Retro. GKS Katowice – Girondins Bordeaux

„Francuzi mają słabą obronę. Wierzę, że uda nam się przeprowadzić kontrę, która zadecyduje o naszym awansie” – mówił pomocnik GKS, Adam Ledwoń, przed wyjazdem do Francji.

Po wyeliminowaniu greckiego Arisu w I rundzie Pucharu UEFA w sezonie 1994/95, na podopiecznych Piotra Piekarczyka czekał kolejny trudny rywal. To Girondins Bordeaux, na czele którego stał Alain Afflelon, jeden z najbogatszych ludzi we Francji. Afflelon był potentatem w branży optycznej, w jego rękach było 20 procent rynku przemysłu optycznego we Francji.

Siedem lat przed starciem z GKS, Bordeaux sięgnęło po mistrzowski tytuł. Na ławce rezerwowych zasiadał Aime Jacquet, zaś w barwach „Żyrondystów” grali m.in. Alain Giresse, Patrick Battiston i Jean Tigana. Ten drugi podczas dwumeczu z GKS, pełnił funkcję dyrektora sportowego francuskiego teamu.
– Nie jestem optymistą, bo znam zalety GKS. To bardzo solidna drużyna, a poza tym będziemy grać w innym składzie niż zazwyczaj. Ze względu na żółte kartki nie wystąpi Holender Richard Witschge, a kontuzjowani są Laurent Croci, Philippe Lucas i Wiliam Prunier – wyliczał Battiston.

Pomagał Szewczyk
Od niedzieli (mecz grano w środę), drużyna GKS przebywała na zgrupowaniu w swoim ośrodku w Katowicach. W przeddzień meczu trenowali na stadionie przy ulicy Bukowej, zaś w dzień meczu piłkarze z Katowic oglądali kasety video z meczami rywala. Cenne informacje o sposobie gry Francuzów przekazał im także Roman Szewczyk, były kapitan „GieKSy”, grający wówczas we francuskim FC Sochaux.

Bordeaux najbardziej obawiało się Adama Kucza. Na nieszczęście dla Bordeaux, filigranowy pomocnik był zdrów jak ryba. Z urazem za to zmagał się „Ecik”, czyli Marian Janoszka, zaś Andrzej Sermak odczuwał jeszcze skutki niedawnej kontuzji. Francuzi przylecieli do Katowic po dwóch meczach bez zwycięstwa i bez strzelonej bramki w lidze. Trenerem Bordeaux był Portugalczyk Toni, ten sam, który prowadził przeciwko katowiczanom lizbońską Benficę.

Komu było zimno
Piłkarze z Francji nie narzekali na pogodę w Polsce, choć było naprawdę chłodno. Inaczej niż francuscy żurnaliści, którzy tłumnie podążali do klubowego sklepiku GKS i zaopatrywali się w szaliki „GieKSy”. Otuleni dość szczelnie, zasiedli potem na trybunie prasowej. W podstawowej jedenastce gości wybiegło trzech reprezentantów „Tricolores”: Bixente Lizarazu, Zinedine Zidane i Chrispohe Dugarry. Defensywę GKS miał nękać niski, lecz szybki i świetnie wyszkolony technicznie Brazylijczyk Valdeir. I Francuzi od początku ruszyli do przodu. Zauważyli, że nie nadąża za nimi Adam Ledwoń i to właśnie jego stroną wypracowywali najgroźniejsze okazje. Okazało się potem, że „Ledkowi” odnowiła się kontuzja kręgosłupa. Zanim jednak wychowanek Odry Opole zgłosił uraz, w pierwszych jedenastu minutach goście wypracowali trzy świetne okazje do zdobycia gola. Janusz Jojko świetnie obronił strzały Zinedine’a Zidane’a i Valdeira. W 5. minucie powinien być karny dla GKS, bowiem strzał Sermaka ręką w polu karnym zatrzymał kapitan przyjezdnych, Didier Senac. Gwizdek Duńczyka Svenda Christensena milczał jak zaklęty.

