Seans piłkarski (54). Wciąż idę swoją drogą

Krótki dokument poświęcony jednemu z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy lat 90-tych.

Telewizyjna produkcja w reżyserii Włodzimierza Kuligowskiego z 2008 roku zawiera sporą ilość wypowiedzi ludzi znających byłego pomocnika z Białegostoku.

Film zaczyna się od pokazania oficjalnej części gali, na której ogłoszono Sportowca Roku w Polsce. Został nim Marek Citko. Kiedy odbierając nagrodę zabrał głos, w jakiejś mierze nie krył zaskoczenia z takiego rozstrzygnięcia plebiscytu. Myślę, że ten fragment nieprzypadkowo znalazł swoje miejsce w tym dokumentalnym materiale. Tego młodego wówczas gracza Widzewa Łódź charakteryzowała bowiem skromna postawa, pełna prawdziwej pokory.

Wielka kariera stała przed nim otworem; filigranowy technik właściwie jednogłośnie uznany został w kraju zawodnikiem o nieprzeciętnych możliwościach. Ta jednak nie trwała długo, boleśnie przerwana przez skomplikowaną kontuzję ścięgna Achillesa. Wychowanek Włókniarza Białystok w każdym razie czarował do pewnego czasu publiczność, która długo czekała na objawienie się gracza w Polsce o takich możliwościach i o takim formacie. Film jest dokładnie o tym, jak on sam radził sobie z pewnymi przeciwnościami losu.

Bardzo dużą rolę odegrała w jego życiu wiara w Boga, rodzina oraz przyjaciele. Pierwszy raz zwrócił się poważnie w kierunku religijności, kiedy popadł w uzależnienie od gry na automatach. Trwonił w tamtym okresie (za czasów występów w juniorach), jak sam przyznał w tym materiale, czas i pieniądze. Udało mu się nad tym zapanować i pokonać hazard.
Modlitwa pomogła mu również zapewne później, kiedy wszedł na szczyt, stając się popularnym człowiekiem, na którym nie utrzymał się zbyt długo.

uid_9dcfa16baee2613503872a99c2036ff31350284464573_width_620_play_0_pos_0_gs_0_height_348

Kontuzja, jej nieprawidłowe leczenie i szereg późniejszych powikłań, przekreśliła wszelkie spekulacje na temat transferu do jednego z wielkich europejskich klubów.

Lekko więc nie było, bo uraz faktycznie był paskudny, o czym powiedział leczący później piłkarza (przy kolejnych komplikacjach) Dr Robert Śmigielski. Standardowa operacja przy tego typu kontuzji trwa około półtorej godziny. Opiekujący się zawodnikiem wyżej wspomniany lekarz wykonywał ją przez siedem godzin.
Czuł też, jak powiedział ten specjalista w dziedzinie medycyny sportowej, pewną presję i znacznie większą odpowiedzialność niż miało to zazwyczaj miejsce przy takich zabiegach. Pacjent nie był „anonimowy”, a większość zdecydowanie przekreślała jego powrót do sportu.

Po jakimś czasie wrócił jednak na murawę, ale nie to było oczywiście najważniejsze w filmie „Wciąż idę swoją drogą”. Nauka płynąca z licznych doświadczeń w stosunkowo młodym wieku mocno ukształtowała tego bohatera, dla którego każda chwila w życiu postrzegana jest jako dar…

W pewnym sensie świetnym rozwinięciem i uzupełnieniem tematów zaledwie muśniętych w tym krótkometrażowym dokumencie, który obejrzałem dzięki stacji TVP Historia – a którego w „sieci” niestety nie znalazłem, jest ten oto obszerny materiał. Polecam.

Paweł Król