Seans piłkarski (88). Le K Benzema
Dokument, jak twierdzi Netflix, o „kontrowersyjnym piłkarzu”. Karim Benzema swoje w życiu nawywijał, nie potrafię jednak myśleć o nim jako o zawodniku kontrowersyjnym.
Czytałem niedawno ciekawe wypowiedzi Ivána Helguery, byłego zawodnika Realu Madryt. W ogóle mam wrażenie, że często hiszpańscy piłkarze są nieco mądrzejsi od swych kolegów po fachu z innych krajów. Z drugiej strony, co ja wiem np. o graczach z Norwegii czy Grecji?
Otóż Helguera uznał Monsieur (tak go tytułują hiszpańscy komentatorzy, gdy zrobi na boisku coś spektakularnego) Benzemę za najlepszą „dziewiątkę” na świecie. Polakowi wypada się tylko zbuntować, uśmiechnąć z politowaniem i za numer jeden uznać Roberta Lewandowskiego (Urugwajczykowi zrobić to samo i wskazać Luisa Suáreza, Anglikowi – Harry’ego Kane’a, pewnie przedstawiciele innych narodowości też mieliby swoje, patriotyczne typy).
W sumie sam bym tak zrobił (abstrahując nawet od narodowości), ale jednocześnie wyobrażam sobie Karima robiącego to swoje (i zidane’owskie, co nie jest bez znaczenia) „pff…”, i mówiącego, że każdy ma prawo do swej opinii, akurat jego opinie ludzi, którzy nigdy nie grali w piłkę na światowym poziomie, nie interesują, a – gdyby się bardziej nakręcił – pytającego retorycznie o to, ile Pucharów Europy ma na koncie Lewy, a ile on. Poza tym nie ma przecież wiele mniej poważnych rzeczy niż rankingi.

Brzmi to zarozumiale, nieprzyjemnie i – w czasach, gdy łapiąc za rękę złodzieja, zamiast dzwonić na policję, zaczynamy rozmyślać nad zasadnością „proletariackich zakupów” – politycznie niepoprawnie. Dodajmy do tego problemy takie, jak sekstaśma; podejrzane przyjaźnie; oskarżenie skierowane w stronę Didiera Deschampsa, że ten ulega presji rasistowskiej części społeczeństwa francuskiego; czy nawet… zdjęcie z chronionym gadem bądź płazem wrzucone do sieci, co też wywołało mały skandal – i mamy obraz głupka oraz osoby tak kontrowersyjnej, że Zlatan Ibrahimović wypada przy Benzie równie ciekawie, jak informacja o smoothie przygotowanym przez żonę Lewandowskiego.
A jednak Benzemę postrzegam od lat jako chłopaka niegłupiego i takiego raczej nieszkodliwego, nieśmiałego. Zresztą sam mówi o tym, że jak spotyka się z kimś, kogo dobrze zna – jest OK, ale posadźcie mnie w pokoju z kimś, z kim wcześniej nie miałem przyjemności – nie odezwę się przez cały dzień.
Osobowość byłego gracza OL (kontrast między jego wycofaniem a tym, ile zdążył nawywijać); skrajne opinie na temat jego gry; skandal (wygląda na to, że dęty), który zaowocował wypadnięciem z kadry Tricolores; porównanie siebie do Formuły 1, a Oliviera Giroud do wyścigu gokartów (genialne, swoją drogą)… Przypomnijmy też sytuację z Realu Madryt. Gonzalo Higuaín złapał kontuzję, więc José Mourinho na konferencji prasowej powiedział, że na polowanie miał pójść z psem, a zostało mu wzięcie ze sobą kota, czyli Benzemę (jeszcze lepszy tekst niż ten o wyścigach), czym wyprowadza mocny cios w ego Francuza. Jednak Karim w końcu puka do drzwi The Special One, by wyjaśnić „pewne kwestie”. Od tego momentu pozycja byłego napastnika Lyonu w drużynie Portugalczyka staje się dużo lepsza.

Karim Mostafa Benzema jest źródłem tylu anegdot i mniej lub bardziej mądrych opowieści, że dobry film o nim mógłby nakręcić nawet Tommy Wiseau. A co dostajemy od Florenta Bodina i Damiena Piscarela?
Dwugodzinne – fakt, że świetnie zrobione i pełne ciekawych archiwaliów – flaki z olejem. Myślę, że bierze się to stąd, że „Le K Benzema” jest nie tyle filmem o Benzemie, ile… filmem Benzemy.
Choć uczciwie trzeba stwierdzić, że nie wszystkie opinie na jego temat, jakie pojawiają się w tym dokumencie, są jednoznacznie pozytywne. No i, jak twierdzą twórcy filmu, Didier Deschamps nie skorzystał z okazji przedstawienia swego punktu widzenia (pokazane zostały jego wypowiedzi z konferencji prasowych). Czyli, w teorii, nie miała to być hagiografia.
Już widzę, jak Karim – człowiek, którego autentycznie kochają Zinédine Zidane i Florentino Pérez – na tle czterech Pucharów Europy mówi: „Pff… Jak nakręcą film o tobie, chętnie go obejrzę”.
***
„Le K Benzema” (reż. Florent Bodin / Damien Piscarel; Francja; 2017; 120 min.) . Do obejrzenia na Netflixie.
Marcin Wandzel