Seans piłkarski (28). The Class of ’92

Jak można nie lubić takiego klubu, jak Manchester United? Zastanawiam się nad tym, dlaczego sam za nim nie przepadam.

Polski tytuł filmu, emitowanego przez Canal Plus, to – ktoś się nie wysilił – „Sześciu wspaniałych z Manchesteru United”. Upierałbym się przy tym, że powinno być „Sześciu wspaniałych z Manchester United”, bo ta powszechna odmiana to chyba taki błąd, jakby napisać „z Bostonu Celtics”, ale może się mylę. Razi też niechlujstwo tłumacza. Przykładowo, „9-year-old” przetłumaczone zostało bodaj „młody człowiek”. OK, dość narzekania.

Film braci Bena i Gabe’a Turnerów opowiada historię sześciu wychowanków klubu z Old Trafford: Davida Beckhama, Nicky’ego Butta, Ryana Giggsa, braci Gary’ego i Philla Neville’ów oraz Paula Scholesa. Na początku „The Class of ’92” leci piosenka The Stone Roses (ich debiut to jedna z moich ulubionych płyt, no i jeden z najlepszych albumów w historii rocka), więc od razu zostałem „kupiony” przez film.

The-Class-Of-92-Reviewed
Od lewej: Garry Harrison, Ryan, Nicky, David, Gary, Phil i Paul. To nie pierwszy raz, gdy to zdjęcie gości na slowfoot.pl

Oprócz wymienionej szóstki w filmie pojawiają się m.in. Garry Harrison (trener młodzieżowej drużyny MU, który zajmował się późniejszymi gwiazdami), Éric Cantona, Zinedine Zidane (Zizou jakby doczepiony na siłę), były premier Tony Blair, reżyser Danny Boyle, a także Mani – basista wspomnianych The Stone Roses. Jest też, oczywiście, sir Alex Ferguson.

A chłopaki przy winie bądź w szatni lub na boisku opowiadają (okazuje się, że Scholes nie tylko potrafi się uśmiechać, ale jest też chyba największym jajcarzem w tej ekipie) o czasach od wygranej w 1992 w FA Youth Cup do pamiętnego 1999 roku, gdy zdobyli potrójną koronę (mistrzostwo i Puchar Anglii oraz wygrana w finale LM z Bayernem po znanej nam wszystkim niewiarygodnej końcówce).

„The Class of ’92” to nie jest słodkie, pijarowskie ględzenie. Chłopaki mówią m.in. o fali, jaka panowała w MU. Chyba wszyscy stwierdzają, że takie atrakcje, jak symulowanie stosunku z czyjąś fotografią albo zamknięcie w torbie bodaj na sprzęt na ładnych parę minut zahartowało ich, ale trzeba przyznać, że brzmi to dość nieciekawie. Becks stwierdza, że dzięki ich postawie zjawisko fali w szatni Czerwonych Diabłów znikło. Bodaj Butt mówi jednak, że dziś młodym piłkarzom przydałoby się jednak nieco więcej presji ze strony starych.

Można też posłuchać, kto w MU lubił się zabawić: Giggsy, ale wygląda na to, że najbardziej Lee Sharpe. Nie mogło się obyć przy tej okazji bez historii o nalocie sir Alexa (Giggs mówi o nim „stary”) na dom, w którym młodzi piłkarze szykowali się na imprezę. Wiadomo, suszarka została włączona.

Świetnie się tego wszystkiego słucha. Panowie są wyluzowani, widać, że dobrze się czują ze sobą. Nawet Blaira można posłuchać. Ważne jest też umiejscowienie odrodzenia United w kontekście społeczno-kulturowym Manchesteru i całej Anglii. Również „sześciu wspaniałych” miało wpływ na to, że w kraju pojawiło się więcej optymizmu, że coś zaczęło się dziać: politycznie i kulturowo.

„Lata 60. 70. i 80. to był niewiarygodny czas dla Liverpoolu. Poniekąd ostatnie 20 lat to był czas Manchesteru: The Stone Roses, Oasis, United wygrywający ligę” – mówi Gary Neville. No i chyba ma rację. Były prawy obrońca MU opowiada też o tym, że wysłał (już nie pamiętam co) Liamowi Gallagherowi z tego zespołu z prośbą o autograf. Przedmiot (gitara?) został odesłany z adnotacją: „Nie zasługujesz, by grać w reprezentacji”. Wiadomo, wokalista Oasis to kibic Manchester City. I taki jest ten film: gadki ciekawsze nawet od archiwaliów (czasem niepotrzebnie ciętych wypowiedziami zawodników – irytuje to zwłaszcza, gdy pokazywany jest genialny gol Giggsa strzelony Arsenalowi).

Ciekawi mnie, czy w innym kraju mógłby powstać tak fajny dokument. W Hiszpanii? Gdyby bohaterem była słynna „Piątka Sępa” Realu Madryt (Michel, Martín Vázquez, Manolo Sanchís, Emilio Butragueño i Miguel Pardeza), może i tak, choć pewnie z gorszą muzyką i nie na takim luzie. Carles Puyol, Xavi, Andres Iniesta i inne gwiazdy La Masii? Raczej nie wyszłoby z tego nic ciekawego. Angolska kultura jest jednak specyficzna, pasuje mi jak żadna inna. Może nawet, gdyby w innym kraju dało się coś wykroić, to nie z tak dobrą muzyką:

A wracając do pytania postawionego na początku: lubię ten stary MU. Przypomniało mi się właśnie, jak bardzo ucieszyłem się, gdy cudem pokonali Bayern na Camp Nou.

W Canal Plus będą powtórki. Nie przegapcie.

Marcin Wandzel

the-class-of-92-man-united poster
„Sześciu wspaniałych z Manchesteru United” („The Class of ’92”, reż. Ben Turner, Gabe Turner; Wielka Brytania 2013)