Seans piłkarski (34). Mila

Przypomniał się środowisku piłkarskiemu, środowisko przypomniało sobie o nim…

Dał powody opinii publicznej, żeby ta znowu mogła o nim mówić. Przyczyniła się do tego przede wszystkim bramka zdobyta przez niego w meczu z Niemcami. Sebastian Mila jest ostatnio na ustach wszystkich, chociaż niektórzy w jego grę już nie wierzyli. Byli jednak i tacy, którzy ani na moment nie przestawali wątpić w jego olbrzymi talent…

W cyklu dokumentalnym stacji Canal+ „Sport bez fikcji” przypomniano karierę tego sympatycznego blondyna. Droga, którą przebył, nie zawsze była prosta – miała ostre zakręty. Ale ten mistrz Europy do lat 18 z Finlandii w 2001 roku przeważnie potrafił znaleźć się z powrotem na właściwym szlaku…

W materiale zrealizowanym przez Pawła Grabowskiego już na samym początku głos zabierają Austriacy: dziennikarz „Kronen Zeitung”, Peter Kioebl i Toni Polster. Pierwszy z nich nie ukrywa faktu, że nie krył zdziwienia w chwili, kiedy to polski pomocnik podwyższył wynik spotkania z Niemcami. Dodał również, że jego rodacy dopytywali się o to, nie mogąc wprost uwierzyć, że autorem gola był ten sam Mila, który grał kilka lat temu w Austrii…

Całkiem odmienne zdanie miał w tym temacie były napastnik 1. FC Köln i dyrektor Austrii Wiedeń, Polster. W filmie powiedział, że Polak gra w dobrej drużynie (za taką uznał naszą reprezentację). Poza tym zawsze widział w nim utalentowanego gracza, którego charakteryzowały bardzo dobre podania i równie wyborne strzały. Zwycięstwo i postawa Mili w spotkaniu przeciwko reprezentacji Niemiec nie były więc dla niego zaskoczeniem.

Słowom dziennikarza wtóruje Marek Świerczewski, aktualnie trener FC Polska Wiedeń. Jego krótka wypowiedź także zawiera w sobie sporo uznania dla popularnego „Rogera”, na którego chyba między Bogiem a prawdą nieliczni… tylko liczyli, jeśli mówimy o przydatności tego zawodnika dla kadry „Biało-Czerwonych”. Najrzetelniej będzie jednak wspomnieć o tym co sam główny bohater myśli w sprawie swoich ostatnich występów, a szczególnie tego dotyczącego spektakularnego, historycznego triumfu. Mila zapytany o wydarzenie z 11 października odpowiedział krótko, że nie przypuszczał, choć – jak sam przyznał – posiada naturę marzyciela, że ktoś mu kiedyś będzie jeszcze dziękował za występ, zdobytego gola…

W dalszej części dokumentu śledzimy losy kariery „Rogera”, która zaczęła się obiecująco po tym jak przeniósł się on za sporą kwotę do Grodziska Wielkopolskiego, gdzie zatrudnił go w klubie Dyskobolia prezes Zbigniew Drzymała.

15500

Za przełomowy moment należy uznać występy tego lewonożnego gracza w pucharach. Każdy zapewne doskonale pamięta, że Mila strzelił wówczas gola w meczu z Manchester City. Swoje zasługi jednak w tym miejscu bohater umniejsza, ponieważ wspomina, że może nic by z tego nie przyszło, gdyby nie „odstąpienie” wykonania rzutu wolnego przez Tomasza Wieszczyckiego w Anglii. To właśnie „Wieszczu”, serdeczny kolega i mentor Mili, powiedział wtedy, że to „Roger” ma strzelać. Przyjaźń z Wieszczyckim pozostała zresztą do dziś. Milę łączą z nim wspólne zainteresowania, do jakich możemy zaliczyć wędkarstwo. Był dla Sebastiana nauczycielem wymagającym od samego początku. Motywował młodszego kolegę do regularnej pracy, jakby wskazując na talent, którego nie można zaprzepaścić. „Wieszczu” przyznaje ponadto w filmie, że nie od razu wszyscy poznali się na Mili. Był rzucany z pozycji na pozycję: grał na lewej obronie i jako lewy pomocnik. Najpewniej czuł się jednak w środku pola, gdzie – jak się później okazało – nabrał większej pewności grając u boku Wieszczyckiego.

