Retro. Widzew Łódź – AC Parma

21 lat temu widzewiacy jako pierwszy mistrz Polski padli ofiarą reformy Ligi Mistrzów, dopuszczającej do gry wicemistrzów najsilniejszych krajów…

Po gładkim 10:0 w dwumeczu i wyeliminowaniu azerskiego Neftçi PFK na team Franciszka Smudy czekał już zespół z absolutnego światowego topu – wicemistrz Włoch: AC Parma.

Mauro spał z kolegą
Na pokładzie czarterowego samolotu z Parmy znalazło się prawie 100 osób: piłkarze, sztab szkoleniowy, działacze, VIP-y oraz 21 dziennikarzy z najważniejszych włoskich gazet. Włosi wylądowali na Okęciu we wtorek o 11:00. W Łodzi zakwaterowani byli w Grand Hotelu. Nie mieli zaplanowanych żadnych wycieczek, jedynie trening we wtorek na stadionie Widzewa o 18:30.

Dla Parmy był to debiut w Lidze Mistrzów. W poprzednim sezonie zajęła drugie miejsce, za Juventusem. O sile włoskiej ekipy stanowi fakt, że 38-letni wówczas trener Carlo Ancelotti wbrew woli działaczy odrzucił transfer…
– Nie mam nic przeciwko Roberto, ale nie jestem w stanie mu zagwarantować miejsca w podstawowym składzie – przyznał z rozbrajającą szczerością trener.
Nic nie wyszło z planowanych transferów Hiszpana Josepa Guardioli (Barcelona) i Chorwata Zvonimira Bobana (AC Milan). Mimo tego Ancelotti był optymistą.
– Jestem bardziej niż zadowolony z obecnego składu pomocy – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą”. – Nie ma obawy o naszą drugą linię.
O Widzewie wypowiadał się niezwykle profesjonalnie, z szacunkiem.
– Zdajemy sobie sprawę, że mistrz Polski to nie słabeusz do ogrania bez wysiłku. My byliśmy drudzy we Włoszech, ale oni pierwsi w Polsce – wyjaśniał Ancelotti. – Kondycyjnie są wspaniali. I podobnie jak my przykładają wielką wagę do tego spotkania.
Także piłkarze wicemistrza Włoch byli dość powściągliwi w ocenie mistrzów Polski.
– Zagramy ze szczególną ostrożnością i dokładnością. W Polsce znów zobaczycie Parmę, która nie wystraszyła się Juventusu – zapewniał argentyński snajper Hernan Crespo.

W Łodzi na piłkarzy czekał już włoski kucharz, który serwował piłkarzom warzywa, kopytka z pomidorami i filet z kurczaka. Na deser były lody i kawa. Ekipa z Włoch zajęła całe piąte piętro Grand Hotelu. Przybysze z południa byli zadowoleni z zakwaterowania, z jednym wyjątkiem. Obrońca Mauro Milanese w pokoju miał łoże małżeńskie i… musiał spać z kolegą.

„Szymek” – Buffon 2:0
Na tradycyjne przedmeczowe zgrupowanie łodzianie pojechali w swoje ulubione miejsce – do podłódzkiego Dobieszkowa. Sprzedaż biletów na środowy mecz rozpoczęto już w piątek, a przed kasami ustawiały się kolejki, jakich Łódź nie widziała od czasów PRL. Organizatorzy przygotowali 18 tysięcy biletów po 25 i 35 złotych.

Respekt u Włochów budzili zwłaszcza Jacek Dembiński, który w ostatnich pięciu oficjalnych meczach strzelił dla Widzewa 12 (!) goli oraz Mirosław Szymkowiak, który wiosną w dwóch meczach młodzieżówek dwa razy pokonał Gianluigiego Buffona.
– Wygląda to tak, jakbym miał na niego receptę. Oba gole padły po strzałach z daleka, czyli to może być jego słaby punkt – mówił Szymkowiak.
Przed meczem Szymkowiak, Tomasz Łapiński, Piotr Szarpak i Rafał Siadaczka podpisali nowe kontrakty w ramach akcji „Widzew 2000”, która miała sprzyjać budowie drużyny na najbliższe lata.

