Seans piłkarski (100). Werder Brema 1992/1993*

Oglądając ten ciekawy dokument, wyemitowany przez Eleven Sports, starałem się skojarzyć choć jednego piłkarza dzisiejszego Werderu. Bez skutku.

Oczywiście świadczy to o mojej ignorancji w kwestii Bundesligi, ale też o tym, że bremeńczycy do potęg dziś nie należą. Rzut oka na tabelę: trzynaste miejsce, cztery porażki z rzędu, „walka o spadek”.

Kogo mamy w kadrze? Raczej bieda. Pewnie ktoś, kto śledzi ligę niemiecką z większą uwagą niż ja, mógłby wyróżnić tego czy tamtego. Jednak dość powiedzieć, że najlepszy napastnik drużyny Floriana Kohfeldta, Nick Woltemade, ma na koncie sześć trafień.

Zostawmy, życząc mu utrzymania, dzisiejszy Werder. Zajmijmy się starą ekipą – tą z sezonu 1992/1993, która wtedy po raz trzeci zdobyła mistrzostwo Niemiec, wyprzedzając po pasjonującym finiszu Bayern Monachium.

Leci dokument na Eleven Sports, a ja widzę znajome twarze i słyszę znajome nazwiska: Wynton Rufer, Dieter Eilts, Marco Bode, Andreas Herzog… No i rzecz jasna wielki niemiecki trener, główny architekt sukcesu, Otto Rehhagel (nie wypowiada się w filmie). W sumie to nic dziwnego, że tyle się pamięta: po pierwsze – ma się swoje lata, a wtedy lepiej kojarzy się wydarzenia sprzed dekad niż to, co jadło się na śniadanie, po drugie – tamci zawodnicy to były gwiazdy lub przynajmniej piłkarze rozpoznawalni (trudno Eiltsa uznać za gwiazdę, raczej był niezawodnym, mało medialnym fachurą). A Rehhagela, który z Grecją wygrał ME, nie można nie znać.

Na marginesie, ostatnio, dzięki książce Stefana Szczepłka „Mecze polskich spraw”, można się było dowiedzieć, że Adam Nawałka jest strasznie przesądnym (choć mnie korci, żeby nazwać go inaczej) człowiekiem, który nie życzył sobie, by autokarem kierowała kobieta. Ciekawe, co powiedziałby na to wspomniany Rehhagel, który na mistrzostwo dla Werderu zapracował wraz z żoną, Beate. To jeden z fajniejszych fragmentów niespełna godzinnego filmu o Werderze.


Po macoszemu zostały potraktowane w filmie mecze o Supepuchar Europy pomiędzy Werderem a Barceloną, nie dowiesz się nawet wyniku rywalizacji. W każdym razie na Weser-Stadio było 1:1, na Camp Nou 2:1 dla gospodarzy

Nieźle się trzymają bohaterowie sezonu 1992/1993. Ponoć była w ówczesnej drużynie zielono-białych frakcja nieco szalonych zawodników, ale chyba żaden nie przeginał z używkami. A może ci nie wypowiadają się przed kamerą.

Najprzyjemniej słucha się chyba Nowozelandczyka Rufera. Typ jajcarza, ale raczej ironisty niż wesołka. Świetne są jego krótkie anegdotki o tym, jak wspomniana pani Rehhagel manipulowała żonami zawodników albo o pochodzącym z NRD Berndzie Hobschu, który – według tego, co mówił „Kiwi” – po niemiecku gadał gorzej od niego.

Bardzo dobrze się to ogląda, warto poświęcić niecałą godzinkę na tę arcyciekawą kartę z historii Bundesligi.

***

A na koniec – żeby nie było idealnie – kamyczek do ogródka Eleven Sports. Dziwi brak tłumaczenia gadki komentatora, gdy pokazywane są archiwalne mecze (jest ich dość dużo – świetna sprawa swoją drogą), są tylko angielskie napisy. A już z zupełnym kuriozum mamy do czynienia, gdy pojawiają się archiwalne wypowiedzi pomeczowe: w oryginale, po niemiecku. Czemu w tym momencie lektor Patryk Mirosławski siedzi cicho, nie mam pojęcia.

Ale tak w ogóle fajne retro. Zwłaszcza dla kibiców Die Werderaner, którzy mogą się i wzruszyć, i pomarzyć o lepszych czasach.

Marcin Wandzel

*Tak naprawdę… nie wiem, jaki tytuł nosi film wyemitowany przez Eleven Sports. Nagrałem go pod nazwą „Werder Double”, ale przecież to określenie przypisane jest do zielono-białych z sezonu 2003/2004, gdy ci zdobyli mistrzostwo oraz Puchar Niemiec (trenerem Thomas Schaaf, gwiazdą Ailton). Oryginalnego tytułu tego dokumentu nie pamiętam, a w necie nie potrafiłem znaleźć informacji na jego temat. W każdym razie, gdy zobaczysz, że na jednym z czterech kanałów Eleven Sports leci coś, co nosi tytuł „Werder Double” albo ma nazwę klubu z miasta nad Wezerą w tytule, warto wtedy włączyć odbiornik.

25.04.2021, zagadka rozwiązana. Tytuł to „Season 1992/1993: The Miracle on the Weser”.