Retro. Okienka pana Bogusława

Wewnętrzny rynek transferowy w Polsce właściwie przestał istnieć. Kiedyś mocno nakręcał go właściciel Wisły Kraków, Bogusław Cupiał.

Końcówka 1997 roku. Piłkarze „Białej Gwiazdy” potykali się o własne nogi gdzieś w ogonie ekstraklasy. Nic dziwnego, skoro ledwie wiążący koniec z końcem krakowski klub latem mógł sobie pozwolić na sprowadzenie graczy pokroju Pawła Adamczyka ze Śląska Wrocław czy Michała Biskupa z Aluminium Konin. Wówczas do gry wkroczył on: Bogusław Cupiał – właściciel firmy Tele-Fonika w pobliskich Myślenicach. Wespół ze Zbigniewem Urbanem i Stanisławem Ziętkiem założyli spółkę akcyjną, której kapitał wyniósł 1 630 000 złotych. Cupiał wszedł w posiadanie 10 600 akcji, Urban 3200, zaś Ziętek 1600. Pozostałe 900 przypadło w udziale klubowi Wisła (700) i poprzedniemu prezesowi, Piotrowi Skrobowskiemu (200). Po podzieleniu łupów przez bossów bogata jak nigdy „Biała Gwiazda” wyruszyła na łów…

Wejście Tele-Foniki do Wisły poważnie zachwiało hierarchią w polskim światku futbolowym. Wtedy mocne były Legia i obie łódzkie drużyny: Widzew oraz ŁKS. Spore aspiracje miały warszawska Polonia i katowicki GKS. Cupiał i spółka położyli na stół ponad pięć milionów niemieckich marek. Efekt? Wisłę wzmocnili wracający z zagranicy: Kazimierz Węgrzyn (SV Ried), Krzysztof Bukalski (RC Genk), Ryszard Czerwiec (EA Guingamp), ligowcy z uznaną marką: Marek Zając (Hutnik Kraków), Radosław Kałużny (Zagłębie Lubin) Grzegorz Niciński (Pogoń Szczecin), Daniel Dubicki (ŁKS) i na dokładkę szerzej nieznany wówczas bramkarz Jakub Wierzchowski (Górnik Łęczna), a także obcokrajowcy: Nigeryjczyk Sunday Ibrahim (Nigerdock FC) oraz Litwin Arūnas Pukelevičius (FK Žalgiris).

Spośród wielu transferów, jakie na rynku krajowym przeprowadził Bogusław Cupiał, wybrałem – moim zdaniem – dwanaście najważniejszych. Trzynasty to zakup Tomasza Frankowskiego z Francji. Jako datę graniczną przyjąłem rok 2005. Wtedy z drużyny odszedł (do Celticu FC) Maciej Żurawski, najważniejszy w moim mniemaniu piłkarz sprowadzony przez rzutkiego biznesmena pod Wawel i jeden z symboli Wisły Cupiała. Kilka tygodni później ze stadionem przy Reymonta pożegnał się kolejny niezwykle ważny zawodnik, czyli Frankowski…

Zima 1998 – Radosław Kałużny
O „Tatę”, któremu w Lubinie było już zwyczajnie za ciasno, walczyło kilka klubów. Przymierzany był do Legii, Widzewa, a nawet katowickiego GKS-u. Wyścig wygrała jednak „Biała Gwiazda”, która pozyskała dość młodego (24 lata), a już wielce doświadczonego (163 mecze) i skutecznego (22 gole) obrońcę lub defensywnego pomocnika, reprezentanta Polski z czasów drugiej kadencji Antoniego Piechniczka. Kałużny z miejsca stał się jednym z ważniejszych piłkarzy w Krakowie. Ma na koncie dwa mistrzostwa i puchar ligi. Z Krakowa odszedł w 2001 roku do Energie Cottbus.

Lato 1998 – Tomasz Frankowski
To nie był transfer wewnętrzny, ale jakże znaczący. Napakowanej świetnymi obrońcami i pomocnikami Wiśle brakowało jednego – skutecznego napastnika. Ściągnięty z francuskiego FC Martigues „Franek” znakomicie wkomponował się w zespół. Trafił do siatki już w debiucie, niespełna 120 sekund po wejściu na boisko (wygrana 3:1 z Polonią Warszawa przy Konwiktorskiej). W swoim debiutanckim sezonie pod Wawelem wychowanek Jagiellonii cieszył się z mistrzowskiego tytułu i korony króla strzelców. W Krakowie łącznie pięciokrotnie sięgnął po tytuł mistrza Polski, trzykrotnie był najlepszym snajperem w lidze. Dla „Białej Gwiazdy” strzelił w lidze 112 bramek.

