Seans piłkarski (111). Dwa mecze Marka

Reportaż krakowskiego oddziału telewizji polskiej o dość tajemniczym tytule.

Powstał w 1977 roku przy okazji drugoligowego meczu Hutnik Kraków – Stal Stalowa Wola (2:1). Zestawiono w tym krótkim materiale wypowiedzi głównego bohatera, jakim jest Marek Motyka, opinie kibiców i działaczy klubu z Suchych Stawów.

Prawy obrońca gospodarzy ma dopiero 19 lat, ale już jest o nim głośno. Wszystko za sprawą talentu pochodzącego z Żywca Motyki, a także zakulisowej gry ze strony innych klubów, które chciałyby go widzieć u siebie. Nie byłoby może w tym problemu, gdyby nie fakt, iż ten ówczesny młodzieżowy reprezentant Polski dostał warunek: musi zmienić klub na pierwszoligowy, jeżeli chce wkrótce znaleźć się w pierwszej reprezentacji; a mówiło się wówczas, że jest blisko kadry selekcjonera Jacka Gmocha, stąd właśnie nagłośnienie tematu.

Młody obrońca Hutnika stanął tym samym przed dylematem. Tłumaczy w filmie, znajdując się akurat w szatni piłkarskiej, jakby w samej przerwie rywalizacji, że ważna jest dla niego rodzina, że nie chciałby ruszać się gdzieś dalej od domu. Argumentuje również, że przydałoby się skończyć szkołę. Widać, że jest osobą odpowiedzialną i obowiązkową.

Po chwili kamera kieruje się na jedną z trybun, bliżej tłumu. Tam głos zabierają miejscowi kibice, do których także dotarło, że piłkarz z numerem 2 na koszulce jest kuszony przez bardziej znane krajowe kluby. Przedstawiają swoje opinie. Jedna mówi o tym, że w Anglii nie ma z tym problemu i nawet trzecioligowiec może liczyć na powołanie do kadry Trzech Lwów. Można powiedzieć, że nie ma jak oryginalne zdanie…

Rzadko padają teksty oderwane od tematu. Chociaż kolejny z sympatyków wskazał na to, że piłka wcale nie jest najlepiej dotowana w tym klubie i więcej środków idzie na sekcje siatkówki oraz piłki ręcznej.

W każdym razie większość wypowiadających się osób była za pozostaniem Motyki przynajmniej przez sezon w Hutniku.

Niżej toczy się zaś mecz. Są przebitki na interweniującego – wyraźnie silnego fizycznie i nieustępliwego – Motykę. Raz po raz wchodzi wślizgami, nie dając się łatwo ograć.

Uroku dodają ujęcia zmieniających się czasu i samego wyniku na dawnej tablicy tarczowej zainstalowanej na stadionie przy ulicy Ptaszyckiego. Jak wyczytałem po obejrzeniu filmu, w 1978 obiekt przeszedł modernizację w związku z organizacją przez Polskę międzynarodowego turnieju juniorów i zmiany nie ominęły rzeczonej tablicy.

Dla odmiany w korytarzu budynku klubowego, w chmurze dymu papierosowego, siedzą i swoje opowiadają działacze Hutnika o zaistniałej sytuacji z ich piłkarzem. Co mogłoby być dla niego najlepszym rozwiązaniem, to jest omawiane…

W obecnych czasach pewnie nie byłoby czego komentować, ponieważ w ciągu kilkudziesięciu lat dużo się zmieniło, a wtedy Motyka miał wyraźny ból głowy. Dość powiedzieć, że pojawiła się propozycja z Legii Warszawa, która zapewniłaby mu dach nad głową, załatwiałaby sprawę z wojskiem itd. Z tym niezdecydowaniem został sam po końcowym gwizdku sędziego, który był jednocześnie ostatnim rozdziałem tego dokumentalnego filmu; kolejna emisja w poniedziałek 31 stycznia o godzinie 11:45 w TVP Dokument.

Jak pokazała najbliższa przyszłość, Motyka rundę wiosenną spędził już jako piłkarz Wisły Kraków, która w ogóle sięgnęła po tytuł mistrzowski w sezonie 1977/1978. Do reprezentacji udało mu się trafić dwa lata później. Wszystkie osiem występów w biało-czerwonym stroju przypadło mu w 1980; w latach 1978-1980 selekcjonerem Polski był Ryszard Kulesza.
I, co ciekawe, każdy jeden mecz był tak zwanym spotkaniem towarzyskim.

Dzisiaj Marek Motyka ma 63 lata. Może być kojarzony z tego, że jako trener zasłynął w Polsce z tzw. szarańczy. Był to taktyczny element stosowany przez jego podopiecznych, charakteryzujący się koncentracją sił przy rzutach rożnych na wysokości „szesnastki” i następnie błyskawicznym rozproszeniem w polu karnym rywali.

Paweł Król