Seans piłkarski (17). Deyna

Jeden z najlepszych piłkarzy w historii polskiej piłki żył tylko 41 lat…

Znaleziono go w nocy, na trasie wylotowej do San Diego. Z raportu sporządzonego na miejscu wypadku wynikało, że ofiarą był Kazimierz Deyna. Jego auto nie wytrzymało zderzenia z ciężarówką; zostało zmiażdżone od przodu aż do tylnych siedzeń. Przy sobie miał jedynie 50 centów. W dodatkowych uwagach pojawiło się również, że znaleziono przy nim 22 piłki… Wrześniowa noc 1989 roku zabrała ze sobą skromnego, małomównego człowieka i najwybitniejszego pomocnika reprezentacji Polski.

Film dwojga reżyserów, Beaty Dzianowicz i Jarosława Stypy, próbuje przybliżyć widzom postać Deyny. Od początku wpadamy więc w wysokie tony, bowiem głos zabierają jego boiskowi rywale, koledzy z drużyny, liczna rodzina, bracia i siostry, żona Mariola Deyna, syn Norbert, wielbiciel talentu piłkarza Stefan Szczepłek, a także sam legendarny Kazimierz Górski…

Franz Beckenbauer mówi, że współcześnie takich piłkarzy jak Deyna już nie ma. Komplementuje zasłużenie naszego wielokrotnego reprezentanta kraju, uważając go za gracza wszechstronnego, obdarzonego wizją gry, jak również świetną techniką. I trudno Niemcowi nie przyznać racji…

Kazimierz Górski też nie szczędzi pochwał pod adresem byłego podopiecznego. Twierdzi, że Deyna był „Królem środka pola”. Zagrywał prawie zawsze piłkę tam, gdzie akurat powinno się zagrać…

MISTRZOSTWA SWIATA POLSKA

Pułkownik Edward Potorejko opowiada zaś historię „transferu” Kazika Deyny do Legii Warszawa. Najpierw wypatrzono jednak tego chłopaka w Starogardzie Gdańskim, a pierwszymi wcale nie byli działacze klubu z Łazienkowskiej. Sieci na Deynę najpierw zarzucili przedstawiciele Łódzkiego Klubu Sportowego. Więcej do powiedzenia miała Legia, która niejako sprzątnęła łodzianom (chociaż jeden mecz w ŁKS-ie piłkarz rozegrał) Deynę sprzed nosa. Deyna otrzymał następnie powołanie w ramach odbycia służby wojskowej, jak się później okazało – przywdziewając tym samym przez lata barwy klubu ze stolicy…

Sporo ciekawego wyznał w dokumencie Bernard Blaut. Wydaje się, że jego opinia o Deynie była chyba najbardziej trafna, by nie napisać, że obiektywna. Blaut w sposób zrównoważony emocjonalnie wyrażał się o byłym koledze z boiska, chociaż wzruszenia na końcu jego wypowiedzi nie zabrakło. Blaut powiedział, że Deyna miewał też słabsze mecze, ale wtedy było wiadomo, że poprzedniej nocy nie spędził grzecznie w swoim łóżku. Deyna uwielbiał kobiety, rozglądał się za nimi w każdą stronę, ale i tak „grajkiem” był niesamowitym, bo trudno było panu Blautowi znaleźć inne słowo.

Kariera Deyny nabrała rozpędu po Olimpiadzie w Monachium w 1972 r. Tam w finałowym meczu z Węgrami najpierw przyczynił się do utraty bramki przez polską drużynę, żeby w drugiej części meczu objawić wszystkim swój wielki indywidualny geniusz, zdobywając dwa gole niemalże po całkowicie indywidualnych akcjach. Kazimierz stał się wielki…

Taken and processed with Cameramatic app.

Nigdy nie zadzierał nosa, o czym mówił w wywiadzie Gerard Kaźmierczak, kolega Deyny. Nawet po osiągnięciu sukcesów z reprezentacją Polski przyjeżdżał chętnie w rodzinne strony. Był sobą; nie przechwalał się, chętnie się uśmiechał, rozdawał autografy…

Po zajęciu III miejsca w Mistrzostwach Świata w Republice Federalnej Niemiec przez Polaków, Polska stała się jednym z faworytów MŚ 1978 w Argentynie. W obozie polskim nie było już jednak takiej atmosfery, jak to miało miejsce cztery lata wcześniej. Praktycznie każdy z piłkarzy chciał wydostać się z socjalistycznej ojczyzny, czegoś się w życiu dorobić, wyjeżdżając do zagranicznego klubu. Deyna także o tym podobno myślał. Marzył o wyjeździe z kraju, ale nikt go za bardzo nie chciał puścić…

Do niecodziennego zdarzenia doszło wcześniej, w Chorzowie, podczas eliminacyjnego meczu z Portugalią. Deyna został wygwizdany przez zgromadzoną na stadionie publiczność, po tym jak zdobył bramkę bezpośrednio z rzutu rożnego. Blaut nazwał zachowanie polskich kibiców debilizmem, a nam przez lata przyjdzie się zastanawiać nad tym niewytłumaczalnym zjawiskiem…

Wyjechał z Polski dopiero mając 31 lat, do Anglii, żeby zagrać dla Manchesteru City. Nie powiodło mu się w lidze, gdzie dominowała siła fizyczna. Górski mówił, że był to wybór nieudany. Deyna nie znał poza tym języka, więc za nic w świecie nie mógł się swobodnie komunikować. Nie rozumiał decyzji menedżera, a był gotowy do gry. Siedzenie na ławce było dla niego gorsze od ucznia, którego postawiono w kącie…

Kolejnym etapem w karierze Deyny była Ameryka. Przeniósł się tam z rodziną, kupił dom, wydawał się szczęśliwym człowiekiem. Grał dla miejscowej drużyny z San Diego. Wystąpił również w produkcji z Hollywood, w oryginalnym tytule „Victory”, gdzie zagrał u boku sławnego Sylvestra Stallone’a.

Wszystko wydawało zmierzać we właściwym kierunku, ale nagle wyszły na jaw szwindle agenta Deyny, który zwyczajnie Polaka oszukiwał. W życie Deyny wkradła się niepewność, bo przyszłość stanęła pod dużym znakiem zapytania. Deyna nie miał odłożonych środków do życia, więc próbował odkuć się grając w kasynach…

Na końcu jedna z sióstr Deyny powiedziała, że sława przemija, dodając jeszcze, że jej brat mógłby wieść szczęśliwsze życie, gdyby nie został piłkarzem…

z13440328AA

Pamięć o legendzie Deyny pielęgnują dzisiaj kibice Legii. Dla większości z nich ten były piłkarz jest świętością, której oddają cześć na różne sposoby.

Jeśli ktoś chce poznać chwile triumfów Polaków w głównej roli z Kazimierzem Deyną, popatrzeć na legendarnych dziennikarzy; Krystynę Loską, Jana Ciszewskiego, Bohdana Tomaszewskiego, posłuchać przemówienia w ramach podziękowań za osiągnięcia Polaków wygłoszonego przez Edwarda Gierka, poczuć smak życia, to niech obejrzy „Deynę”, bo to kawałek historii naszego kraju…

Paweł Król