Z czasem GKS otrząsnął się z przewagi gości i sam zaczął atakować. W obronie kapitalną partię rozgrywali Marek Świerczewski i Kazimierz Węgrzyn. Katowiczanie uporządkowali też grę w drugiej linii. W 33. minucie trzech Polaków nie zatrzymało szalejącego kadrowicza francuskiej młodzieżówki, Francka Histillolesa, który slalom pomiędzy graczami z Katowic zakończył podaniem do Valdeira. Na szczęście Brazylijczyk nie zdołał dzióbnąć piłki.

Pierwszy raz Kucza
W przerwie Ledwonia zmienił Dariusz Wolny, który swoimi szarżami nękał osłabioną defensywę Bordeaux. Jednak animuszu katowiczanom nie wystarczyło na całą drugą połowę. Na szczęście Jojko znów stanął na wysokości zadania, gdy strzelali Zidane i Valdeir. Z kolei uderzenie Laurenta Fourniera w niewielkiej odległości minęło katowicką bramkę. Wreszcie nadeszła 87. minuta. Do przodu ruszył Świerczewski. Zagrał do Kucza, ten odegrał mu piłkę. Stoper GKS wpadł w pole karne i zacentrował. Futbolówka trafiła w Daniela Dutuela, który zupełnie przypadkowo idealnie wystawił ją nadbiegającemu Zdzisławowi Strojkowi. Piłkarz GKS strzelił nie do obrony. GKS prowadził 1:0. Wynik nie zmienił się już do końca.

– Podałem Kuczowi, a ten po raz pierwszy w tym sezonie odegrał mi piłkę. Wjechałem w pole karne i ostro dośrodkowałem. Liczyłem, że albo któryś z kolegów wbije, albo jakiś Francuz strzeli bramkę samobójczą. Jako stoper nie lubię takich dośrodkowań – przyznał po meczu Świerczewski.
– GKS okazał się trudniejszym przeciwnikiem niż myśleliśmy. Przed rewanżem to my jesteśmy optymistami – powiedział Zidane.

18 października 1994, stadion GKS w Katowicach
II runda Pucharu UEFA
GKS Katowice – Girondins Bordeaux 1:0 (0:0)
Gol: Strojek 87.
GKS: Janusz Jojko – Kazmierz Węgrzyn, Marek Świerczewski, Krzysztof Maciejewski – Adam Ledwoń (46. Dariusz Wolny), Mirosław Widuch, Grzegorz Borawski, Andrzej Sermak, Adam Kucz – Zdzisław Strojek, Krzysztof Walczak (84. Arkadiusz Szczygieł).
Bordeaux: Gaetan Huard – Yannick Fischer, Didier Senac, Laurent Fournier, Bixente Lizarazu – Franck Histilloles (85. Ypussouf Fofana), Daniel Dutuel, Zinedine Zidane, Jean Francois Daniel – Valdeir, Christophe Dugarry.
Żółte kartki: Kucz/Daniel.
Sędziował: Svend Christensen (Dania)
Widzów: 6.000

Wiara Ledwonia
– Francuzi mają słabą obronę. Wierzę, że uda nam się przeprowadzić kontrę, która zadecyduje o naszym awansie – powiedział przed wyjazdem do Francji Ledwoń.
Trener Piekarczyk nie mógł skorzystać jedynie z usług Mirosława Widucha. Ledwoń stanął na nogi po serii zastrzyków, na ścięgno Achillesa narzekał strzelec gola w Katowicach – Strojek, a Jojko zmagał się z lekkim przeziębieniem. Reszta piłkarzy była zdrowa i gotowa do walki o trzecią rundę Pucharu UEFA.

