Retro. Polska 1938

80 lat temu „biało-czerwoni” debiutowali w mistrzostwach świata. To było 120 minut, które przeszły do legendy.

Mundial we Francji był trzecim w historii. Polacy startowali w eliminacjach do mistrzostw świata w 1934 roku, lecz po porażce 1:2 u siebie z Czechosłowacją (gol Henryka Martyny z karnego) rewanż w Pradze oddaliśmy walkowerem.

Dwa lata później Polska wywalczyła awans na igrzyska olimpijskie w Monachium. Polacy dotarli do strefy medalowej, jednak decydujący o brązowym krążku mecz z Norwegią przegrali 2:3. Wyprawę na igrzyska poprzedziła największa chyba afera w historii przedwojennego futbolu – z kadry usunięto jej autentyczną gwiazdę Ernesta Wilimowskiego. „Eziemu” zarzucano pijaństwo. Zdaniem Andrzeja Gowarzewskiego, twórcy „Encyklopedii Fuji”, prawda była zgoła odmienna. Polscy piłkarze byli amatorami. Za zwycięstwo nad Wisłą Kraków piłkarze Ruchu Hajduki Wielkie (wśród nich był Wilimowski) otrzymali po 50 złotych od kierownictwa klubu. Zdaniem PZPN napastnik „dopuścił się złamania przysięgi olimpijskiej”. Nie tylko Wilimowski padł wówczas ofiarą „profesjonalizmu” w sporcie. Z tych samych przyczyn z kadry na Monachium wykluczono kolarzy Michalaka i Napierałę oraz byłego rekordzistę świata w pchnięciu kulą Zygmunta Heliasza.

Uratował nas spokój
Po burzliwym roku 1936 w polskim futbolu nastąpił czas ozdrowienia. Z zarzutów oczyszczono Wilimowskiego, nowym-starym trenerem kadry został Józef Kałuża, który wygrał w głosowaniu z Wacławem Kucharem. Wyniki reprezentacji przypominały sinusoidę. Polacy rozpoczęli rok od wygranej 3:1 ze Szwecją, potem ulegli Rumunii 2:4, wygrali z Danią 3:1, a tego samego dnia, co z Duńczykami, druga kadra (grająca pod szyldem… pierwszej) zremisowała 3:3 z Bułgarią.

Wreszcie przyszedł 10 października. W samo południe na stadionie Legii zasiadło 20 tysięcy widzów. Polacy grali w eliminacjach do mundialu z Jugosławią. Nie daliśmy szans „Plavim” wygrywając 4:0 (dwa gole Leonarda Piątka, po jednym Jerzego Wostala i Wilimowskiego).

Na koniec roku znów wybuchła kolejna afera. Reprezentacja pod szyldem „Ligi Polskiej” pojechała na tournée po Włoszech i Francji. Nasi zaprezentowali się z bardzo dobrej strony, budząc zainteresowanie działaczy Racing Club de France. Podobno Wilimowskiego i Wilhelma Górę paryżanie usiłowali nakłonić do podpisania kontraktów w jednej z restauracji, nie żałując przy tym alkoholu. Kontakt z działaczami mieli także Teodor Peterek i Gerard Wodarz. Ostatecznie w sprawę zaangażowano aparat państwowy i piłkarzy znów oczyszczono z zarzutów.

Szwajcaria przed rewanżem
Rewanżowe starcie z Jugosławią zaplanowano na początek kwietnia. 13 marca 1938 roku Polska zagrała towarzysko w Zurychu ze Szwajcarami, remisując 3:3 (gole: Wilimowski, Wostal, Piątek). Nie było żadnego kamuflażu przed obserwującymi nas trenerami Jugosławii z selekcjonerem Svetozarem Popoviciem na czele.

Polacy pojechali do Belgradu pociągiem (przebywali w specjalnej salonce). Na stadionie w Belgradzie nie wystraszyli się 25 tysięcy fanatycznych kibiców i choć przegrali, to tylko 0:1. Jedyną bramkę strzelił Blagoje Marjanović z rzutu wolnego. Awans na mundial stał się faktem. „Biało-czerwoni” znaleźli się w gronie 15 finalistów mistrzostw świata (15 zespołów, bowiem Austria nie przyjechała na mundial z powodu anszlusu, czyli wcielenia kraju do III Rzeszy). Byli jednymi z czworga debiutantów – oprócz Norwegii, Holenderskich Indii Wschodnich i Kuby.

