Retro. Hiszpania – Polska, 9.02.1994

„W pierwszej połowie bolała mnie szyja, gdy obserwowałem, jak Hiszpanie podawali sobie piłkę” – przyznał polski bramkarz, Andrzej Woźniak.

20 grudnia 1993 roku 52-letni wówczas Henryk Paweł Apostel został wybrany selekcjonerem piłkarskiej reprezentacji Polski. Przejmował kadrę będącą w fatalnym stanie – po tragicznej jesieni, podczas której przegraliśmy pięć spotkań eliminacyjnych z rzędu, co posadą przypłacił Andrzej Strejlau (podał się do dymisji), a eliminacje kończył Lesław Ćmikiewicz. Ten drugi po pierwszych batach (0:3 z Norwegami w Poznaniu) także rzucił dymisją na stół, ale PZPN wydał polecenie służbowe (Ćmikiewicz był na etacie w związku) i były znakomity piłkarz musiał, choć nie chciał, dokończyć eliminacje w roli selekcjonera.

„Koza” na zwolnieniu
Apostel już na wejściu napotkał pewne problemy. W swoim debiucie nie mógł skorzystać z usług grających nad Sekwaną Romana Szewczyka (Sochaux FC) i Piotra Świerczewskiego (AS Saint-Étienne), którzy tego dnia grali mecze ligowe. Marek Leśniak (SG Wattenscheid 09) wyznał selekcjonerowi, że jest zbyt przemęczony, by grać w reprezentacji, ale wyraził chęć współpracy z Apostelem.

Tuż przed wylotem na Teneryfę z kadry wypadł kontuzjowany Tomasz Wieszczycki, którego Apostel zastąpił grającym w Osasunie Ryszardem Stańkiem. Mała afera wybuchła przy okazji powołania Marka Koźmińskiego (Udinese Calcio). Obrońca grał w niedzielę w Serie A, ale w poniedziałek z klubu do PZPN dotarł faks z informacją, że Koźmiński otrzymał… trzy dni zwolnienia z powodu przeziębienia.

– Jeśli piłkarz mnie okłamał, zostanie ukarany. Nikogo nie będę zmuszał do gry w reprezentacji – skomentował Apostel.

Koźmiński zadzwonił do selekcjonera i wyjaśnił całą sytuację. Czy przekonał Apostela? Oficjalnie ponoć tak. Fakty są trochę inne. Dość powiedzieć, że do eliminacji do Euro 1996 „Koza” zagrał w polskiej kadrze tylko raz – 45 minut w meczu z Węgrami.

Pech Kłaka szansą Woźniaka
Polscy piłkarze przebywali w hotelu Meila Botanico. Wszyscy czuli się dobrze, ale krótko trenowali. W poniedziałek wytrzymali 70 minut, we wtorek godzinę. Gdy w Polsce trzaskał mróz, na Teneryfie było parno i temperatura wynosiła powyżej 20 stopni Celsjusza. Na hiszpańską wyspę w niedzielę rano przylecieli: Aleksander Kłak, Andrzej Woźniak, Jacek Bąk, Jacek Grembocki, Marcin Jałocha, Piotr Jegor, Waldemar Jaskulski, Tomasz Łapiński, Jerzy Brzęczek, Henryk Bałuszyński i Wojciech Kowalczyk. Wieczorem dołączył do nich z Portugalii Andrzej Juskowiak, w poniedziałek rano przyjechali „Hiszpanie”: Staniek, Kosecki i Grzegorz Lewandowski. Oni jednak trenowali dopiero we wtorek.

Na przedmeczowej rozgrzewce urazu doznał przewidywany do gry w pierwszym składzie Kłak. Bramkarz Górnika fatalnie upadł na bark, co po powrocie do Polski skończyło się operacją i długim rozbratem z piłką. W bramce musiał stanąć debiutant Woźniak. Bramkarz ŁKS grał ze świadomością, że jeśli i on dozna urazu, będzie musiał go zastąpić któryś z kolegów z pola. Lekko nie było…

W hiszpańskiej kadrze zmieściło się 18 piłkarzy. Javier Clemente powołał siedmiu graczy Barcelony, po dwóch z Realu Madryt, Deportivo La Coruña, Sportingu Gijón i Tenerife. Po jednym przedstawicielu miały Celta Vigo, Valencia i Logroñés.

