Retro. Nehru Cup 1984

Trzecia edycja turnieju imienia pierwszego premiera Indii.

Spośród kilku tematów ten wydawał się najbardziej interesujący. Przyznaję, że dla mnie okazał się również poznawczy. Postanowiłem więc o nim wspomnieć w tym miejscu.

W przeszłości było na naszej stronie np. o Kirin Cup. Nie zmienia się zatem kontynent.

Turniej odbył się w Kalkucie. Udział wzięło w nim sześć drużyn, w tym reprezentacja Polski. Oprócz biało-czerwonych nie mogło zabraknąć drużyny gospodarzy. Ponadto wystąpiły jeszcze: Chiny, Argentyna, budapesztański Vasas FC, a także Rumunia z kadrą do lat 21. Tym samym uformowała się grupa, w której zagrano systemem każdy z każdym. Na koniec dwie ekipy z najlepszym bilansem utworzyły parę finałową. Mecze rozgrywano od 11 do 27 stycznia.

Zdjęcie z argentyńskiego pisma „El Gráfico”

Nie będziemy zamieszczać biografii. Jednak dla porządku warto wspomnieć, że Jawaharlal Nehru był przeciwnikiem kolonizowania czy zależności Indii przez i od Brytyjczyków. Ważne stanowisko w służbie dla tego kraju pełnił przez kilkanaście lat, aż do śmierci w 1964 roku.

W ciągu zaledwie tygodnia Polacy pod wodzą Antoniego Piechniczka wyszli do gry trzykrotnie. Najpierw, na otwarcie, musieli podjąć rywalizację z Indiami. Po szybko zdobytych golach przez Dariusza Dziekanowskiego (10. min.) i Krzysztofa Pawlaka (34. min.) przed przerwą kontaktowe trafienie zaliczył Biswajit Bhattaracharjee. W 2. połowie nie było już zmiany wyniku, zatem Indie – Polska 1:2.

Drugą i dosłownie nie ostatnią taką przeszkodą dla Polaków byli Chińczycy. Skończyło się na skromnym 1:0. Zwycięskim golem – że pozwolę sobie na małą aluzję do poprzedniego systemu – mógł się legitymować Józef Adamiec.

Dwa dni później doszło do spotkania Polski z Argentyną, która wyszła w nie byle jakim składzie.

Po stylowo wykonanym rzucie wolnym przez José Ponce w 51. min. na prowadzeniu utrzymywali się La Albiceleste. Nasza reprezentacja potrafiła skutecznie odpowiedzieć na kilka minut przed końcem gry. Akcja była ponawiana przez piłkarzy znad Wisły. W końcu po dalekim wstrzeleniu, przerzucie piłki bliżej prawej strony boiska, poszło zagranie do środka, a tam już z kilku metrów do siatki skierował ją Andrzej Buncol. Był, gdzie być powinien. Dało to cenny punkt.

Można wierzyć lub nie. Tak czy siak, źródło, na które trafiłem, informuje, że mecz zakończony remisem obejrzało na stadionie Eden Gardens 90 tysięcy widzów!

Myślę, że nietrudno było się poczuć tym samym jak w grze o wyższą stawkę.

W czwartym występie Polski znowu padł wynik remisowy, także 1:1. Z węgierskim klubem. Prowadzenie Polakom dał Roman Wójcicki. Wyrównał – w tym miejscu jest nieścisłość, niejasność – László Kiss albo niejaki Tibor Balogh.

W ostatnim spotkaniu fazy zasadniczej Polska wygrała 1:0 z młodą reprezentacją Rumunii. Drugi raz w tym turnieju skutecznością wykazał się Wójcicki.

Dwa powyższe mecze Polaków, a więc czwarty i piąty w Indiach, co zrozumiałe – nie wliczyły się później do oficjalnych występów w statystykach.

W finale Polacy ponownie musieli rywalizować z piłkarzami z Chin (było to drugie i jak dotąd ostatnie spotkanie w historii Polski z Państwem Środka). Kolejny raz okazali się zresztą lepsi, zwyciężając minimalnie 1:0. Trzeci raz na listę strzelców wpisał się Wójcicki, ówczesny obrońca Widzewa, który z takim dorobkiem podzielił tytuł najskuteczniejszego strzelca wspólnie z Ricardo Garecą z Argentyny.

Nehru Cup był organizowany od 1982 do 2012 r., ale z przerwami. Byłoby to trzydziestoletnią tradycją, gdyby właśnie nie pewne wyrwy.

Otóż od 1997, kiedy triumfował Irak, do 2006 nie był rozgrywany z uwagi na brak środków od sponsorów. Dopiero za namową byłego selekcjonera Indii Boba Houghtona postanowiono turniej reaktywować, choć nie odbywał się już tak regularnie jak wcześniej. W każdym razie jego ostatnie trzy edycje wygrywali gospodarze.

Paweł Król