Seans piłkarski (69). Piłkarski poker

– Ja jestem uczciwy! Zapłacili za 3:0, będzie 3:0.

Końcówka sezonu w naszej ekstraklasie przypomniała o czasach szczęśliwie minionych. O sędziach z pomrocznością jasną, bramkarzach, którzy zapominali, dla której drużyny grają, ligowych wyjadaczach zrozpaczonych faktem, że nowy, czarnoskóry kolega nie zorientował się w niuansach ligowych i zapakował bramkę, ciesząc się zresztą jako jedyny spośród całej ekipy…

Teraz Rafał Siemaszko ręką przybił gwóźdź do trumny, do której zapakowano Ruch Chorzów, przy doskonałej asyście Tomasza Musiała, a zawodnicy Zagłębia Lubin i Arki Gdynia ustawiając mecz, byli równie subtelni, jak gość puszczający bąka w kościele. Tak wyglądała końcówka naszej ligi.

Trochę wcześniej piłkarską Hiszpanię rozgrzała kolejna debata, rozgrzewana również przez barcelońskch dziennikarzy. Czy Málaga, trenowana przez madridistę Míchela podłoży się walczącemu o tytuł Realowi Madryt. Szkoleniowiec Boquerones to miły typ, więc spokojnie odpowiedział, że nie, natomiast właściciel klubu z La Rosaleda, Abdullah Al Thani, perorował o „katalońskich szumowinach”. Któraś z gazet barcelońskich żądała po meczu, żeby zająć się młodym zawodnikiem Málagi, który popełnił błąd przed golem Cristiano Ronaldo, ale to już tamtejszy folklor. Tak czy siak, Real musiał się napocić, żeby przypieczętować tytuł, a bodaj najlepszym zawodnikiem Królewskich był Keylor Navas. Bramkarz. Można? Można. Można też dać ciała jak Zagłębie.

Oczywiście nie ma co porównywać ustawki Miedziowych z drużyną Leszka Ojrzyńskiego do naszej kopanej z lat 80., ale kolejną emisję „Piłkarskiego pokera” (w TVP Seriale) odebrałem jako przypadkowy, ale ironiczny komentarz do ostatnich wydarzeń w polskiej lidze.


Najbardziej znany kadr z filmu. Laguna i Łapówka

Pamiętam wrażenia, jakie wywołał u niektórych film Janusza Zaorskiego. Tzn. nie te pierwsze (nie jestem aż tak stary), ale nieco późniejsze, i głos jakiegoś dziennikarza z dużej gazety: „no, ale to przesadzone, co w filmie pokazali”. Oj, ciekawie byłoby poczytać o roli naszych żurnalistów w korupcji w polskiej piłce.

„Piłkarski poker” to film kultowy. Składają się na to m.in. wspaniała obsada oraz kapitalne teksty które dziś cytujemy:


Śp. Henryk Bista genialnie zagrał oburzenie

Ciekawiło mnie, czy faktycznie jest taki dobry, jakim go zapamiętałem.

Fabuły filmu nie ma sensu przypominać. Jeśli ktoś nie widział, a jest jej ciekawy, odsyłam do strony FilmPolski.pl. Tam też znajdujemy znamienną wypowiedź reżysera, Janusza Zaorskiego: „Polska piłka nożna toczy się po równi pochyłej. Wyniki i jakość gry są uzależnione od wartości pieniądza. Na trybunach siedzi kilka lub kilkanaście tysięcy naiwnych kibiców. Czekają na wynik nie wiedząc, że ustaliło ten wynik wcześniej kilka osób”.

„Piłkarski poker” funkcjonował w mojej pamięci niemal jako film genialny, coś jak „Wielki Szu” Sylwestra Chęcińskiego. W sumie nie wiem, czy warto było go włączać po latach, bo czar trochę prysł. To dobre kino, ale daleko mu do najlepszych polskich filmów. Warto popatrzeć na bardzo dobrych czy wybitnych polskich aktorów (Janusz Gajos, Jan Englert, Bronisław Pawlik, Marian Opania, Mariusz Dmochowski, Henryk Bista, Krzysztof Zaleski i inni), tych wciąż aktywnych, jak i tych, których już nie ma wśród nas. Dobrze się to ogląda, ale jednak odniosłem wrażenie, że czas nie był do końca łaskawy dla dzieła twórcy „Matki Królów”.

Piłka nożna, panienki, wóda, femme fatale (o pięknej ksywie „Łapówka”, grana przez urodziwą Małgorzatę Pieczyńską), humor – typowo męskie kino, które warto zobaczyć. Mecze są dobrze pokazane (co nie jest regułą w filmach o futbolu), pojawiają się słynne postacie świata piłki (Kazimierz Górski, Dariusz Szpakowski, Dariusz Dziekanowski)… Widać, że Zaorski to prawdziwy kibic, więc „Piłkarski poker” to wiarygodna historia. Pokazana jest jednak z przymrużeniem oka i podejrzewam, że np. zakładanie „spółdzielni” odbywało się jednak w bardziej chamski sposób; zapewne dawni prezesi nie wysławiali się tak ładnie, jak Jan Englert.

Oczywiście można się przyczepić do Zaorskiego o to, że prowadząc narrację raczej w klimacie komediowym, bagatelizuje problem alkoholizmu i upiększa nieco tzw. komunę, ale z drugiej strony jest to film nieco barejowski (choć to nie ta klasa): niby jest wesoło, ale jednak nie trzeba wiele, by zobaczyć potworny syf. Czasem scenariusz się nie klei, a archiwalne filmy, na których Laguna i Olo wyglądają tak samo, jak współcześnie, to niewypał.

Dziś niby nasza piłka jest czysta, ale prezes PZPN potrafi zauważyć, że Górnik Zabrze zaczął wygrywać, gdy trener odstawił starych zawodników i postawił na młodych. No i że co to za problem pojechać do Czech i obstawić u buka. Tam, gdzie kasa, muszą być przekręty. Nie zmienia to jednak faktu, że czasy udanie przedstawione przez Zaorskiego, należą do przeszłości. Przynajmniej na poziomie ekstraklasy.

***

„Piłkarski poker” (reż. Janusz Zaorski; Polska 1989; 101 min.)

Marcin Wandzel