Roskoszny futbol w żółto–zielonych kolorach

Jak wiecie, Slowfoot.pl to zjawisko niszowe. Bardziej niż finał Ligi Mistrzów interesują nas wydarzenia na niższych szczeblach futbolowej drabiny. A najbardziej lubimy, gdy ktoś bierze sprawy w swoje ręce i odnosi sukces. Oto historia z happy endem…

Klub GLKS Roskosz-Grabanów istnieje od 2007 r., grając dotychczas przez sześć sezonów w bialskopodlaskiej B-klasie. W czerwcu br. piłkarze amatorzy z Roskoszy awansowali do rozgrywek A-klasy, w pokonanym polu zostawiając drużyny finansowane przez gminne samorządy z powiatów: łukowskiego, parczewskiego i radzyńskiego.

Chłopcy sami się finansują, a przede wszystkim dbają, aby to, co robią, miało w sobie jak najwięcej autentyczności, pasji i radości.

herb

Historię tego klubu Czytelnikom Slowfoot.pl przybliży Janusz Trochimiuk, prezes, trener, piłkarz i pasjonat futbolu spod Białej Podlaskiej.

– Tak naprawdę, to nie powinno nas stać nawet na grę w B-klasie – 48-letni mówi człowiek orkiestra – gdyż trzeba pamiętać, że gra w strukturach PZPN nawet na tym poziomie rozgrywek wiąże się z dosyć znacznymi opłatami w okręgowych związkach. Do tego dochodzą pozostałe koszty bezpośrednio związane z funkcjonowaniem klubu i grą zespołu. Dla zespołów w 100 proc. amatorskich jest to bariera trudna do pokonania. Jak trudna, świadczy o tym przykład z ostatnich tygodni, gdy po meczu wyjazdowym z LKS Osowno dowiedzieliśmy się od gospodarzy, że był to ich ostatni mecz.

Co do gry w A-klasie, historyczny awans wywalczony w tak szczęśliwy i heroiczny sposób (wiosenną rundę rozpoczęliśmy od trzeciego miejsca w tabeli i porażki na starcie) nie pozwala na dezercję. Byłoby to bowiem nie fair w stosunku do wszystkich, którzy tworzą klub. Nieśmiało ufamy, że ten sukces zachęci włodarzy gminy bialskiej do wsparcia tej całkowicie społecznej i oddolnej inicjatywy sportowej.

Może trudno w to uwierzyć, ale jak dotychczas finansujemy się absolutnie sami! Owszem, przystępujemy niemal co rok do konkursu na organizowanie turnieju dla młodzieży. Otrzymujemy wsparcie finansowe na ich organizacje, ale są to jednorazowe akcje. Nie są to działania systemowe. Warto byłoby to zmienić. Jako klub możemy przecież poszczycić się tym, że promujemy postawy fair (nie tylko na boisku) czego wyznacznikiem jest kilka nagród otrzymanych od Bialskopodlaskiego OZPN. Ale przede wszystkim dbamy, aby to, co robimy, miało w sobie jak najwięcej autentyczności, pasji
i radości.

janusz


Janusz Trochimiuk (pierwszy z lewej strony) udziela ostatnich wskazówek przed meczem GLKS Roskosz-Grabanów

Pasjonaci spod Białej Podlaskiej
– Klub powstał latem 2007 r. W mojej głowie pomysł kiełkował od chwili zamieszkania w Grabanowie (nieopodal Białej Podlaskiej – przyp. aut.). Dojrzewał dosyć długo, zbieg okoliczności i wskazanie przez wspólnych kolegów jeszcze jednej osoby mającej podobne plany, Michała Włostowskiego, uruchomiło bieg zdarzeń. Realizacja opóźniła się jednak o rok, powodem był mój rodzinny dramat. Choroba i szybka śmierć mojego taty zgasiły mój zapał na rok. Dla mnie było to szczególnie przykre, marzyło mi się podzielenie właśnie z nim taką szczególną wiadomością. Przecież to przez mojego tatę po raz pierwszy znalazłem się na bialskim stadionie i zaraziłem piłką nożną.

Z perspektywy czasu ten pierwszy okres działania klubu mogę nazwać spełnianiem, nieco niedojrzałych, marzeń. Miejsce, w którym teraz klub się znajduje, można nazwać dojrzewaniem do odpowiedzialności. W pamięci na zawsze pozostanie z nami Paweł „Rue” Tracz, który odszedł od nas w dramatycznych okolicznościach. Umówiliśmy się, że będzie na stałe umieszczany w kadrze naszego zespołu, wpisywanej na naszej stronie. Poza tym Paweł był takim „elementem wspólnym”, łączącym nasz klub z Red Sielczyk. Każdy, kto widział i pamięta kilkuletnią historię naszych lokalnych Gran Derbi, wie, jakiego kolorytu dodawały te mecze naszej B-klasie. Na marginesie, tego współzawodnictwa będzie nam odrobinę brakować, przynajmniej przez następny sezon.

