Retro. Werder Brema – RSC Anderlecht 5:3, 8.12.1993

Szaleńcza pogoń ekipy Ottona Rehhagela za „Fiołkami”, które zwycięstwo miały już w kieszeni…

Ledwie półtora roku wcześniej drużyna z Bremy sięgnęła po Puchar Zdobywców Pucharów, wygrywając w finale z AS Monaco 2:0.

Ostatni europejski skalp Anderlechtu to Puchar UEFA w 1983 roku, gdy w finałowym dwumeczu ekipa ze stolicy z Belgii pokonała u siebie Benficę 1:0 i zremisowała 1:1 w Lizbonie.

Pierwszy raz Niemców
Los skojarzył obie drużyny w grupie B Ligi Mistrzów. Wtedy w fazie grupowej znajdowało się osiem drużyn, mistrzów swoich krajów. Była runda wstępna, w której grało 20 drużyn, potem 32 mistrzowie walczyli w pierwszej rundzie, a po jej po przebrnięciu walczyli w kolejnej, wyłaniającej osiem najlepszych zespołów, awansujących do fazy grupowej. Nie było zmiłuj, dwie pierwsze rundy pucharowe musieli przejść wszyscy: od mistrza Białorusi do mistrza Portugalii.

Werder poradził sobie z Dynamem Mińsk (5:2 i 1:1) oraz Lewskim Sofia (2:2 i 1:0), stając się pierwszym mistrzem Niemiec grającym w fazie grupowej LM. Dwaj poprzedni – 1. FC Kaiserslautern i VfB Stuttgart – przepadły w eliminacjach.

Z kolei podopieczni Holendra Jana Boskampa odnieśli w eliminacjach cztery zwycięstwa, wygrywając dwa razy po 3:0 z HJK Helsinki oraz 1:0 i 4:2 ze Spartą Praga. Dla mistrza Belgii była to druga faza grupowa w historii – poprzednio „Fiołki” grały w sezonie 1991/92.

Rywalami Werderu i Anderlechtu w grupie były ekipy Milanu i Porto. W grupie A grały: Barcelona, Monaco, Spartak Moskwa i Galatasaray. Który zestaw łatwiejszy?

Błyskawiczni Belgowie
W pierwszej kolejce Anderlecht urwał punkt piekielnie silnemu Milanowi (bezbramkowy remis), zaś mistrzowie Niemiec przegrali 2:3 w Porto, choć Portugalczycy prowadzili już 3:0. Bernd Hobsch i Wynton Rufer strzelili dwa gole w minutę. Ciekawe, czy Boskamp ze swoim sztabem zwrócili na ten fakt baczniejszą uwagę…

Kibice Werderu przeżyli déja vu sprzed dwóch tygodni. Ich ulubieńcy znów przegrywali 0:3. O ile drużynie z Porto trzykrotne pokonanie Oliviera Recka zajęło 83. minuty, o tyle Anderlecht rozprawił się z golkiperem znad Wezery w 17 minut. Jako pierwszy do siatki trafił Philippe Albert, który wykorzystał fatalne zachowanie Recka po dośrodkowaniu z kornera i mocnym strzałem zapewnił Belgom prowadzenie. 120 sekund później goście przejęli piłkę w środku pola. Piłkarze gospodarzy szybko próbowali przerwać akcję faulem, lecz rumuński arbiter zastosował przywilej korzyści i kontra Anderlechtu poszła dalej. Na prawej stronie był Holender John Bosman, lecz jego strzał został zablokowany. Do piłki dopadł Danny Boffin i o ułamki sekundy uprzedził Recka. Było 0:2. To, co stało się w 33. minucie, to prawdziwy majstersztyk. Mający dużo miejsca Boffin, dostał piłkę kilka metrów przed narożnikiem pola karnego, zdołał się odwrócić i przepięknym lobem posłał futbolówkę w samo okienko bramki Recka. Golkiper Werderu tylko odprowadził piłkę wzrokiem…

Szaleńcza pogoń
Zapewne w przerwie trener Rehhagel w szatni nie przebierał w słowach. Zresztą, za co miał chwalić swoich graczy? Mistrzowie Niemiec zdobyli bramkę dwadzieścia minut po zmianie stron. Rufer dostał prostopadłe podanie za linię obrony i podcinką nad wychodzącym Filipem de Wilde strzelił na 1:3. W 72. minucie de Wilde zaspał przy dośrodkowaniu z lewej strony, choć piłka bardzo długo leciała w jego pole karne. Pierwsza przed ręką belgijskiego bramkarza była głowa Norwega Rune Bratsetha i Werder złapał z Belgami kontakt.

Mistrzowie Niemiec poczuli krew, zaś Anderlecht… totalnie się pogubił. Jeszcze 300 sekund temu wydawało się, że mistrzom Belgii nic nie grozi. W 80. minucie bremeńczycy wyprowadzili w pole obronę rywala, w taki sposób, że przed bramką stało trzech graczy Werderu. Jeśli Bernd Hobsch nie sięgnąłby głową piłki i nie pokonał kontrującym uderzeniem głową de Wilde, z pewnością futbolówki dopadłby jeden z jego kolegów. 3:3. Do końca co najmniej 10 minut!

Na kolejną bramkę rozgrzana publiczność w Bremie czekała ledwie 180 sekund. W polu karnym gości doszło do sporego zamieszania i Marco Bode silnym strzałem wpakował piłkę do siatki, choć pod nogi rzucał mu się jeden, a w bramce stał drugi zawodnik z Brukseli. 4:3, ale na tym nie koniec. W 89. minucie de Wilde fatalnie zagrywał do lewego obrońcy. Piłkę przejął jeden z Niemców i zacentrował w pole karne. Hobsch tym razem piłki nie sięgnął, ale za jego plecami czaił się Rufer, który ustalił wynik spotkania.

Co było dalej?
Werder i Anderlecht wygrały na wiosnę jeszcze po jednym meczu. Belgowie ograli Porto, a Niemcy triumfowali w Brukseli. Z grupy do półfinałów awansowali mistrzowie Włoch i Portugalii. Z drugiej grupy wyszły Barcelona i Monaco.

W wielkim finale na Stadionie Olimpijskim w Atenach Milan zdeklasował Barcelonę wygrywając 4:0.

8 grudnia 1993 roku, Weserstadion w Bremie
2. kolejka Ligi Mistrzów
Grupa B
Werder Brema – RSC Anderlecht 5:3 (0:3)
Gole: Rufer 66., 89., Bratseth 72., Hobsch 80., Bode 83. – Albert 16., Boffin 18., 33.
Werder: Oliver Reck – Dietmar Beiersdorfer, Rune Bratseth, Uli Borowka – Mario Basler (87. Andree Wiedener), Mirko Votava, Dieter Eilts, Andreas Herzog (46. Thomas Wolter), Marco Bode – Bernd Hobsch, Wynton Rufer.
Anderlecht: Filip de Wilde – Philippe Albert, Bruno Versavel, Graeme Rutjes, Bertrand Crasson – Johan Walem, Philip Haagdoren, Marc Emmers, Danny Boffin – Pär Zetterberg (46. Willem Kooiman), John Bosman (70. Luc Nilis).
Żółte kartki: Wiedener/Versavel, Zetterberg, Bosman.
Sędziował: Ion Crăciunescu (Rumunia)
Widzów: 29 000

Grzegorz Ziarkowski