Jesień 1999 – Maciej Żurawski
Sezon rozpoczynał w poznańskim Lechu, dla którego zagrał siedem ligowych spotkań i zdobył trzy gole. Poznaniacy po kilku latach nieobecności wrócili do europejskich pucharów, gdzie w Pucharze UEFA przeszli łotewski Liepājas Metalurgs i ulegli IFK Göteborg. Każdemu z tych rywali Żurawski strzelił po golu. Porażka ze Szwedami oznaczała, że biedny jak mysz kościelna „Kolejorz” musi kogoś sprzedać. Koło Żurawskiego szybko zakręcił się właściciel Wisły i „Żuraw” prędko zameldował się pod Wawelem. Na pożegnanie z Poznaniem strzelił jeszcze dwa gole… Wiśle (Lech wygrał 4:1), a już tydzień później przywdział jej koszulkę. Z Wisłą zdobył cztery tytuły mistrzowskie, dwa razy był królem strzelców. Wrócił na Reymonta w 2010 roku i sięgnął z nią po piąte mistrzostwo. Dla krakowian łącznie zdobył 102 gole w lidze.

Jesień 1999 – Kamil Kosowski
Transferowe lato przy Reymonta było wyjątkowo senne, bo transfery Adama Piekutowskiego, Mariusza Jopa, Łukasza Sosina i Nigeryjczyka Kelechiego Iheanacho na nikim nie robiły wrażenia. Za to w 10. kolejce obok Żurawskiego w Wiśle zadebiutował też 22-letni lewy pomocnik reprezentacji olimpijskiej Pawła Janasa, Kamil Kosowski. Ściągnięty z Zabrza „Kosa” niemal z miejsca wywalczył sobie miejsce w podstawowej jedenastce „Wisełki”. Z krakowianami zaliczył fantastyczny sezon w Pucharze UEFA, w którym ci eliminowali Parmę i Schalke, zdobył dwa tytuły mistrzowskie, dwa puchary polski i jeden superpuchar. Do Krakowa wracał dwa razy – za pierwszym, w sezonie 2007/08, pomógł wywalczyć mistrzostwo Polski.

Zima 2000 – Arkadiusz Głowacki
Wychowanek Lecha Poznań był jednym z najgorętszych towarów na rynku transferowym. Niespełna 21-letni stoper przyszedł pod Wawel w towarzystwie innych obrońców: Grzegorza Lekkiego (Górnik Zabrze) i Tomasza Owczarka (GKS Katowice). Skład obrony Wisły wyglądał imponująco: Głowacki, Jop, Kałużny, Lekki, Owczarek, Węgrzyn, Bogdan Zając, M. Zając. Pozyskani w tym samym okienku Owczarek i Lekki większej kariery w Wiśle nie zrobili, w przeciwieństwie do „Głowy”, który w Krakowie grał aż 16 lat z przerwą na dwa sezony w barwach Trabzonsporu. W kolekcji Głowackiego znajduje się sześć tytułów mistrza Polski, dwa puchary i jeden superpuchar kraju.

Lato 2000 – Marcin Baszczyński
W tym okienku transferowym Cupiał nie poszalał, ale z Ruchu Chorzów ściągnął byłego reprezentanta młodzieżówki. Mimo że Baszczyński miał dopiero 23 lata, zaliczył już cztery pełne sezony w barwach „Niebieskich”. W Wiśle był podstawowym zawodnikiem. W ciągu ośmiu lat prawy obrońca wywalczył aż sześć tytułów mistrzowskich, stał się także ważnym piłkarzem reprezentacji Polski.

Zima 2001 – Mirosław Szymkowiak
„Szymek” żegnał się z Widzewem ze łzami w oczach. W tamtej ekipie był jednym z ostatnich, jeśli nie ostatnim zawodnikiem, którego Andrzej Grajewski mógł zhandlować za porządne pieniądze. Z okazji skorzystał Cupiał, który ściągnął na Reymonta piłkarza mającego w CV dwa tytuły mistrzowskie, grę w Lidze Mistrzów i występy w reprezentacji kraju (dostał szansę od Janusza Wójcika). Cztery lata w Krakowie to dla Szymkowiaka cztery mistrzostwa Polski, dwa krajowe puchary i superpuchar Polski.

Zima 2002 – Igor Sypniewski
Wychowanek ŁKS-u miał za sobą całkiem niezłą karierę w Grecji (AO Kavala, Panathinaikos AO, OFI 1925) i udaną rundę w barwach RKS-u Radomsko. Prezentował się na tyle dobrze, że ówczesny selekcjoner Jerzy Engel dał mu szansę gry w reprezentacji (z Kamerunem), sposobiącej się do występu na mundialu w Korei i Japonii. Napastnik miał na koncie ledwie 11 występów w polskiej ekstraklasie i cztery gole. Pobyt w Krakowie to czarna karta w życiorysie Sypniewskiego. To pod Wawelem ujawniły się jego problemy depresyjne i lękowe. Wytrzymał ledwie rundę, zagrał sześć meczów, strzelił gola (w przegranym meczu we Wronkach) i uciekł z Krakowa jak najdalej… Zmarł w listopadzie ubiegłego roku.

