Retro. Videoton Székesfehérvár 1984/85

Daj Boże każdemu klubowi z naszej ekstraklasy taki epizod w historii…

Czwartkowy rywal Lecha to dwukrotny mistrz Węgier z lat 2011 i 2015, lecz ma też na swoim koncie cztery tytuły wicemistrzowskie oraz jeden krajowy puchar. O ile niemal wszystkie sukcesy na krajowym podwórku to zasługa ostatnich sezonów (oprócz pierwszego wicemistrzostwa z 1976 roku), o tyle największy sukces w historii – finał Pucharu UEFA, to temat dość mocno przykurzony, bo trzydziestoletni…

Uciszyli Park Książąt
Do europejskich pucharów w pamiętnym sezonie 1984/85 ekipa z Szekesfehervar zakwalifikowała się dzięki trzeciemu miejscu w lidze. Wówczas w europejskich pucharach nie rozgrywano rund wstępnych, przedwstępnych i podstępnych, albowiem na mapie Europy było kilkanaście państw mniej (lwią część z nich połykały Czechosłowacja, Jugosławia, ZSRR, nie grały też kluby m. in. z Izraela, Andory, Liechtensteinu, Wysp Owczych, itp.), zatem zasady były proste. W pierwszej rundzie grały 64 zespoły. I tutaj Videoton okazał się lepszy od Dukli Praga wygrywając u siebie 1:0 po golu Jozsefa Szabo, a na wyjeździe nasi bratankowie wybronili się bezbramkowym remisem.

W tej fazie rozgrywek mieliśmy dwa zespoły: Pogoń Szczecin odpadła w dwumeczu z FC Koeln, a Widzew Łódź nie bez kłopotów wyeliminował duńskie Aarhus. Z innych ciekawostek – Ajax zremisował w pierwszym meczu z luksemburskim Red Boys Differdange 0:0, za to w rewanżu zaaplikował Luksemburczykom aż 14 goli nie tracąc żadnego. Połowę z tego dorobku ustrzelili Marco van Basten i Ronald Koeman.

Wracamy do naszych Węgrów. W drugiej rundzie Videoton trafił na Paris Saint Germain. Dziś Madziarzy byliby z góry skazani na porażkę, ale wtedy futbol był… piękniejszy. Publika na Parc de Princes przecierała oczy ze zdumienia, gdy po 71 minutach przybysze ze wschodniej Europy prowadzili aż 4:0. Po dwie bramki zdobyli Szabo i Laszlo Csongradi. Szoku w Paryżu nie zniwelowały chyba dwie bramki Dominique Rocheteau i mecz zakończył się rezultatem 4:2 dla Videotonu.

Rewanż wydawał się być formalnością, ale do tego, by wyłonić zwycięzcę tego dwumeczu potrzebne były jeszcze… dwa spotkania. 7 listopada 1984 roku w Szekesfehervar gospodarze prowadzili już 2:0, ale w 67. minucie mecz przerwano z powodu gigantycznej mgły. Spotkanie powtórzono następnego dnia i Węgrzy ponownie… wygrali. Tym razem 1:0 po bramce Lajosa Majera.

A w Pucharze UEFA dalej grał też Widzew, który dość sensacyjnie ograł Borussię Moenchengladbach, a decydującą bramkę zdobył nieodżałowany Włodzimierz Smolarek.

Czerwone Diabły za burtą!
1/8 finału przyniosła ekipie ze stadionu Sostoi dwumecz z Partizanem Belgrad. Rundę wcześniej dzielni Serbowie odrobili u siebie porażkę 2:6 z Queens Park Rangers i po wygranej 4:0 awansowali dalej. Na Węgrzech Partizan przegrał jeszcze wyżej, bo aż 0:5. Aż cztery trafienia w tym meczu zanotował niezawodny Szabo, piątego gola dołożył Majer.

W belgradzkim rewanżu też wietrzono jeszcze sensację, bo do przerwy Videoton przegrywał 0:2 po trafieniach Zvonko Żivkovicia i Zvonko Vargi. Więcej bramek już nie padło i Węgrzy awansowali do ćwierćfinału, w którym czekał już sam wielki Manchester United.