Po latach „odwdzięczył” się Mila Wieszczyckiemu… Aktualnie komentator C+ przypomina, że to właśnie po dośrodkowaniu Mili (w Wodzisławiu) zdobył on swoją ostatnią bramkę w Ekstraklasie, po której wskaźnik z golami „Wieszcza” zatrzymał się na liczbie 99.

Gorszy okres w karierze urodzonego w Koszalinie reprezentanta Polski przypadł na czas jego pobytu w stolicy Austrii. W Wiedniu wiązano z jego przyjściem wielkie nadzieje. Milę uznawano wówczas za jednego z najbardziej utalentowanych piłkarzy w Europie. Na dowód tego, o czym mowa, spece od marketingu w Austrii Wiedeń przedstawiali go jako „nowego Pavla Nedvěda”. Niestety, to był nieudany czas. Nie zawsze „Roger” wychodził w podstawowym składzie. Nie nauczył się także szybko języka niemieckiego. Krótko mówiąc, sprawy się komplikowały. Na ile mógł, pomagał mu w aklimatyzacji Radosław Gilewicz. Później wspierała go również żona Urszula, która nie od razu przybyła do „europejskiej stolicy muzyki klasycznej”. Rozłąka początkowo dawała mu się w kość. Miewał chwile załamania i poważnie zastanawiał się nad zakończeniem kariery…

Pobyt w Oslo Mila wspomina dobrze i źle. Z jednej strony bardzo się wtedy z „Ulą” do siebie zbliżyli, z drugiej – nie do końca wychodziła mu gra dla Vålerengi. Za to bez ambiwalentnych odczuć pamiętają Milę koledzy z drużyny. W dokumencie otwarcie o tym mówią, zwracając uwagę, że Sebastianowi nigdy nie znikał z twarzy choćby najmniejszy nawet uśmiech. I chociaż jego pozycja nie była w Vålerendze zapewne taka, jaką sobie wyobrażał, to został tam zapamiętany jako otwarty, miły gość.

mila og derek

Po niedługim pobycie w Norwegii Mila został, też na krótko, zawodnikiem Łódzkiego Klubu Sportowego. Jak przyznaje, pudłował wtedy niemiłosiernie w nieprawdopodobnych sytuacjach… Nie potrafił zupełnie się odnaleźć. Po zakończeniu sezonu 2007/2008 został sprzedany (wcześniej do Austrii i ŁKS-u przechodził na zasadzie wypożyczenia) do Śląska Wrocław. We Wrocławiu się odrodził. Nawiązał wspaniałą współpracę z drużyną i znalazł wspólny język z trenerem Śląska, Ryszardem Tarasiewiczem, którego Mila niezwykle ceni.

W stolicy Dolnego Śląska dane było Mili przeżywać chwile triumfu, kiedy sięgał jako kapitan Śląska po Mistrzostwo Polski w sezonie 2011/12. Ale ostatnie lata nie były już tak pomyślne, o czym Mila przyznaje w wypowiedziach. Nawiązuje do pracy w tym klubie Stanislava Levý’ego w charakterze trenera i nie ma o nim dobrego zdania. Nie jest jednak z tych ludzi, którzy szukają winy na zewnątrz: Mila uważa, że najpierw stara się szukać jej w sobie.

Więcej wymagać zaczął od Mili obecny trener wrocławian, Tadeusz Pawłowski. Możemy zresztą usłyszeć jego szczerą wypowiedź wprost do kamery na ten temat. Uznał od początku swojego przyjścia do klubu, że ktoś taki jak Sebastian Mila po prostu musi oferować na boisku drużynie więcej. Stara się od niego wymagać, aby jego podopieczny nie popadł w stagnację…

Michał Globisz, jakże zasłużona postać dla polskiej piłki, mówi w dokumencie o współpracy z Sebastianem Milą. Przyznaje, że należy w kontaktach z Milą zwrócić uwagę na cechy jego charakteru: na to, że jest on osobą wrażliwą, do której trzeba umieć dotrzeć.

„Mila” to krótka biografia dokumentalna, na którą zupełnie nie szkoda czasu – zawiera mnóstwo treści ujętej w luźny, przystępny sposób.

Paweł Król