Seans piłkarski (87). Gry domowe

Film dokumentalny o twardej rzeczywistości, gdzie nie ma miejsca na taryfę ulgową.

Przyciągnął mnie w nocy do ekranu, a to nie zdarza się zbyt często. Pokazała go telewizyjna Dwójka.

Szereg szaroburych wieżowców na przedmieściach Kijowa. W jednym z nich mieszka bohaterka tej historii, dwudziestoletnia Alina. Już sam początek wskazuje na to, że coś ją łączy z piłką nożną. W niewielkim pokoju wycina z kolorowych gazet znanych piłkarzy. Jednego z nich pozbawia głowy, dodając przy tym słowo „przepraszam”, w zamian przyklejając własną.

Na ścianie wisi też zdjęcie kobiecej reprezentacji Ukrainy, w której chciałaby kiedyś wystąpić. Zresztą dziewczyna właśnie trenuje piłkę. Ma predyspozycje do tego, widać na pierwszy rzut oka. Jest bardzo silna, wręcz barczysta, szybka i zdecydowana. Nie unika przeciwniczek, próbuje indywidualnego grania.

Jej drużyna ma charyzmatyczną trenerkę, której przemowy kilka razy autorka filmu uchwyciła. Każdorazowo, w kilku konkretnych zdaniach nauczycielka futbolu potrafiła wyrażać to, czego oczekuje od innych.

A więc piłka w życiu Aliny to jedno. Druga strona egzystencji to codzienne napięcie, wynikające z powodu utraty matki, która – jak dowiadujemy się na wstępie za pomocą informacji tekstowej na ekranie – i tak wcześniej nie była dla córki wystarczającym wsparciem, co jest delikatnie przeze mnie napisane. Chorowała i zmarła. Od tej pory wszystko zaczęło spoczywać na barkach młodej piłkarki. A oznacza to ogrom obowiązków, odpowiedzialność i wielką troskę.

Zajmuje się ona dwójką kilkulatków, czyli jej młodszym rodzeństwem. Mieszka z nimi jeszcze babcia oraz mężczyzna w średnim wieku o imieniu Roman, który jednak nie wnosi do tej rodziny właściwie niczego. Co więcej – nie jest jasno powiedziane, jaką rolę odgrywa.

Alina radzi sobie dzielnie: sprząta, gotuje i pomaga w edukacji najmłodszym domownikom. Kamera, jak się dowiedziałem, przez blisko rok rejestrowała jej starania.

Z rozmów z trenerką wynikało, że nie zawsze się wyrabiała i opuszczała zajęcia treningowe. Sama potrafiła wykonać do niej telefon i zapytać o perspektywę dalszej gry, o otrzymanie następnej szansy. Dostała taką, co można wywnioskować na podstawie kolejno pojawiających się w filmie scen. A jedna z nich przedstawia nawet fragment z letniego obozu, który miał przygotować drużynę do sezonu. Jest na nim także Alina.

„Gry domowe” Alisy Kovalenko to kilkadziesiąt minut poruszającego materiału. Na taki obraz składa się biedne otoczenie, w którym przyszło dorastać w maksymalnie przyspieszonym tempie. Alina to może niezbyt wygadana dziewczyna, ale wystarczająco zdeterminowana. Nie chce rezygnować z pasji do futbolu. Nie zaniedbuje przy tym bliskich. Nie użala się specjalnie. A potrafi być zorganizowana, bez dwóch zdań. Dobitnie jest to przedstawione w scenie, kiedy potrzebnych jest kilkaset hrywien na wyprawkę szkolną. Wraz z koleżanką idzie na bazar, pozbywa się używanych przedmiotów, w tym butów piłkarskich, dzięki czemu będzie mogła kupić na rozpoczęcie roku szkolnego niezbędne rzeczy rodzeństwu.

Jak pokazały napisy końcowe, Alinie udało się trafić do reprezentacji Ukrainy. W tym trudzie znalazło się zatem miejsce na spełnienie marzenia.

Paweł Król