Przed meczem wybuchła też wielka awantura, ponieważ nie było transmisji w Telewizji Polskiej. Menedżer Widzewa, Andrzej Grajewski, nawet wyjaśniał kibicom w TVP czemu sprzedał prawa do transmisji Canal Plus. Opłat za transmisję zażądano także od… rozgłośni radiowych. Radiowcy mieli zapłacić po tysiącu złotych od stacji. Mecz w Polsce oglądali tylko posiadacze dekoderów, zaś we Włoszech nie można było wcale obejrzeć transmisji. Firma, której Widzew sprzedał prawa, zażądała od telewizji w Italii 750 tysięcy euro.

Smuda pomógł Frankowi
Przed meczem trener Smuda pomógł ówczesnemu szkoleniowcowi Hamburger SV, Frankowi Pagelsdorfowi, dostać się na stadion, bowiem porządkowi nie chcieli Niemca nań wpuścić. Wiedzieli chyba, co robią. Po meczu Pagelsdorf zabrał ze sobą do Hamburga najlepszego strzelca łodzian, Dembińskiego…

Od pierwszego gwizdka Francuza Marca Batty przewagę mieli łodzianie. Już w 1. minucie akcję Andrzeja Michalczuka zastopował nowy nabytek Parmy, Francuz Lillian Thuram. W odpowiedzi po kornerze Enrico Chiesy zakotłowało się pod bramką Arkadiusza Onyszki. W 4. minucie Widzew miał dwie dobre okazje, ale Buffon bezbłędnie łapał piłkę po strzałach Michalczuka i Radosława Michalskiego. W obu przypadkach z rzutów rożnych centrował Siadaczka. Po chwili z podania Macieja Terleckiego skorzystał Michalski, lecz uderzył za słabo, a efektowny „szczupak” Andrzeja Kobylańskiego był niecelny.

Włosi otrząsnęli się z przewagi Widzewa, lecz Onyszko złapał strzał Dino Baggio. Kolejnego ostrzeżenia już nie było. W 28. minucie po błędzie Dariusza Gęsiora, Crespo podaniem na lewo uruchomił Chiesę, a ten mimo asysty Szymkowiaka zdołał trafić w dalszy róg bramki Onyszki. Stracony gol podłamał widzewiaków, którym sprzyjało szczęście, bowiem Baggio, który bezkarnie wpadł w pole karne, uderzył nad poprzeczką, a strzał Thurama z 18. metrów minimalnie minął słupek.

Ten przeklęty Enrico
Minęło ledwie 180 sekund drugiej połowy, a z 0:1 zrobiło się 0:3. Najpierw Szymkowiak został na połowie boiska sam na sam z Chiesą. Napastnik gości włączył przyspieszenie, popędził na bramkę i strzelił w dalszy róg bramki. Potem snajper Parmy ograł jak ucznia Marcina Zająca i z pola karnego huknął nie do obrony.

Zając szybko zrehabilitował się za swój błąd. Uciekł rywalom prawą stroną i zagrał w pole karne. Dembiński źle przyjął piłkę, ale za jego plecami był Michalczuk, który z 10. metrów wpakował piłkę do siatki. Potem niezłych okazji nie wykorzystali Zając, Dembiński i Siadaczka. W 72. minucie w doskonałej sytuacji znalazł się strzelec gola Michalczuk, lecz jego strzał w kapitalny sposób obronił Buffon.

13 sierpnia 1997, stadion Widzewa w Łodzi
II runda eliminacji Ligi Mistrzów
Widzew Łódź – AC Parma 1:3 (0:1)
Gole: Michalczuk 53. – Chiesa 28., 47., 49.
Widzew: Arkadiusz Onyszko – Mirosław Szymkowiak, Tomasz Łapiński, Rafał Siadaczka – Andrzej Michalczuk (79. Marek Szemoński), Radosław Michalski, Dariusz Gęsior, Maciej Terlecki (59. Alexandru Curtianu), Piotr Szarpak – Andrzej Kobylański (46. Marcin Zając), Jacek Dembiński.
Parma: Gianluigi Buffon – Roberto Mussi, Fabio Cannavaro, Lilian Thuram, Antonio Benarrivo – Massimo Crippa, Nestor Sensini, Dino Baggio, Reynald Pedros (59. Pietro Strada) – Hernan Crespo (62. Filippo Maniero), Enrico Chiesa (81. Stefano Fiore).
Żółte karki: Gęsior/Crespo.
Sędziował: Marc Batta (Francja)
Widzów: 18 000

