Seans piłkarski (119). Świat Luciano Spallettiego – reportaż z Toskanii
Krótki zapis poświęcony uznanemu włoskiemu trenerowi…
Architektowi ostatniego wielkiego sukcesu SSC Napoli.
Zaprezentowany został w stacji Eleven Sports. Postanowiłem przyjrzeć się tematowi.
Moją szczególną uwagę zwróciło to, że sam Luciano Spalletti nie wziął udziału w tym małym przedsięwzięciu formatu telewizyjnego: nie pokazał się i nie wypowiedział nawet słowa. Nie stawiam w tym miejscu zarzutu. Chciałem tylko to odnotować. Opowiadali o Spallettim inni: starszy kibic Empoli FC, jeden z dziennikarzy, byli współpracownicy i przyjaciele. O tym, jakie były jego trenerskie początki, jakim podejściem się wyróżniał i jak postrzega piłkę nożną.
Szansę debiutu w roli pierwszego szkoleniowca otrzymał w bardzo trudnej sytuacji, kiedy klub z Empoli przystępował do meczów barażowych o utrzymanie miejsca w Serie C1. Wyzwaniu sprostał, co przyczyniło się do zdobycia zaufania. Na tyle rozwinął prowadzoną drużynę, że ta bez większych wzmocnień w składzie uzyskała kolejno dwa awanse i znalazła się w Serie A.
W dużej mierze na toskańskim etapie pracy trenerskiej Spallettiego skupia się uwaga realizatorów tego materiału. Nie jest to jednak przypadkowe i pozbawione sensu, ponieważ właśnie z tego regionu on się wywodzi.
Później następuje przeskok wprost na niezwykłe ranczo, którego jest właścicielem, także w Toskanii, tam dojedziemy. Z pewnością dzięki uprzejmości samego gospodarza jego przyjaciel oprowadza telewizyjnych gości z Polski, z Piotrem Dumanowskim na czele. Być może stanowi dla trenera niszę, oazę. Jak się można dowiedzieć, dwa lata pracy temu miejscu podporządkował. Zresztą mnóstwo rzeczy wykonał samodzielnie, własnymi rękami.
A to i tak nie wszystko. W wolnym czasie produkuje wino i oliwę. Chociaż pierwszy płyn ma niewiele z piłką wspólnego, to każdy rodzaj otrzymuje odpowiednią nazwę, która ma związek z ulubioną dyscypliną, czego dowodem jest „Czerwona kartka”.
W środku posiadłości nie brakuje ponadto elementów już nie tylko wyobrażonych piłkarsko. Bez problemów znalazło się miejsce na buty, w których grali jego słynni podopieczni. Istny, gustownie przyozdobiony ołtarz – można powiedzieć.
Jeden z sufitów to z kolei wielki zbiór fotografii, niekoniecznie pochodzących wyłącznie ze świata calcio…
Przechodząc do podsumowania. Z całości wyłania się postać człowieka oddanego zajęciu, ale też pozytywnie wpływającego na prowadzoną przez siebie w danym momencie drużynę i środowisko skupione wokół takiego klubu.
Mnie w trakcie oglądania „Świata Luciano Spallettiego” przypomniała się myśl Konfucjusza zawarta w książce Grzegorza Kapli pt. „Chiny bez wzajemności”. Pozwolę sobie na koniec zostawić. Strona nr 82:
„Znajdź pracę, którą pokochasz, a nie będziesz musiał pracować ani jednego dnia”.
Luciano Spalletti raczej znalazł kierunek dla siebie. Kto wie, może kiedyś będzie selekcjonerem reprezentacji Włoch.
***
Tytułem wyjaśnienia. Tak wygląda oryginalna, niepoprawiana wersja tekstu. Jako że są w końcu wakacje i działamy w tymże trybie, nie było możliwości wcześniejszej publikacji. Chwilę później życie napisało przewrotny scenariusz. Szybko okazało się, że po odejściu Roberto Manciniego jego następcą został właśnie 64-latek z Certaldo. Mnie z kolei chodziło o bardziej odległą perspektywę pracy z kadrą Włoch, może za parę lat. Cóż, mówiąc z przymrużeniem oka, Arabowie przyspieszyli sprawę…
Paweł Król