W samym Bordeaux przed meczem nie było atmosfery piłkarskiego święta, ale kibice wysłuchali apeli prezesa Afflelona i na trybunach Parc de Lescure zasiadło ich aż 30 tysięcy. Z Katowic do Francji pofatygowało się kilkunastu kibiców. Co ciekawe, flaga z napisem „Giszowiec” była jedyną na stadionie. Przez pierwszy kwadrans gra była w miarę wyrównana, potem zaczęło się oblężenie bramki Jojki. W 18. minucie katowiccy obrońcy pozwolili Histillolesowi na wymianę piłki z Fournierem. Pomocnik Bordeaux wyszedł sam na sam z Jojką i Francuzi odrobili straty. Potem bramkarz GKS dokonywał w bramce cudów, by gospodarze nie podwyższyli prowadzenia.

Szukanie winnych
W przerwie Piekarczyk wpuścił na boisko Krzysztofa Walczaka. Zdaniem Battistona, to właśnie ten zawodnik odmienił losy meczu. W 70. minucie po dalekim podaniu Nikodema w pole karne wpadł Strojek i pozwolił się sfaulować Yannickowi Fischerowi. Sędzia James McCluskey podyktował rzut karny. Walczak kompletnie zmylił Gaetana Huarda i było 1:1.

Francuzi przycisnęli GKS jeszcze mocniej. Teraz do awansu potrzebowali dwóch goli. W bramce fantastycznie spisywał się Jojko. Po jednym z zagrań Francuzów, Walczak odbił piłkę ręką w polu karnym. Sędzia jednak tego nie zauważył. W końcówce świetną okazję na dobicie Bordeaux zmarnował Wolny, który minął już bramkarza, ale zamiast do bramki kopnął w stojącego w niej obrońcę. Ostatecznie mecz zakończył się remisem 1:1, premiującym GKS awansem do kolejnej rundy.

Po spotkaniu bohaterem był obecny na meczu Andrzej Szarmach, z którym piłkarze z Katowic chętnie robili sobie zdjęcia. „Diabeł” prowadził wówczas trzecioligowe Angouleme. Po meczu w klubie z Bordeaux zwołano sztab kryzysowy. Jedną z pierwszych decyzji było wyrzucenie z klubu Crociego, który otwarcie – jeszcze przed rewanżem – krytykował metody szkoleniowe Toniego. Trenera w obronę wziął sam Afflelon i obrońca musiał sobie poszukać nowego klubu.

Nazajutrz po meczy francuscy dziennikarze omal nie ogłosili żałoby narodowej. „Rozpacz, spustoszenie, francuski futbol spadł z wysoka” – lamentowała ‘L’Equipe”, bowiem oprócz Bordeaux z Pucharu UEFA odpadły także Olympique Marsylia (z FC Sion) i AS Cannes (z Admirą Wacker). Honoru francuskiej piłki klubowej broniło jedynie FC Nantes, które poradziło sobie z rosyjskim Tekstilczikiem Kamyszyn.

GKS Katowice po raz pierwszy w historii awansował do IV rundy Pucharu UEFA. Katowiczanie wylosowali piekielnie silny Bayer Leverkusen.

2 listopada 1994, Parc de Lescure w Bordeaux
II runda Pucharu UEFA (rewanż)
Girondins Bordeaux – GKS Katowice 1:1 (1:0)
Gole: Histilloles 18. – Walczak 70., k.
Bordeaux: Gaetan Huard – Yannick Fischer, Didier Senac, Geoffray Toyes (78. Youssouf Fofana), Bixente Lizarazu – Daniel Dutuel, Laurent Fournier, Zinedine Zidane, Franck Histilloles (59. Richard Witschge) – Christophe Dugarry, Valdeir.
GKS: Janusz Jojko – Kazimierz Węgrzyn, Andrzej Nikodem, Marek Świerczewski, Krzysztof Maciejewski – Adam Ledwoń, Grzegorz Borawski (67. Marian Janoszka), Andrzej Sermak (46. Krzysztof Walczak), Zdzisław Strojek, Adam Kucz – Dariusz Wolny.
Żółte kartki: Zidane, Fournier/Świerczewski, Ledwoń, Węgrzyn.
Sędziował: James McCluskey (Szkocja).
Widzów: 30.000

Grzegorz Ziarkowski