Być jak… Brøndby
Po pierwszym spotkaniu widzewiacy nie mieli wątpliwości, że Parma była lepsza. Obiecywali jednak, że we Włoszech tanio skóry nie sprzedadzą. Nie było już Dembińskiego, za kartki pauzował Gęsior, a w ligowym meczu z Pogonią Szczecin urazów nabawili się Michalczuk i Siadaczka. Większy problem miał kapitan Tomasz Łapiński, który w meczu z Zagłębiem Lubin złamał nos. Przed rewanżem łódzki szkoleniowiec miał do dyspozycji… 16 piłkarzy.
– I tak nie może zagrać więcej niż 14 graczy – mówił dziennikarzom Smuda. A Łapiński dodawał: – Na pewno nie będziemy mogli sobie pozwolić na otwartą i radosną grę.
W Widzewie nie brakowało jednak optymistów. Sezon wcześniej Brøndby IF przegrało u siebie z Karlsruher SC 1:3, by na wyjeździe wygrać 5:0. I ten mecz przypominano w Łodzi do znudzenia. Ale Widzew nie był nawet w połowie tak silny jak Brøndby…

W Parmie na ławce zasiedli kontuzjowani Michalczuk i Łapiński. Smuda nie chciał ryzykować pogłębienia ich urazów. Mistrzowie Polski zaczęli nawet nieźle – w 1. minucie po podaniu Kameruńczyka Bleriota Heuyota strzelił Zając, ale Buffon poradził sobie z tym strzałem. Włosi się zbytnio nie wysilali, ale i tak stworzyli dwie okazje. Najpierw w kontrę Crespo z Chiesą wmieszał się Daniel Bogusz, a w 14. minucie Onyszko świetnie poradził sobie ze strzałem Chiesy.

Nie Łódź(my się)
Widzewiacy starali się odpowiedzieć. W 23. minucie mocny strzał Siadaczki z wolnego obronił Buffon. Bramkarz Parmy także chwycił piłkę po uderzeniu Kobylańskiego. W 37. minucie francuski pomocnik Parmy Pedros wykończył akcję Sensiniego z Chiesą i było 1:0. Resztki złudzeń gospodarze rozwiali cztery minuty później, gdy wrzutkę z wolnego w wykonaniu Brazylijczyka Zé Marii głową na gola zamienił Sensini. Tuż przed przerwą łodzianie mieli okazję na honorową bramkę, ale uderzenie Heuyota zablokował Thuram, a dobitka Kobylańskiego poszybowała nad poprzeczką.

W 52. minucie Widzew dobił Sensini, z bliska strzelając na 3:0. Znów asystentem był Zé Maria. Kwadrans później Curtianu z Heuyotem wywiedli w pole defensywę Parmy i Szymkowiak był sam na 16. metrze. „Szymek” nie trafił jednak w bramkę. Wynik w 79. minucie ustalił król strzelców mistrzostw świata do lat 20 Brazylijczyk Adailton, z bliska pakując głową piłkę do siatki. Meczu z Parmy nie transmitowano w żadnej polskiej telewizji. Za to tygodnik „Piłka Nożna” relację ze spotkania opatrzył wiele mówiącym tytułem: „Nie Łódź(my się)”.

27 sierpnia 1997, Stadio Ennio Tardini
II runda eliminacji Ligi Mistrzów (rewanż)
AC Parma – Widzew Łódź 4:0 (2:0)
Gole: Pedros 37., Sensini 41., 52., Adailton 79.
Parma: Gianluigi Buffon – Zé Maria, Fabio Cannavaro, Lilian Thuram, Antonio Benarrivo – Massimo Crippa (68. Pierluigi Orlandini), Nestor Sensini (72. Mauro Milanese), Dino Baggio, Reynald Pedros – Hernan Crespo, Enrico Chiesa (68. Adailton).
Widzew: Arkadiusz Onyszko – Daniel Bogusz, Mirosław Szymkowiak, Rafał Siadaczka – Maciej Terlecki, Radosław Michalski, Alexandru Curtianu, Tobit Heuyot, Piotr Szarpak – Marcin Zając, Andrzej Kobylański (77. Marek Szemoński).
Żółta kartka: Sensini.
Sędziował: Hugh Dallas (Szkocja)
Widzów: 18 000

Grzegorz Ziarkowski