Próbę generalną na dwa tygodnie przed mistrzostwami rozegrano na stadionie Legii. Nasi pokonali Irlandię 6:0, a okazałym łupem bramkowym podzielili się: Jan Wasiewicz, Wodarz (2), Piątek (2) i Wilimowski.

Pojechało piętnastu
Wiadomo było, że rywalem Polaków jest Brazylia, która już po raz trzeci grała w mistrzostwach globu. Kapitan związkowy Kałuża nie miał komfortu przygotowań. Mecz z „Canarinhos” był zaplanowany na 5 czerwca, tymczasem 26 maja jeszcze grała liga. I w tym dniu fatalnej kontuzji kolana nabawił się Wasiewicz, jedyny lwowiak, którego selekcjoner brał pod uwagę w kontekście wyjazdu na mundial.

Ostatecznie w kadrze znalazło się miejsce dla 22 graczy:
Bramkarze – Walter Brom (Ruch Hajduki Wielkie), Edward Madejski (niestowarzyszony)
Obrońcy – Antoni Gałecki (ŁKS), Edmund Giemsa (Ruch Hajduki Wielkie), Władysław Szczepaniak (Polonia Warszawa), Edmund Twórz (Warta Poznań)
Pomocnicy – Ewald Cebula (Śląsk Świętochłowice), Ewald Dytko (Dąb Katowice), Wilhelm Góra (Cracovia), Kazimierz Lis (Warta Poznań), Erwin Nyc (Polonia Warszawa), Wilhelm Piec (Naprzód Lipiny), Jan Wasiewicz (Pogoń Lwów)
Napastnicy – Stanisław Baran (Warszawianka), Bolesław Habowski, Antoni Łyko (obaj Wisła Kraków), Józef Korbas (Cracovia), Leonard Piątek (AKS Chorzów), Ryszard Piec (Naprzód Lipiny), Fryderyk Scherfke (Warta Poznań), Gerard Wodarz, Ernest Wilimowski (Ruch Hajduki Wielkie).

Kadrowicze spotkali się na zgrupowaniu w Wągrowcu. Wiadomo było, że do Strasbourga na mecz z powodu oszczędności finansowych pojedzie piętnastu graczy. W Polsce zostali: Twórz, Cebula, Lis, Wasiewicz (kontuzja), Habowski, Łyko i Korbas. Przygotowania do mundialu trwały raptem… sześć dni. 2 czerwca 1938 roku kadra pociągiem wyjechała z kraju. Dzień później w hotelu w Strasburgu zameldowała się ekipa złożona z 18 osób – 15 piłkarzy i trzech trenerów: Kałuży, Mariana Spoidy i Tadeusza Forysia. Do Paryża na kongres FIFA pojechali działacze z prezesem PZPN Kazimierzem Glabiszem na czele.

Leônidas bez butów, Madejski bez rękawic
Na Stade de la Meinau w Strasburgu pofatygowało się 15 000 widzów. Mogło znacznie więcej, gdyby nie ciężkie chmury wiszące nad stadionem. Na mecz zdążyła dojechać delegacja PZPN z Paryża. Początek spotkania wyznaczono na 17:00. W Polsce ludzie tłumnie zbierali się przed odbiornikami radiowymi, by posłuchać relacji z pojedynku.

Jak wyglądał mecz? Fragmenty relacji „Przeglądu Sportowego” z 6 czerwca 1938 roku:
„Start Brazylijczyków był tak mocny, że beznadziejny wydawał się wszelki wysiłek. Pierwsza ich bramka padła w 18. minucie i, przyznajmy, była dojrzałym owocem zdecydowanej supremacji. To też nawet gdy Scherfke wyrównał po 5 minutach z karnego, za faul na Wilimowskim (…) nie wierzyło się, by mogło to skończyć się dobrze”.
Po pierwszej połowie przegrywaliśmy 1:3.

