Seans piłkarski (19). Korea Japonia 2002. Nieznany finał mistrzostw świata

Schyłek pierwszego półrocza 2002 był nie tylko oczekiwaniem na mecz Niemcy – Brazylia. Tego samego dnia, czyli 30 czerwca, Bhutan zagrał z Montserratu…

Na pomysł zorganizowania meczu wpadło dwóch Holendrów: Matthijs de Jongh i Johan Kramer. Idea zrodziła się po tym, jak reprezentacja „Oranje” nie zakwalifikowała się do mundialu w Korei Południowej i Japonii.
Następnie wysłali oni stosowny faks do obu federacji, które były najniżej sklasyfikowane w rankingu FIFA, z zapytaniem o zainteresowanie takim przedsięwzięciem. Odpowiedzi były natychmiastowe i satysfakcjonujące holenderską stronę.

Nadchodzący mecz stał się dla dwóch odległych od siebie geograficznie krajów przyczynkiem do zapoznania się z położeniem tych miejsc na mapie, wywołując po prostu dużą ciekawość zarówno w mieszkańcach Bhutanu, jak również Montserratu. Piłka kursowała więc na ekranie filmu Kramera od azjatyckiej części do karaibskiej.

Dzięki licznym wypowiedziom ludzi zamieszkujących te miejsca, europejski widz mógł dowiedzieć się o wielu sprawach, którym media nie poświęcają większej uwagi. Tak oto okazało się, że w Montserratu liga składa się z pięciu drużyn, a samych piłkarzy, o statusie amatorów, jest tylko 150. Sportem narodowym Montserratczyków jest krykiet, a wyspa nękana była w latach 90. wybuchami wulkanów.

montserrat-football

Bhutan wygląda na tym tle niewiele lepiej. Piłkarzy zarejestrowanych jest niespełna 900, a reprezentacja „Żółtych Smoków” w swoim historycznym występie przegrała kiedyś z Kuwejtem 0:20, czym akurat zwróciła uwagę światowych mediów…
O samych rozgrywkach ligowych w Bhutanie nic mi nie wiadomo, w filmie przynajmniej o nich nie wspomniano. Wiadomo za to, że spora część bhutańskich zawodników wybiera kierunek sąsiedni, występując w Indiach. Dyscypliną sportową numer jeden Bhutańczyków jest łucznictwo.

Montserratu jest niemal całkowicie zależne od Wielkiej Brytanii, powiedziała pani Ross Willock z montserrackiej stacji radiowej Family. Za sprawą wspomnianych wcześniej erupcji wulkanu, gospodarka tej wyspy została praktycznie zrujnowana. Przyzwoite stadiony uległy zniszczeniu, takim był między innymi dawny obiekt Sturge Park. Wyspa dopiero odbudowuje się po kataklizmie, a w trakcie realizowania opisywanego filmu trwały prace związane z budową kilku nowych stadionów.

Montserrat nic jednak nie stracił ze swojego optymizmu, radości i karnawałowego podejścia do życia, chociaż zadumy tam nie brakowało, co fantastycznie wyraził swoim wierszem w materiale poeta i historyk Sir Howard Ferbus. I dalej jest tam gorąco, zupełnie jak w piosence „Hot, hot, hot” tamtejszego muzyka Arrowa, którego utwór stał się takim nieoficjalnym hymnem montserrackiej kadry…

ES_-_Monistrol_de_Montserrat

O Bhutanie można powiedzieć wiele, ale najlepiej o tym kraju położonym wysoko w górach opowiadali jego mieszkańcy, a konkretnie, Lyonpo Jigme Y. Thinley oraz Wangay Dorji.
Pierwszy z nich jest ministrem spraw zagranicznych Bhutanu. Drugi to piłkarz, pełniący funkcję kapitana drużyny narodowej.

Obaj mówią do rzeczy. Minister wspomina, że jego kraj od zarania dziejów jest niepodległy, poza tym panuje w nim ustrój monarchistyczny.
Kapitan Dorji, któremu sposobu wypowiadania się mogliby pozazdrościć inni piłkarze, mówi, że futbol nie jest jedynie specjalnością tych największych, i zauważa, że Azjaci też dobrze grają w piłkę, a ci którzy jeszcze tego wystarczająco nie potrafią, spokojnie mogą przy odpowiednim treningu wznieść się na wyżyny.
Dorji przyznaje się również do swojego marzenia, które jemu samemu wydaje się nierealne, ale z niego nie zrezygnuje, jakim jest gra w Arsenalu.

