Seans piłkarski (105). Klopp: transfer stulecia (Klopp: The Inside Story)

Spodziewałem się góry komplementów kierowanych pod jego adresem, co byłoby czymś w pełni zrozumiałym i uprawnionym, zważywszy na dokonania niemieckiego trenera…

Nie sposób napisać, że w tym filmie dokumentalnym ich nie było. Obawiałem się jednak, że od pochwał wywołają w odbiorcy mdłości, jak – nie przymierzając – po zjedzeniu sporej ilości słodyczy. Na szczęście było inaczej.

Brytyjski dokument, który trwa tyle, co połowa meczu bez czasu doliczonego, w sposób dojrzały przybliża karierę piłkarską i trenerską Jürgena Kloppa. Mówi o tym, że nie był on najwyższej klasy zawodnikiem 1. FSV Mainz 05. Wyróżniała go za to już wówczas pracowitość i charyzma. Kiedy więc okazało się, że klub z Moguncji może spaść z drugiej Bundesligi, zarząd postawił dość nieoczekiwanie na niego. Klopp nad propozycją długo się nie zastanawiał. Przystąpił do pracy właściwie bez doświadczenia, nawet tu i ówdzie z niego żartowano. A jednak sobie poradził. Utrzymał drużynę. Wprowadził nowe rozwiązania, np. zrezygnował z gry ze stoperem. Nakazał wysoki pressing. Zaraził optymizmem. Wierzył w swoje pomysły.

Na przemian w dokumencie pojawiają się odwołania do pozycji w angielskim futbolu zajmowanej przez Liverpool FC. Od niezwykle udanych lat 80., przez 90., aż po czasy współczesne.

Sprawnym i udanym ruchem realizatorów było zaproszenie byłych graczy Liverpoolu, legend przeważnie. Głos w wielu sprawach zabierają m.in. Kenny Dalglish, John Barnes, Steve McManaman, Steven Gerrard. Ze strony niemieckiej na temat Kloppa nieprzypadkowo wypowiada się jego imiennik, mistrz świata z 1990 roku, Jürgen Klinsmann; obaj pochodzą ze Stuttgartu, byli zresztą sąsiadami.

Każdy z wymienionych powyżej dokłada od siebie coś istotnego, nie jest to więc gadanie dla samego gadania.

W 2015 r., po krótkim odpoczynku od futbolu, który poprzedzał obfitujący w sukcesy okres w Borussii Dortmund, Klopp zostaje menedżerem The Reds. Już na pierwszej konferencji prasowej potrafi sobie zjednać miejscową społeczność, znaną raczej ze skromności i silnego poczucia wspólnoty. Zapytany o to, kim jest, odpowiada, że jest normalnym facetem. Prosi o czas na zbudowanie drużyny, o wyrozumiałość. Dodaje przy tym, że jest w stanie napisać nowy rozdział w historii tego klubu – w domyśle spektakularny, naznaczony sukcesami. W skrócie, można powiedzieć, tak się później stało…

Jako menedżer, po 30 latach od ostatniego ligowego sukcesu, sięgnął po 19. w historii dla klubu z Anfield tytuł mistrzowski. Wcześniej był w stanie dojść ze swoją drużyną do finału Ligi Mistrzów, gdzie musiał uznać wyższość Realu Madryt. Rok później zasmakował już tego sukcesu, kiedy pokonał Tottenham Hotspur.

Bezpośredni, wchodzący bez skrępowania w interakcje z ludźmi, lubiący żartować. Z drugiej strony wymagający człowiek z określonym planem działania. Przy tym wszystkim potrafiący dzielić się sukcesami. Doceniający pracę wykonaną przez innych, nie przypisując jakby wyłącznie wszystkiego sobie. Wpisał się w historię klubu w znaczący sposób. Nie można chyba więc zbytnio dyskutować z polskim tytułem filmu, mówiąc z przymrużeniem oka…

Na koniec przypomniałem sobie jedno z ostatnich wydań magazynu Premier League World. Swą karierę wspominał były rosyjski pomocnik Chelsea FC Aleksiej Smiertin. Odniósł się do wspólnej rozmowy z José Mourinho, który powiedział mu przed laty, że kariera piłkarza jest krótka. Ale to, co niejako ją określa, definiuje, tym czymś są trofea. Pewnie można to odwrócić, przymierzyć do samych trenerów czy menedżerów. Jürgen Klopp nie musi się wstydzić swoich osiągnięć. Będzie pamiętany niezależnie od tego, czy doszedł z Liverpoolem do ściany i nic więcej – dajmy na to – już nie osiągnie z tym klubem.

„Klopp: transfer stulecia” promuje stacja C+ Sport. Najbliższa emisja filmu nastąpi 1 września o 17:10. Wiem, że można go także znaleźć na stronie CDA.

Paweł Król