Drużyna funkcjonuje na terenie gminy bialskiej. Jest to jedna z bogatszych gmin w naszym regionie – zauważa Trochimiuk. – Jednak jest to podstawowy problem naszego kraju: ustalania priorytetów w inwestowaniu środków wspólnych samorządów. Rozumiemy, że są inne priorytety. Niestety, za często wybór dokonywany jest populistycznie, pod ewentualnego wyborcę. Lepiej jest środki przeznaczyć na budowę np. chodników, ulic, kanalizacji, czyli tego, co ułatwi nam życie. Powinno jednak pojawiać się niewygodne pytanie: kto poniesie konsekwencje nieinwestowania w działania aktywizujące, nie tylko w sferze kultury fizycznej, ale i prospołeczne? Coraz bliżej nam do scenariusza, którym niezbyt zdrowe społeczeństwo stoi biernie z wyciągniętymi po świadczenia rękoma… Nasz klub jest grupą pasjonatów, którzy są w nim obecnie i dzięki którym klub teraz funkcjonuje, takich jak: Andrzej Gassa, Bogdan Kucio, Andrzej Ladwiniec czy Marek Chalimoniuk. Ale też i tych, którzy byli na samym początku jego powstawania i jestem przekonany, że są z nim dalej „duchowo”, chociaż nie uczestniczą fizycznie w tej chwili w jego funkcjonowaniu. Z tego miejsca gorący apel, aby pamiętali, że to jest również i ich klub. Pierwszy komplet strojów, zafundowany przez Jarosława Jakoniuka, pomoc w powołaniu klubu udzielona przez Leszka Reszkę, Andrzeja Kasjaniuka czy Michała Włostowskiego. Mamy też coraz liczniejszą grupę osób nam kibicujących. Korzystając z okazji, zapraszamy do nas tych wszystkich, których taka wizja i kierunek działania przekonuje.

piłkarze


Piłkarze GLKS Roskosz-Grabanów to także kibice kadry narodowej i miłośnicy Garbusów

Kto gra w GLKS Roskosz-Grabanów?
W naszym zespole są indywidualności i to dosyć wyraziste. Ale przede wszystkim siłą jest jego spójność i naprawdę wyjątkowa atmosfera wewnątrz całej grupy zorganizowanej wokół klubu. Pomimo oczywistych różnic osobowościowych, udaje się utrzymywać wyjątkowego ducha zespołu. Bardzo wyrównana, niemal 20-osobowa kadra gwarantuje, że każdy pojawiający się na boisku wniesie dodatnią wartość. Nie da się wyróżnić kogoś w sposób specjalny, bez pominięcia udziału innych. Moje bardzo subiektywne „ponadnormatywne” oceny za ten sezon: dla Jacka Kuźmińskiego za wyjątkową liczbę strzelonych bramek, dla Piotrka Wetoszki za „prawdziwe wejście smoka” do zespołu na pozycję defensywnego środkowego pomocnika i Pawła Wojtuszkiewicza, prawdziwe objawienie w defensywie. Ale jak już wspomniałem, bez pozostałych, nie byłoby i ich indywidualnych osiągnięć.

Droga do awansu
Wydaje się, że w tym sezonie kluczowym był mecz rozegrany jesienią na boisku Gromu Sosnowica. Była to ostania kolejka rundy. Do przerwy, po wyjątkowo koszmarnej postawie, przegrywaliśmy 0:2 i był to chyba najniższy wymiar kary. Drugą połowę, ku zdumieniu nie tylko kibiców gospodarzy, zaczął z naszej strony zupełnie inny zespół. Chociaż zmian w przerwie dokonaliśmy tylko dwóch, nie był to już ten sam GLKS. Końcowy wynik, 4:2, mówi sam za siebie.

Dla mnie był to też wyjątkowy mecz z dwóch powodów. Po pierwsze, bardzo miłą niespodziankę zafundowali nam miejscowi kibice, którzy po zakończeniu spotkania docenili naszą grę, głośno gratulując nam zwycięstwa i postawy na boisku. Trzeba przyznać, że była to niespotykana, nie tylko w tej klasie rozgrywkowej sytuacja. Z naszej strony odwdzięczyliśmy się przeprosinami za sprawienie dosyć przykrej niespodzianki. Drugim, już moim prywatnym, powodem do satysfakcji był fizyczny udział na boisku w tym meczu, pomimo moich 48 lat. Byłem jednym z tych dwóch, którzy pojawili się po przerwie. Ponoć nawet przyczyniając się do zmiany sytuacji na boisku. Myślę, że ten mecz pozwolił większości z nas uwierzyć, że nawet gdy pozornie wydaje się, że jest już po wszystkim, warto jeszcze powalczyć.