STK-AFC-BHU-P2000-01

Reprezentacja Montserratu przyleciała do Bhutanu prawie na tydzień przed finałem. Miała jednodniowy poślizg, który był spowodowany opóźnieniem lotu z Kalkuty ze względu na kiepskie warunki atmosferyczne. Po drodze przydarzyło się również zatrucie pokarmowe, ale nic nie było w stanie przeszkodzić w dotarciu na miejsce piłkarzom z Karaibów. Nad wszystkim czuwała pani doktor kadry, a błogosławieństwa, jeszcze na rodzinnej ziemi, udzielił drużynie pastor.

Problemem dla obu przygotowujących się do gry ekip nie były nieoczekiwane absencje selekcjonerów. Okazało się, że na pokładzie przybyłych gości zabrakło dotychczasowego selekcjonera Paula Morrisa, który dosłownie tuż przed wylotem zrezygnował z posady, nie mogąc zaakceptować faktu, że narzucane były mu nazwiska piłkarzy przez ludzi z federacji, których rzekomo w podróż miał zabrać… Nowym selekcjonerem został więc William Lewis.

Jakby tego było mało, Bhutan także stracił swojego człowieka. Na krótko przed terminem meczu zmarł bowiem ich selekcjoner…
W kropce był de Jongh, jeden z pomysłodawców meczu, bo na dokładkę wykruszyła się obsada sędziowska. Holender dzielnie luki powypełniał; pomógł federacji Bhutanu skontaktować się z rodakiem, zawodowym trenerem, Ariem Schansem, sędziów też udało się jakoś zastąpić.

Na miejscu Montserrat został przywitany po królewsku. Już po wyjściu z samolotu ekipa była ciepło witana przez gospodarzy. Nie brakowało serdeczności, a na szyjach przybyłych gości Bhutańczycy zawieszali białe szarfy. Zrobili też specjalną bramę, przez którą przejeżdżali Montserratczycy. Dalej była wspólna zabawa, wizyty w miejscowych szkołach i przedmeczowe treningi…

30 czerwca 2002 r. był dniem finału, na który czekały miliardy ludzi na całym świecie. W cieniu meczu Niemców z Brazylijczykami pozostał inny finał, do którego doszło w stolicy Bhutanu Thimpu. Zawody poprowadził ostatecznie angielski arbiter, Steve Bennett.

10 Bhutan_Montserrat

Na trybunach stadionu zameldowało się 25 tysięcy widzów, jednakże nie brakowało również kibiców wokół, właściwie gdzie się da… Nieważne, czy były to okoliczne pagórki, pobliskie domy, czy zwyczajna gleba, wyżej albo niżej położona.

Nastrój budowała obecność mnichów buddyjskich, licznie przybyłych dzieci i zwierząt. Wzniośle wykonane hymny obu państw również wytworzyły niezwykłą aurę, której brakuje na wielu stadionach. Iście wspaniała atmosfera święta udzieliła się wszystkim, wliczając także autora całego pomysłu de Jongha, który przed pierwszym gwizdkiem sędziego powiedział, że to wszystko wygląda dla niego jak sen…

Na boisku dominowała jedenastka „Żółtych Smoków”, w grze których dało się zauważyć ład i skład. Bhutańczycy wyglądali na tle silnych fizycznie graczy Montserratu bardzo dobrze. Starali się grać szybko i z pomysłem, a piłka, na nierównej murawie, w grze im nie przeszkadzała. Mecz zakończył się wygraną Bhutanu 4:0, ale tego dnia nie było zwycięzców i zwyciężonych – triumfowali wszyscy.

Holendrzy zaś dokonali wielkiej rzeczy. Pozostając niejako na marginesie, przekazali ideę sportowej rywalizacji, w której panuje poszanowanie dla przeciwników, gdzie przede wszystkim nie chodzi o ewentualnych wygranych i przegranych, a o to, że futbol powinien być dla wszystkich. Po obejrzeniu filmu Johana Kramera zaczynam wierzyć w pojęcie równości.

Obraz holenderskiego reżysera zdobył dwie nagrody; na Festiwalu Filmowym w Avignonie i na Bermudach.

korea-japonia-2002-nieznany-fina-mistrzostw-wiata-the-other-final-2003-pldvbripxvid-sante-lektor-pl

Paweł Król