A w drugiej…
„Tymczasem pogoda się zmieniła. Z zachmurzonego nieba pod koniec pierwszej połowy zaczęły padać pierwsze krople, które później zamieniły się w solidną ulewę. (…) W 8. minucie (po przerwie – dopisek slowfoot) Wilimowski znów stał się sobą: przyjąwszy piłkę od Scherfkego minął spokojnie obrońcę i splasował ją do siatki. (…) W 6. minut później Wilimowski mija Domingosa i znów plasuje piłkę, dzięki czemu zdobywa popularność równą niemal Leonidasowi”.

„Peracio ryzykuje daleką bombę, licząc na śliskość i ciężką piłkę. Rachuby są trafne: uderzona w poprzeczkę, odbija się i po karku Madejskiego zsuwa się do bramki.” W rozmowie z „Encyklopedią Fuji” Madejski przyznał, że nie bronił w rękawicach, bo… nie miał tego w zwyczaju. Potem Polacy zaatakowali, ale Wilimowski trafił w słupek, a następnie przestrzelił w wymarzonej wręcz sytuacji. Upragnione wyrównanie przyszło na minutę przed końcem: „Piątek (…) goni za piłką, mija dwóch przeciwników, jeszcze starczy sił na strzał… odbitka… Scherfke ledwo muska piłkę… tłok pod bramką, znów piłka wraca w pole… pod nogi Wilimowskiego i tu dosięga ją los. Jest znów 4:4”.

Prawdziwy dramat
Dogrywkę wysłannik „PS” relacjonował następująco: „Teraz 30 minut dogrywka. Deszcz pada i pada, robi się ciemniej jednak nikt nie wychodzi. (…) Ale dopiero teraz nastąpił prawdziwy dramat. Zamiast pierwszej bramki dla Polaków padły dla Brazylii dwie: były one dziełem niezmożonego Leonidasa, który już nie mogąc dać sobie rady na śliskim boisku, grał nawet przez jakiś czas boso. Polacy byli jednak bardziej wymęczeni: mieli kilka szans i pecha. Raz jeszcze błysnął Wilimowski – poprawił wynik. (…) Na więcej zabrakło już czasu”.

Polacy odpadli z mundialu, pozostawiając po sobie bardzo dobre wrażenie. Tymczasem Brazylijczycy w ćwierćfinale zremisowali z Czechosłowacją 1:1 i mecz trzeba było powtórzyć. W drugim spotkaniu okazali się lepsi, wygrywając 2:1. W półfinale ulegli 1:2 późniejszym mistrzom świata Włochom. Mecz o brąz ze Szwecją zakończył się wygraną „Canarinhos” 4:2. Leônidas z dorobkiem siedmiu goli został królem strzelców mundialu, wyprzedzając legendarnego Silvio Piolę (Włochy) oraz Węgrów: Györgyego Sárosiego i Gyulę Zsengelléra.

Co było dalej?
Do końca roku Polacy już nie wygrali żadnego meczu. We wrześniu w Niemczech dostali lanie 1:4 (gol: Peterek), potem podzielona na dwie drużyny reprezentacja zremisowała z Jugosławią 4:4 i przegrała z Łotwą 1:2, na koniec roku „biało-czerwoni” uratowali remis 2:2 z Norwegami i przegrali w Dublinie z Irlandią 2:3.

5 czerwca 1938, Stade de la Meinau w Strasburgu
Mistrzostwa świata 1938
Polska – Brazylia 5:6 (4:4, 1:3)
Gole: Scherfke 25.,k., Wilimowski 53., 59., 89., 119. – Leônidas 18., 93., 114., Romeu 25., Peracio 44., 71.
Polska: Edward Madejski – Władysław Szczepaniak, Antoni Gałecki – Wilhelm Góra, Edward Nyc, Ewald Dytko – Ryszard Piec, Leonard Piątek, Fryderyk Scherfke, Ernest Wilimowski, Gerard Wodarz.
Brazylia: Batatais – Domingos, Machado – Zezé Procópio, Martim, Alfonsinho – Lopes, Romeu, Leônidas, Perácio, Hércules.
Sędziował: Ivan Eklind (Szwecja).
Widzów: 15 000.

Grzegorz Ziarkowski

PS Korzystałem z drugiego tomu „Encyklopedii Fuji” Andrzeja Gowarzewskiego oraz z wydania jubileuszowego „Przeglądu Sportowego” – „90 lat polskiego sportu”.