Przebój „Kowala”
Mecz pokazywała Telewizja Polska, choć rozpoczynał się późno, jak na polskie warunki – o godzinie 21.30. Za mikrofonem zasiadł Janusz Basałaj, który chyba debiutował w roli komentatora meczu kadry. Przewagę oczywiście mieli gospodarze – niepewnie w bramce spisywał się Woźniak, którego dość szczęśliwie asekurowali koledzy. Ze środka pola karnego uderzał Abelardo Fernández, na szczęście chybił. W odpowiedzi po podaniu Grembockiego z 18 metrów huknął Kowalczyk, ale Andoni Zubizarreta pokazał, że zna swój fach i zbił piłkę na róg. Po wrzutce Koseckiego z prawej strony z bliska chybił Juskowiak.

Podopieczni Clemente zdenerwowali się nie na żarty. Grający przed własną publicznością Felipe Miñambres tylko musnął piłkę po świetnym podaniu Fernando Hierro, i skutecznie interweniował Woźniak. W 18. minucie już nie mieliśmy tyle szczęścia. Julio Salinas świetnym podaniem zgubił Bąka, czym z lewej strony otworzył korytarz Sergiemu Barjuánowi. Obrońca Barcelony, niczym rasowy snajper, wpadł w pole karne i uderzeniem w dalszy róg pokonał Woźniaka.

Dwadzieścia minut później po rzucie rożnym mogło być 2:0, na szczęście bodaj Jegor wybił piłkę z naszej linii bramkowej. Na raty Kowalczyk wyprowadził kontrę, wyłożył piłkę Koseckiemu, który bez problemów wyrównał. Jeszcze przed przerwą nasi defensorzy znów wybili futbolówkę lecącą do pustej bramki, bo Woźniak na przedpolu zaliczył kolejny pusty przelot…

Przywitał ich Górski
Po zmianie stron Zubizarretę próbował zaskoczyć Kowalczyk. Zrobił to zbyt anemicznie. Gospodarze nie dawali za wygraną i Woźniak musiał bronić bombę Josepa Guardioli z rzutu wolnego oraz strzał tegoż samego pomocnika Barcelony. Raz uratował nas Łapiński, wślizgiem wygarniając piłkę spod nóg sunącego na bramkę Hiszpana. Błysnął na prawej stronie gracz Tenerife, Chano, ale po jego wrzutce główkę Aitora Beguiristáina obronił Woźniak. W końcówce gospodarze „rozklepali” naszą defensywę, na szczęście z bliska w piłkę nie trafił Abelardo i spotkanie zakończyło się remisem.

– Jestem zadowolony z wyniku oraz z gry w pierwszej połowie – przyznał na Okęciu selekcjoner. Reprezentację witała mocna ekipa PZPN – z prezesem Kazimierzem Górskim oraz Michałem Listkiewiczem i Eugeniuszem Kolatorem na czele.

9 lutego 1994, Estadio Heliodoro Rodríguez López w Santa Cruz de Tenerife

Mecz towarzyski

Hiszpania – Polska 1:1 (1:1)

Gole: Sergi 18. – Kosecki 38.

Hiszpania: Andoni Zubizarreta – Jorge Otero, Rafael Alkorta, Abelardo Fernández, Sergi Barjuán – Chano, Fernando Hierro (46. Josep Guardiola), Fran (46. Aitor Beuiristáin), Miguel Ángel Nadal (46. Paco Camarasa) – Julio Salinas (46. Juanele), Felipe Miñambres.

Polska: Andrzej Woźniak – Jacek Bąk (46. Ryszard Staniek), Tomasz Łapiński, Piotr Jegor – Jacek Grembocki, Marcin Jałocha (72. Waldemar Jaskulski), Jerzy Brzęczek, Roman Kosecki, Grzegorz Lewandowski (78. Ryszard Czerwiec) – Wojciech Kowalczyk, Andrzej Juskowiak (63. Henryk Bałuszyński).

Żółte kartki: Grembocki, Łapiński, Jaskulski, Kowalczyk.

Sędziował: Martin Bodenham (Anglia).

Widzów: 10 000.

Grzegorz Ziarkowski