Lato 2002 – Maciej Stolarczyk
Lewy obrońca szczecińskiej Pogoni zameldował się w Krakowie w towarzystwie Jacka Paszulewicza (Widzew) oraz francuskich posiłków w postaci bramkarza Angelo Hugues’a (Olympique Lyon) i Marcina Kuźby (AJ Auxerre). Dla 29-letniego defensora był to ostatni dzwonek, by zaistnieć gdzieś wyżej niż polska ekstraklasa. Znakomicie wykorzystał szansę, stając się podstawowym piłkarzem Wisły, która świetnie radziła sobie w Pucharze UEFA, eliminując takie ekipy, jak m.in. AC Parma i Schalke 04 Gelsenkirchen. W Krakowie spędził pięć sezonów, w których wywalczył trzy tytuły mistrza Polski.

Zima 2004 – Jacek Kowalczyk
Przy pozostałych wyróżnionych jego nazwisko wydaje się kompletnie anonimowe. Przychodził na Reymonta jako jeden z najbardziej utalentowanych stoperów młodego pokolenia. Etatowy reprezentant „młodzieżówki” Edwarda Klejndinsta, najlepszy obrońca trzeciej siły ligi, GKS-u Katowice. Miał za sobą 77 występów w lidze i gola w niesławnym pojedynku katowiczan w Pucharze UEFA z Cementarnicą Skopje. Ale w tym okienku Kowalczyk okazał się przysłowiowym kwiatkiem do kożucha, bowiem team Kasperczaka zasilili: Radosław Majdan (FC Aszdod), Tomasz Kłos (Auxerre), Mariusz Kukiełka (1. FC Nürnberg), Nikola Mijailović (FK Železnik), Kalu Uche (RCD Espanyol) i Brazylijczyk Edno (Viktoria Pilzno). Przez półtora roku w Wiśle nie przebił się do podstawowego składu, zaliczając zaledwie dziewięć ligowych występów. Na osłodę może pochwalić się dwoma tytułami mistrza Polski.

Lato 2004 – Marek Zieńczuk
Tym razem Cupiał ruszył na zakupy do Wronek. Nie chodziło bynajmniej o nowy sprzęt AGD, ale o dwóch skrzydłowych Amiki z gdańskim rodowodem. Na konto klubu z Wielkopolski trafiło 900 tysięcy euro. Oprócz Marka Zieńczuka pod Wawelem zameldował się Tomasz Dawidowski, który summa summarum okazał się wielkim niewypałem. Z Odry Wodzisław doszedł też rozgrywający z potencjałem, Aleksander Kwiek. Ale z tego tercetu największą karierę w Wiśle zrobił właśnie „Zieniu”, który rozegrał ponad 130 ligowych spotkań i strzelił ponad 30 goli. Ma w dorobku trzy mistrzowskie tytuły.

Zima 2005 – Radosław Sobolewski
Jego przyjście z Groclinu Dyskobolii Grodzisk Wielkopolski było jednym z transferowych hitów w lidze. Podstawowy defensywny pomocnik reprezentacji Polski z czasów Pawła Janasa zameldował się pod Wawelem w trudnym okresie – drużyna z Krakowa była w fazie przebudowy, a czeski szkoleniowiec Verner Lička rozstał się z Szymkowiakiem, Kukiełką i Uche. Ciężar gry w środku pola spoczywał właśnie na „Sobolu” oraz Argentyńczyku Mauro Cantoro. Podołali zadaniu. Sobolewski w Krakowie przeżył najlepszy okres w swojej karierze, zwieńczony czterema mistrzostwami Polski.

Lato 2005 – Jakub Błaszczykowski
Bohater nieoczywisty. 19-latek przychodził do Krakowa z czwartoligowego KP Częstochowa. Więcej mówiło się wtedy o odejściu Macieja Żurawskiego niż o pozyskaniu zdolnego juniora, który niemal z miejsca wskoczył do podstawowej jedenastki drużyny Jerzego Engela. W Krakowie rozegrał 51 spotkań i został sprzedany do Niemiec. Po powrocie do Krakowa rozegrał 48 spotkań i zakończył karierę. Był współwłaścicielem klubu z Reymonta. W Wiśle jeden mistrzowski tytuł.

Grzegorz Ziarkowski