Do najlepszej ósemki Pucharu UEFA nie wszedł Widzew, który uległ w dwumeczu Dynamu Mińsk 0:2 i 1:0. Ponieważ w grudniu stolicę Białorusi nawiedziły tęgie mrozy, zadecydowano, że rewanż zostanie rozegrany nieco dalej, czyli w… Tbilisi. Ot, radziecka logika.

W pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym na Old Trafford, United wygrało z Videotonem 1:0 po trafieniu Irlandczyka Franka Stapletona.

W drugim meczu jednobramkowa zaliczka przepadła już w… 9 minucie, gdy do siatki Brytyjczyków trafił Geza Wittman. Ponieważ więcej goli już nie padło, choć w zespole „Czerwonych Diabłów” grali m. in. Mark Hughes, Gordon Strachan, Bryan Robson czy Paul McGrath, o awansie do półfinału decydowały karne. W szóstej serii napięcia nie wytrzymał Arthur Albinston, zaś Imre Vadasz przechytrzył Gary’ego Bailey’a i to Węgrzy cieszyli się z awansu do półfinału!

A wśród czterech najlepszych ekip tamtej edycji Pucharu UEFA, oprócz dzielnych Węgrów znalazły się Real Madryt, Inter Mediolan i… Zeljeznicar Sarajewo. Tak, to nie pomyłka, bowiem ekipa z Sarajewa drogę do półfinału miała zdecydowanie łatwiejszą: bułgarski FK Siwen, FC Sion, Universitatea Craiova i wspomniane Dynamo Mińsk. Aż żal nie skorzystać z takiej okazji… I to właśnie węgiersko – bośniacki (właściwie jugosłowiański) pojedynek rozegrano w półfinale.

Wejście stopera
Zarówno starcie Interu z Realem jak i Videotonu z Zeljeznicarem były godne półfinału europejskiego pucharu i trzymały w napięciu do końca. Inter na San Siro zwyciężył 2:0, ale poległ w Madrycie 0:3. Decydującego gola dla „Królewskich” zdobył Michel.

Z kolei bratankowie w pierwszym meczu u siebie po 19 minutach prowadzili już 2:0 po bramkach Gyozo Burcsy i Laszlo Disztla. Chwila dekoncentracji po drugim golu kosztowała Videoton utratę cennej bramki, bowiem do siatki trafił Haris Skoro. W końcówce wygraną Madziarów przypieczętował Vadasz.

W Sarajewie losy awansu do finału ważyły się do samego końca: w 7. minucie Bośniacy objęli prowadzenie po golu Edina Bahticia, zaś w 72. minucie do siatki trafił Edin Curić i to ekipa Ivicy Osima była w finale. Na trzy minuty przed końcem pod bramkę Zeljeznicara zapędził się stoper Jozef Csuhay i niczym rasowy snajper wykończył akcję Węgrów, zapewniając Videotonowi upragniony awans do finału!

Utarli nosa Realowi
W pierwszym pojedynku finałowym podopieczni Ferenca Kovacsa nie mieli wielkich szans z rozpędzonymi „Królewskimi”. Na własnym stadionie ulegli Realowi 0:3 (gole: Michel, Santillana, Jorge Valdano).

Jednak w rewanżu na Santiago Bernabeu Madziarzy pokazali lwi pazur i nie dali się pokonać. Mało tego, w 86. minucie Majer zapewnił im jednobramkowe zwycięstwo! Mimo przegranej w finale, piłkarze Videotonu schodził z murawy z podniesionymi głowami. Ograć Real w stolicy Hiszpanii to wielkie wydarzenie!

Na koniec nazwiska bohaterskich piłkarzy z Szekesfehervar, którzy w sezonie 1984/85 zadziwili Europę: Peter Disztl, Janos Koszta (bramkarze), Laszlo Disztl, Tibor Vegh, Jozsef Csuhay, Gabor Horvath, Istvan Borsanyi, Istvan Palkovics, Geza Wittman, Gyozo Burcsa, Gyorgi Novath, Imre Vadasz, Laszlo Gyenti, Jozsef Szabo, Lajos Majer, Laszlo Csongradi, Gyula Vaszli, Otto Gomori, Mate Faddi. Trener: Jozsef Kovacs.

Grzegorz Ziarkowski