Seans piłkarski (55). Gra o wszystko

Czyli o awans do finału Pucharu Zdobywców Pucharów w 1970 roku.

Krótki film dokumentalny zrealizowany przez Mariusza Waltera jest nieprzeciętnym zapisem atmosfery na Śląsku przed, w trakcie i po meczu Górnika Zabrze z Romą…

Jest czarno-biały i trwa raptem 26 minut. Nie ma w nim męczących obrazów ilustrujących „gadające głowy”, jak to poniekąd bywa w filmach dokumentalnych. Nazwałbym go raczej precyzyjną robotą, na którą składają się bezcenne ujęcia, świetnie ilustrujące klimat piłkarskiego święta.

Zaczyna się od rejestracji przez ruchomą kamerę przylotu włoskiej ekipy do Polski na rewanżowe spotkanie (w Rzymie był remis 1:1). Widać komitet powitalny utworzony przez polskich działaczy, witających kwiatami przyjezdnych.

Kolejne kadry przedstawiają również ruch uliczny przed oczekiwanym z napięciem rewanżem. Widać, że „na mieście” panuje spory gwar: szybko przemieszczających się ludzi i sporą ilość pojazdów na drogach.

Jako że Włosi uwielbiają dobrze zjeść, pokazane jest również dogadywanie z Polakami jadłospisu, w którym nie brakuje odpowiedniej szynki, kurczaka i wina czerwonego.

Górnik z kolei odbywa jeszcze trening, gdzie z mozołem uwijają się jego piłkarze. Na twarzach widać trud zajęć, ale i niesamowite skupienie oraz niezbędną koncentrację. Na przykład Hubert Kostka uwija się jak w transie. Inni nie pozostają w tyle…

Pierwszy gwizdek o 17:30. Ulice miasta już coraz bardziej opustoszałe. Ludzie gromadzą się gdzie tylko mogą, aby zobaczyć mecz tej rangi.

Narzekają, ale z uśmiechem na twarzy, górnicy, którzy muszą zjechać pod ziemię do swojej pracy. Nie tracą jednak optymizmu i większość typuje wygraną drużyny z Zabrza.

Blisko 100 tysięcy widzów tego dnia na stadionie Śląskim przyszło zobaczyć rywalizację półfinalistów PZP. Pod stadionem, na krótko przed rozpoczęciem meczu, widać pomysłowo przygotowane przez kibiców transparenty. Hasła typu: „Koniec kariery trenera Herrery” nie należą do obrazków rzadkich. Będącego u szczytu formy Włodzimierza Lubańskiego fani stawiają niemal na pierwszym miejscu w tych przygotowanych hasłach. Jednym z uchwyconych jest np. „Gdy Lubański naciera rwie włosy Herrera”, pisownia oryginalna – dosłownie i w przenośni.

Nic jednak nie dorówna czołu jednego z autokarów w pobliżu stadionu, na które doczepiony został materiał z napisem „Górnicy! Jak Sobieski – do Wiednia!! Bo chwila jest odpowiednia”…

Kamera zagląda też do szatni obu drużyn. Najpierw do włoskiej, gdzie robione są jeszcze niewielkie masaże, a także dobierane i przykręcane odpowiednim narzędziem kołki do butów.

Górnik zaś już ma odprawę. Trener Michał Matyas udziela swoim podopiecznym ostatnich wskazówek. Pytań nie ma żadnych. Pozostaje tylko wyjść na murawę i pokazać, że nie jest się gorszym…

Jak wiadomo z historii: Górnik po zaciętym meczu zremisował po dogrywce 2:2. Później zagrał jednak trzeci, dodatkowy mecz przeciwko Romie – w Strasburgu. Takie to były kiedyś zasady. Co więcej, we Francji po raz trzeci! padł remis (1:1), a o definitywnym zakończeniu rywalizacji zadecydował rzut monetą! W finale w Wiedniu zabrzanie nie dali rady Manchesterowi City, przegrywając 1:2. Jakimś jednak pocieszeniem może być tytuł króla strzelców tamtej edycji dla Lubańskiego (7 goli).

Opisanej powyżej dalszej drogi do finału film nie zarejestrował, chciałem po prostu w gwoli ścisłości o tym przypomnieć…

Nie sposób mi nie docenić „Gry o wszystko”. Uwielbiam takie czyste, jakoś szczególnie dokładnie niearanżowane wcześniej, zapisy rzeczywistości. A w tym krótkim metrażu widać wszystko jak na dłoni. Nie ma on po prostu, w mojej ocenie oczywiście, zbędnego ujęcia. I chociaż nie zawsze przywiązuję wagę do nagród filmowych, to warto może wspomnieć, że „Gra o wszystko” została doceniona na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Sportowych w Oberhausen w 1970 r.

000385XWIAXR5B9B-C116-F4

Tym większa szkoda, że nie znalazłem go w sieci – żeby tutaj, poniżej, zamieścić. Zainteresowanych odsyłam jednak do śledzenia programu stacji TVP Historia.

Paweł Król