Retro. Lech Poznań przy Marymonckiej. Puchar Polski 1991/1992, 1/16 finału
Miejscowy Hutnik Warszawa gościł uznaną polską markę…
O klubie ze stolicy było u nas niejednokrotnie. Od jakiegoś czasu występuje on w IV lidze mazowieckiej. W poprzednim sezonie, po rundzie jesiennej, zajmował dogodną pozycję do awansu. Jednak mecze wiosenne nie były już tak udane. Ostatecznie drużyna z Bielan zajęła 5. miejsce. Do wyższej ligi promocję uzyskały rezerwy Wisły Płock.
Przed nowymi rozgrywkami, 2024/2025, w drużynie zaszło mnóstwo zmian. Kiedy latem sprawdzałem sytuację kadrową, naliczyłem siedemnastu piłkarzy, którzy odeszli. Trzeba było zatem uzupełniać liczne wakaty; z zawodników znanych szerszej publiczności w Polsce Hutnika zasilił Tomasz Kupisz (34 lata).
W kilku początkowych kolejkach wyniki były może słabsze, ale ostatnio „Czarno-pomarańczowi” zaczęli notować lepsze rezultaty. Dotychczas odbyło się 12 kolejek, lecz jeszcze nie miałem okazji przyjrzeć się na żywo, jak to wszystko na Bielanach funkcjonuje.
Z tego wstępu można wywnioskować, że interesują mnie losy klubu z syrenką w herbie. W swoim czasie, przeglądając materiały archiwalne, trafiłem na wzmiankę dotyczącą spotkania w ramach Pucharu Polski, w którym ówczesny trzecioligowiec wyeliminował pierwszoligowego Lecha. Przejdźmy zatem do meritum…
Mecz został rozegrany 4 września 1991 roku. Wywołał spore zainteresowanie, obejrzało go 2,5 tysiąca widzów. Poznaniacy dysponowali bardzo dobrymi jak na krajowe warunki piłkarzami, od Kazimierza Sidorczuka w bramce po Andrzeja Juskowiaka w ataku, a ich trenerem był Henryk Apostel.
Według informacji zebranych przez kwartalnik Hutnika, na którym się opierałem, Lechowi wyraźnie brakowało determinacji. O ile pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, o tyle w drugiej części taryfy ulgowej nie było.
Kilka minut po przerwie na prowadzenie gospodarzy wyprowadził Ireneusz Calski. Niedługo potem wprawdzie soczystym strzałem wynik wyrównał Kazimierz Moskal, ale to było wszystko, na co było stać tego dnia gości. Dwa kolejne gole były bowiem dziełem „Dumy Bielan”, a do siatki trafiali Siergiej Zielenin z rzutu karnego oraz Dariusz Ziąbski. 3:1 i spory sukces.
Henryk Apostel porównał swój zespół po końcowym gwizdku do drużyny z poziomu C klasy. Z kolei prezes miejscowych, Ryszard Sobiecki, podobno był zakłopotany. Jak głosiły plotki, naobiecywał spore premie w razie zwycięstwa Hutnika Warszawa. Głośno powtarzał więc: „Co ja teraz zrobię!?”.
W 1/8 Hutnik już nie sprostał Stilonowi Gorzów, przegrywając u siebie 2:4 (gole dla pokonanych zdobyli Calski i Stefan Toporek). Drugoligowiec z Gorzowa później znalazł się jeszcze w półfinale, gdzie musiał uznać wyższość Miedzi Legnica, która okazała się następnie sensacyjnym zdobywcą tego trofeum…
Paweł Król