Retro. Kostaryka 1990

Pierwszy świadomie obejrzany przeze mnie mundial.

Przyznany, jako organizatorom, po raz drugi w historii Włochom.
Pamiętam, że cieszyłem się na wieść o tym turnieju od samego początku. Po wszystkim mogłem stwierdzić, że poziom sportowy mnie nie porwał. Nie zabrakło za to niespodzianek, do których należy zaliczyć np. postawę reprezentacji Kamerunu. Gra Nieposkromionych Lwów była na tyle czarująca, że w ćwierćfinale – w meczu przeciwko napuszonej Anglii – trzymałem kciuki właśnie za nich. Już zresztą od spotkania otwarcia finałów, z późniejszymi wicemistrzami świata Argentyńczykami, gracze z Afryki prezentowali ambitny futbol: raczej pozbawiony chłodnej i wyrafinowanej kalkulacji.

Podobała się, pomijając względy sportowe, również maskotka lub jak kto woli logo mistrzostw we Włoszech. Grafikę tą uważam za jedną z lepszych, jaka w ogóle powstała na potrzeby kojarzenia piłkarskiego święta. Ludzik z kostek (tytułowy Ciao) w barwach Włoch, z piłką zamiast głowy, to było to…

Jednak to drużyna ze strefy CONCACAF staje się przedmiotem tego kawałka. Udział w Italii był ponadto dla niej debiutem (obok Irlandii oraz Zjednoczonych Emiratów Arabskich). W swych pierwszych występach na tak bardzo prestiżowym turnieju Kostaryka zagrała nieoczekiwanie dobrze. Losowanie przydzieliło ją do grupy C, w której znalazła się wraz z Brazylią, Szwecją i Szkocją.

11 czerwca zagrała ze Szkotami w Genui. Wygrała 1:0 po golu z 49. minuty Juana Cayasso, który na początku lat 90. trafił do Stuttgarter Kickers. Komplet punktów (wówczas jeszcze dwóch, a nie trzech) po pierwszym meczu był niewątpliwie sporym osiągnięciem i stawiał podopiecznych Bory Milutinovicia w dość komfortowej sytuacji.

Pięć dni później przeszkodą byli Brazylijczycy. Wymagający przeciwnicy Kostaryki nie mieli jednak wcale łatwo. Końcowa wygrana Canarinhos 1:0 trafnie to oddaje. Zwycięstwo rodakom Pelego zapewnił Müller w 33. min., na co dzień grający wtedy w Torino.

W ostatnim meczu w grupie Kostaryka pokonała 2:1 Szwecję i mogła cieszyć się z awansu do 1/8 finału. Chociaż przegrywała po trafieniu Ekströma (był to gol nr 1400 w finałach MŚ), to potrafiła odrobić straty z nawiązką. Do bramki Ravelliego trafiali obrońca Róger Flores, a także Hernán Medford.

Udział Kostarykan zakończył się na kolejnym meczu, już fazy pucharowej, z Czechosłowacją. W Bari swój dzień miał napastnik Tomáš Skuhravý, który trzykrotnie znajdował sposób na pokonanie Hermidio Barrantesa. Ostateczny wynik to 4:1. Jednego gola zdobył pomiędzy wspomnianymi trafieniami Luboš Kubík z Fiorentiny. Z kolei na 1:1 wpisał się jako strzelec dla Kostaryki Rónald González.

Paweł Król