Retro. „Psycho” walczy o Europę

A gdyby tak w Hollywood ktoś wpadł na pomysł filmu o tematyce piłkarskiej… ?

Scenariusz? Proszę bardzo. Ostatnia ligowa kolejka, drużyna X walczy o mistrzostwo z klubem Y. Tylko zwycięstwo daje gospodarzom (X) mistrzostwo. Upływają kolejne minuty, na tablicy wyników ciągle remis. Menadżer gospodarzy (główny bohater filmu), w akcie desperacji, na kilka minut przed końcem meczu zdejmuje z boiska pomocnika, a jego miejsce zajmuje rezerwowy bramkarz. Limit zmian wyczerpany? Ależ skąd! To przemyślana decyzja. Rezerwowy bramkarz staje między słupkami, a dotychczasowy golkiper zakłada koszulkę piłkarską z nr „1” i przechodzi do ataku. X w końcu zdobywają upragnionego gola. Na stadionie euforia, tłumy wiwatują, a menadżer zostaje uznany za geniusza.

Football fiction? W Hollywood przesadzają z prochami? Niekoniecznie. A gdyby podobne zdarzenie miało miejsce w XXI wieku, w jednej z najsilniejszych lig świata? Czy taka historia wydarzyła się naprawdę? No, prawie…

15 maja 2005 roku, City of Manchester Stadium. Ostatnia kolejka Premier League. Manchester City potrzebował zwycięstwa nad Middlesbrough (bezpośredni rywal w tabeli), aby zająć siódme miejsce i zakwalifikować się do Pucharu UEFA. Czasy, w których Manchester City nie był futbolową potęgą, a każdy awans do europejskich pucharów był sukcesem.
W 23. minucie napastnik gości – Jimmy Floyd Hasselbaink strzelił pięknego gola z rzutu wolnego. Tuż po rozpoczęciu drugiej połowy, Kiki Musampa wyrównał stan meczu. Czas uciekał, a City ciągle brakowało jednego gola do pełni szczęścia. Na kilka minut przed końcem regulaminowego czasu gry rezerwowy bramkarz gospodarzy – Nicky Weaver otrzymał sygnał od trenera bramkarzy do rozgrzewki. W 88. minucie menadżer City – Stuart Pearce (pseudonim z czasów kariery piłkarskiej -„Psycho”, z uwagi na twardy i nieustępliwy styl gry) dokonał szokującej zmiany. Rezerwowy napastnik Jon Macken pozostał na ławce rezerwowych, a w miejsce pomocnika Claudio Reyny – na boisku pojawił się drugi bramkarz Weaver. A co z dotychczasowym golkipierem – Davidem Jamesem? Założył wcześniej przygotowaną koszulkę meczową z nr „1” i miał zająć miejsce w ataku. Gospodarze atakowali. W doliczonym czasie gry ręką w polu karnym zagrał obrońca Boro – Franck Queudrue. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze podszedł Robbie Fowler. Strzelił w lewy róg bramki Schwarzera, w ten sam, w który rzucił się Australijczyk. Schwarzer obronił strzał napastnika City. Była 93. minuta. Dwie minuty później sędzia zakończył mecz. Remis 1:1 pozbawił Manchester City awansu do Pucharu UEFA.

Stuart Pearce po latach wspominał, że pomysł z niespotykanym wariantem taktycznym i grą Davida Jamesa w ataku narodził się w nocy, dzień przed meczem. Pearce zastanawiał się nad planem B i sytuacją, w której City będzie potrzebowało gola. Następnego dnia rano polecił klubowemu kitmanowi – Lesowi Chapmanowi, aby przygotował koszulkę meczową z numerem 1 dla Jamesa. Kiedy w 88. minucie Nicky Weaver stał przy linii bocznej boiska gotowy do wejścia – był przekonany, że James odniósł kontuzję i zmieni właśnie jego. Tylko Pearce, jego asystent (kiedy w drugiej połowie „Psycho” wyjawił mu swój plan, ten odpowiedział: „Nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Nic z tego, jesteś z tym sam, idioto”), James i klubowy kitman wiedzieli co się dzieje w tym momencie. James miał usłyszeć w przerwie od kitmana, że przygotował dla niego koszulkę meczową. Zszokowany bramkarz dowiedział się wtedy, że istnieje szansa na to, iż zagra z przodu.

Pearce żałował, że w całej tej sytuacji nie udzielił Jamesowi instrukcji odnośnie tego jak ma grać. „Psycho” liczył na to, że bramkarz (mierzący 194 cm wzrostu) przesunięty do ataku będzie grać jako wysunięty napastnik – walczyć o górne piłki, strącać je do partnerów. Tymczasem James zaczął grać jako „10” wchodząc w dryblingi z obrońcami Boro i próbując strzałów z woleja. Były bramkarz City wspomina: „Gdybym wiedział o tym dzień wcześniej, zostałbym dodatkową godzinę po treningu i przećwiczył wszystko to, co będzie mi potrzebne jako piłkarzowi z pola. Nie wiedziałem jak mam grać”.

Menadżer rywali – Steve McClaren komentował po meczu: „Nie wierzyłem własnym oczom, kiedy James przeszedł do ataku. To było niesamowite, jedna sytuacja (czyt. niewykorzystany rzut karny) zaważyła na tym, że Pearce nie został geniuszem”. Po latach McClaren wspomina: „Miałem mieszane uczucia, szybko przeszedłem od myślenia: „To się nie może udać!” do: „A co jeśli się uda?”. Doriva, były brazylijski piłkarz Middlesbrough przywołuje niecodzienne zachowanie Pearce’a po końcowym gwizdku. „Pamiętam jak menadżer Manchester City przyszedł po meczu do naszej szatni i rozmawiał z kilkoma piłkarzami. Nawet przepraszał za tę zmianę. Chciał żebyśmy wiedzieli, że to nie była oznaka braku szacunku. Po prostu wierzył w to, że James zrobi różnicę w końcowych minutach”.

Nicky Weaver wspomina: „To był pierwszy mecz, na którym była moja dziewczyna. Zapytała mnie po spotkaniu czy takie rzeczy często się dzieją. Odpowiedziałem jej, że nie zobaczy czegoś takiego do końca życia”.

15.05.2005. City of Manchester Stadium
Manchester City – Middlesbrough 1:1 (0:1)
Musampa 46 – Hasselbaink 23
Manchester City: James, Mills (Croft 84), Onuoha, Distin, Thatcher, Shaun Wright-Phillips, Barton, Reyna (Weaver 88), Musampa, Fowler, Sibierski (Bradley Wright-Phillips 54).
Middlesbrough: Schwarzer, Parnaby, Ehiogu, Southgate, Queudrue, Parlour (Morrison 69), Boateng, Doriva, Zenden, Nemeth (Downing 54), Hasselbaink, Morrison (Reiziger 84).
Żółte kartki: Barton, Distin – Queudrue, Zenden, Boateng, Parlour.
Widzów: 47 221

Łukasz Wierzbowski