Seans piłkarski (4). The Damned United

Najlepszy film o futbolu, jaki kiedykolwiek powstał. A może i w ogóle o sporcie. Po prostu superprodukcja. Gdyby przyznawano Złote Piłki za filmowe produkcje, „The Damned United” wygrałoby z większą przewagą niż kiedykolwiek zrobił to Leo Messi.

W końcu bowiem poważnie zabrano się za tematykę piłkarską. Uznany, oskarowy reżyser, szanowany scenarzysta, bardzo dobrzy aktorzy. To wszystko doskonale widać od pierwszych chwil trwania dzieła Toma Hoopera, tego od „Jak zostać królem” i „Nędzników”.

Dotychczas jedynymi obrazami dającymi się oglądać w tej kategorii były komedie. Coś jednak idzie do przodu. Najpierw „The Damned United”, potem „United”. Oby trend się utrzymał. Chociaż, prawdę mówiąc, historii głównego bohatera nie spieprzyliby chyba nawet polscy scenarzyści komedii romantycznych. To istny samograj. Wystarczą dwa słowa: Brian Clough.

Gość osiągnął coś, co dziś uznawane byłoby za możliwe jedynie w Football Managerze. Zrobił to dwa razy. Anglik przejął Derby County, które pałętało się w drugiej lidze, by kilka lat później świętować mistrzostwo kraju oraz półfinał Pucharu Zdobywców Pucharów.

Następnie, podobne osiągi miał z będącym początkowo na zapleczu First Division Nottingham Forest. Zanotował jednak „delikatny” progres. Do triumfu w lidze dołożył tym razem dwa Puchary Europy. Z rzędu…

Niemniej, między tymi triumfami Clough zanotował poważny zastój w karierze. Leeds United. O tym epizodzie w karierze legendarnego menedżera opowiada film z 2009 roku.

Damned-United-Arms-Crossed-Again

Oglądamy drobiazgowo przedstawione 44 dni, które spędził na Elland Road. Naprzemiennie pokazywane są też początki Anglika w Derby County. Motorem napędzającym akcję jest początkowe uwielbienie, a potem rosnące nienawiść i chęć zemsty wobec Dona Reviego, jego poprzednika w Leeds. Obsesyjną manię pokonania starszego trenera doskonale ukazał odtwórca głównej roli, Michael Sheen.

Gdyby kino sportowe nie było ignorowane przez Akademię Filmową, to Walijczyk miałby zapewnioną co najmniej nominację do Oskara. Na Youtube można znaleźć oryginalny wywiad Clougha i Reviego z Johnem Motsonem, który odtworzono również w „Damned United”. Sklonowany. Gesty, mimika, zachowanie. Sheen wykonał kawał dobrej roboty, co widać w każdej sekundzie, każdej sceny, w każdym kadrze dzieła Hoopera.

Reżyser, jak na Brytyjczyka przystało, doskonale odwzorował realia niższych angielskich lig sprzed kilkudziesięciu lat. Nie ultranowoczesne szatnie przy Ettihad Stadium, a wyblakłe, zgrzybiałe pomieszczenia z prowincji. Nie równiutko przystrzyżona trawa, a kupa błota z wielkimi kałużami przed polem bramkowym. Do tego Clough i jego asystent, Peter Taylor, z piwkiem w ręku, jeżdżący rozklekotanym wozem po miasteczkach w poszukiwaniu jakichkolwiek chętnych zawodników do zespołu. Darmowa reklama „Against Modern Football”.

Film powstał na podstawie książki Davida Peace’a, więc niektóre sytuacje są przekoloryzowane, a fakty nieco zmienione. Przykładowo, Clough w rzeczywistości zdążył poprowadzić Brighton&Hove Albion w 32 meczach, nim zdezerterował do Leeds, a nie, jak pokazano w filmie, zaraz po podpisaniu kontraktu z obecną drużyną Tomasza Kuszczaka. Dodatkowo, pogodzenie się Taylora i Clougha miało miejsce już po roku pracy tego pierwszego w Nottingham Forest – a nie, gdy menedżer był bezrobotny.

the-damned-united-20090615010235215_640w

To są jednak detale, nie mogące wpłynąć na ogólną ocenę. Ocenę, dodajmy, bardzo wysoką.
Jeśli lubisz dobre kino – powinieneś to zobaczyć. Jeśli lubisz i futbol i dobre kino – ten obraz powinien być w Twoim Top 3 do obejrzenia. Natychmiast.

Tomasz Gadaj