów we Francji, jeden w Grecji – APS Panthrakikos – o przydomku Krokodyle. W końcu powrót do korzeni i występy w ojczyźnie.

W przeszłości zagrał również dla młodzieżowej reprezentacji Francji, a później trzykrotnie zakładał strój drużyny narodowej Tahiti.

Paweł Król