Takiej próbie zostaliśmy poddani ponownie na początku rundy rewanżowej. Przykra wpadka i przegrany mecz na wyjeździe z Absolwentem. Zaprocentowało jednak to wcześniej opisane zdarzenie. Udało nam się nie stracić wiary w końcowy sukces. Rozegrane przez nas w tempie ekspresowym cztery kolejne mecze, w ciągu zaledwie 12 dni, zakończyły się samymi zwycięstwami. Co przy podwójnej wpadce Wodnika Siemień, dało zgoła nieoczekiwany rezultat. Musimy w tym miejscu pogratulować za wyjątkową sportową postawę dla zespołów Absolwenta Domaszewnica i przede wszystkim Gromu Sosnowica.

kadra


Kadra klubu, która awansowała do A-klasy

Czas na A-klasę
Na razie dajemy sobie chwilę na świętowanie tego, jednak trochę nieoczekiwanego awansu. Chociaż gdzieś na początku sezonu taka nieśmiała myśl kiełkowała w naszych głowach. Ale zawsze radość z sukcesu jest wyjątkowa. Dla mnie i kilku kolegów z zespołu starszych wiekiem jest ona znana. Mieliśmy okazję, grając w reaktywowanym wiosną 1984 r. MZKS Podlasie, przez kilka sezonów rok po roku przeżywać awanse. Dla większości zespołu jest to nowe doznanie. Czy poradzimy sobie sportowo w A-klasie? Moim zdaniem sportowo nie ma wielkiej przepaści pomiędzy klasami A i B. Gorzej może być od strony organizacyjnej. Za dobrze utrwaliła mi się w pamięci historia wspomnianego Podlasia. Jest to na pewno duże wyzwanie, a czy mu podołamy? Na pewno dużo będzie zależało od tego jakie wsparcie uzyskamy. Nie tylko tego wymiernego – finansowego. Aby je jednak uzyskać, musimy przekonać do tego co robimy innych. Na pewno nie będziemy uskuteczniać „żebractwa” w Gminie czy też u ewentualnych sponsorów.

Czym będziemy chcieli przekonać do wsparcia właśnie tego klubu? Na pewno naszą autentyczną i otwartą postawą. Budowaniem i promowaniem wartości mocno zdewaluowanych po upadku poprzedniego systemu.

Ich miejsce na ziemi futbolowej
Dla mnie osobiście marzy się powrót na boisko przy Europejskim Centrum Kształcenia i Wychowania OHP w Roskoszy (około 5 km do Białej Podlaskiej – przyp. aut.). Korzystaliśmy w tym sezonie z gościnności bialskiego UKS TOP-54. Trzeba przyznać, że była to gościnność wyjątkowo dla nas szczęśliwa. Z tego miejsca podziękowania dla Krzysztofa Krucewicza i Henryka Grodeckiego i specjalne dla Marcina Żydka. Podziękowania także dla prezesa Janusza Daniluka, za wyrażenie chęci przygarnięcia nas na obiekcie bialskiego Podlasia. Gdyby jednak nie stan boiska, z pewnością gralibyśmy mecze w roskoszańskim parku. Dlaczego akurat w Roskoszy? Bo, jak mawiamy, jest to miejsce magiczne. Nie przypadkiem w logo naszego klubu wpisują się kolory: słoneczny żółty i zielony. Oba kojarzą mi się zarówno z moim Grabanowem, jak i z Roskoszą. Odwołań do wybranych kolorów można się zresztą doszukać więcej, także i tych związanych z futbolem. Z kolei same liście znajdujące się na tarczy też nie są przypadkowe. Jednym z nich jest liść grabu, drugim – liść tulipanowca, rzadkiego w naszym kraju drzewa, którego wyjątkowy egzemplarz można podziwiać właśnie na terenie parku w Roskoszy. Ktoś, kto miał okazję widzieć kwitnącego tulipanowca, wie, o czym mówię.

Jest jeszcze jeden argument za powrotem do Roskoszy – to wyjątkowo gościnny dla nas obiekt i miejscowi kibice nam sympatyzujący. Zawsze przypominam chłopakom, że piłka nożna to taka uboga, ale jednak kuzynka teatru. Nie da się jej tworzyć przy pustych trybunach, grać można tylko dla kogoś. I nawet jak tych kibiców jest tylko kilku, warto im za to podziękować grą. A w wypadku Roskoszy do najwierniejszych, szczególnych, należą mieszkańcy pobliskiego zapomnianego, byłego PGR-u. Bardzo byłoby miło znów zagrać dla swoich kibiców.

stajnia


Stajnia Cugowa została zbudowana w połowie XIX wieku

dworek1
dworek2


Dworek w Roskoszy również został zbudowany w połowie XIX w. i obecnie pełni funkcje administracyjne

Na koniec muszę pozwolić sobie na odrobinę prywaty i specjalne podziękowania. Moje działania w klubie raczej rzadko kończyłyby się jakimś sukcesem bez wsparcia wielu osób mnie tutaj otaczających. Dla wielu z nich nie znalazło się tutaj miejsce, stad moja prośba o wyrozumiałość. Na pewno jakiekolwiek sukcesy nie byłyby w ogóle możliwe bez dwóch najważniejszych istot w moim życiu: mojej żony Joanny i córki Oli, której wyjątkowo anielska cierpliwość, wyrozumiałość i empatia przyczyniła się do awansu drużyny do A-klasy.

Cezary Hince