Seans piłkarski (70). Michał Pazdan. Chluba Nowej Huty

Dzisiaj jest rozpoznawalnym i uznanym zawodnikiem. Niezmiennie jednak pozostającym bardziej na uboczu.

Pracowitość, systematyczność, upór i upodobanie do twardej gry – to jedne z cech wyróżniających stopera Legii Warszawa i reprezentacji Polski.

Reportaż TVP Sport jest podzielony na cztery krótkie rozdziały. Wypowiadają się w nim osoby związane z Krakowem, Nową Hutą, Hutnikiem: od byłego kolegi z drużyny z Suchych Stawów i trenerów, przez brata Michała – Tomasza, po prezesa klubu, w którym zaczynał karierę, Leona Tokarza.

Głos zabiera w końcu sam bohater tego materiału, którego widzimy siedzącego w piłkarskiej szatni drużyny z Łazienkowskiej. Opowiada trochę o swoich początkach, jakie są mu też przypominane.

Nie brakuje w tym wszystkim anegdot. Jak np. ta, kiedy w swoim czasie udał się z drużyną Hutnika na mecz do Przemyśla. Wówczas nie zostały odpowiednio wyliczone miejsca w autokarze i o jedno było za mało, aby wszystkich odpowiednio pomieścić. Nie wahając się, jako jeszcze młody piłkarz, ale już podstawowego składu, usiadł w mniej komfortowych warunkach…

Nie obyło się także w tym filmie bez porównań, których nie trzeba było szukać daleko. Albowiem w HK zaczynał i grał przecież inny silny charakter, Marcin Wasilewski. To jednak trochę inny typ od M. Pazdana, jeśli można tak powiedzieć, ale pewnych podobieństw między nimi śmiało można się doszukać.

W latach 2004-2007 „Pirania”, jak nazwał go niegdyś były holenderski selekcjoner Polaków, był graczem Hutnika. Później zdecydował się na sprawdzian w Górniku Zabrze, gdzie dość potajemnie się udał (jak tłumaczył: miał obawy, czy ówczesny klub wyrazi zgodę na jego ewentualne przejście do wielokrotnego mistrza Polski) i pozytywnie przeszedł testy. W Zabrzu spędził pięć sezonów. Następne trzy już w Jagiellonii Białystok, skąd trafił do stolicy.

Teraz ma 29 lat. W Ekstraklasie wystąpił przeszło 230 razy. Udanie zaprezentował się na ostatnich mistrzostwach Europy we Francji, gdzie stanowił zgrany duet z Kamilem Glikiem, a także pozostałymi obrońcami. Po cichu mówi się, że może opuści Warszawę i przejdzie do jakiegoś zagranicznego klubu. Możliwe, że tak się wkrótce stanie – chociaż daleki jestem od spekulacji na ten temat. Liczą się dla mnie głównie sprawdzone, potwierdzone informacje, ale to uwaga czysto na marginesie.

Ostatecznie przykład lewonożnego środkowego obrońcy z Krakowa pokazuje, że ciężką pracą można wynagrodzić sobie pewne rzeczy.
Godna szacunku w tych czasach jest także jego niewątpliwa skromność, jakże daleka od bycia w centrum uwagi. To wciąż, jak podkreślają osoby znające go lepiej, ten sam człowiek.

Dokument o nim można obejrzeć tutaj:

Paweł Król