Seans piłkarski (62). Saturday

Krótkometrażowy film w brytyjskim stylu.

Gdzieś w Anglii. Sam Ward (w tej pierwszoplanowej roli Danny Husbands) na co dzień pracuje w niewielkim magazynie z książkami. Jest osobą po trzydziestce i w wolnym czasie gra w piłkę w jednej z amatorskich drużyn. Jego sytuacja zaczyna się jednak komplikować.

W piłkarskiej szatni, chociaż jest to tylko pomieszczenie wypełnione nieprofesjonalnymi graczami, nie brakuje trenera, który poważnie traktuje zajęcia treningowe. Stąd też po jednym z treningów ten zwraca uwagę „Wardiemu” (jak nazywają wszyscy wokół głównego bohatera), że nie będzie tolerował spóźnień. To nic, że powodem są kłopoty z samochodem tego drugiego, a na nowsze auto zwyczajnie brakuje pieniędzy.

Na dodatek zbliża się mecz, w którym „Wardi” ma ustąpić miejsca w podstawowym składzie jednemu z młodszych zawodników. Taki komunikat ze strony sztabu trenerskiego nie wprawia go w dobry nastrój. Jednocześnie pada również propozycja, żeby zastanowił się nad własną przyszłością i może raczej związał plany z pomaganiem w trenowaniu innych, czego początkowo on sam nie dopuszcza do myśli. Za takim pomysłem czy propozycją przemawia doświadczenie Sama, który w przeszłości przez dwa sezony był zawodowym piłkarzem, a kolejnych kilkanaście lat spędził na grze w amatorskich ligach.

Sam, ewidentnie zanurzony we własnych myślach, próbuje ambitnie podejść do rozwiązania problemów. Zwraca się z prośbą do jednego z kolegów o możliwość dodatkowych zleceń na pakowanie i rozwożenie książek w weekendy. W taki sposób byłby w stanie spłacać ewentualne raty za nowszy pojazd, o pozyskanie którego zwrócił się do tegoż kolegi.

Kiedy w sobotni dzień Sam zabiera się do pracy, jakoś nie jest w stanie pozbyć się myśli o porzuceniu gry i odpuszczeniu meczu. W pewnym momencie, w którym wypełniony przez niego karton rozpada się i jego zawartość ląduje na podłodze, mówi „dość”. Nie chce też więcej słuchać docinek ze strony innych, np. o stanie jego kolana, które jest narażone na spore obciążenia. Na spotkanie więc dojeżdża i zasiada na ławce.

Dostaje szansę w drugiej połowie przy stanie 0:1. Wchodzi na plac i potrafi rozruszać grę. Wychodzi na pozycję, przyjmuje piłkę i sporo widzi. Mecz kończy się dzięki temu wyjazdowym remisem 1:1.

Na koniec nie brakuje gratulacji dla Sama, m.in. od jego dziewczyny Nat (Nathalie Cox), która oglądała występ na stadionie.
Koledzy z drużyny także nie zawiedli i sprawili „Wardiemu” miłą niespodziankę. Samochód, na który zrobili solidarnie zrzutkę, przykryli klubową flagą i po rozegranym meczu odsłonili. Główny bohater nie krył radości z takiego prezentu i skomentował sprawę krótko: przyszłemu trenerowi nie wypada się więc spóźniać na zajęcia…

Na wstępie nawiązałem do brytyjskiego stylu. Oglądając ten trwający 25 minut film, miałem bowiem wrażenie, że w tej krótkiej fabule udało się autorowi znaleźć miejsce na odrobinę humoru przy dość poważnej treści. Nie jest więc wyłącznie gorzko i dramatycznie. Poza tym David Anderson zamyka całą historię pozytywnie. Wierzy, że w przyjaźni czy koleżeństwie siła, i że można wspólnie wiele zdziałać. Jak również w to, że człowiek wraz z upływem lat może się nadal spełniać i być przydatny choćby nawet w nieco innej roli.

Do pewnych minusów zaliczam lekko chaotyczny początek. Do największych plusów należy za to typowo piłkarska część tego filmu. Jak mecz, to mamy prawdziwy stadion i czuć atmosferę futbolu – co znakomicie ten obraz oddaje…

„Saturday” (2012) obejrzałem w Sundance Channel. W sieci znalazłem jedynie w wersji bez polskiego tłumaczenia:

Kolejne emisje w Sundance Channel: wtorek, 11 października – 1:35, 9:35 17:35.

Paweł Król