Seans piłkarski (90). Kaiser – piłkarski oszust wszech czasów

Istotna w temacie tego filmu jest wyjściowa informacja, która mówi, że tylko niektóre wydarzenia w nim przedstawione są prawdziwe.

Miały rzekomo miejsce w latach 80. i 90. XX wieku. Ich bohaterem był przybrany piłkarz Carlos Henrique Raposo, znany też jako Kaiser.

Wykorzystał on kontakty, jak również fizyczne podobieństwo do Renato Gaúcho – byłego długowłosego napastnika Gremio, który z klubem tym wygrał Copa Libertadores w 1983 roku – żeby zwodzić kolejnych działaczy i opinię publiczną w Brazylii.

Swoją misję nabijania w butelkę rozpoczął daleko od Rio de Janeiro, w odległej o 9 tysięcy kilometrów Korsyce. Tam podobno grał, konkretnie mówiąc, w Gazélec Ajaccio.

W tamtym okresie nie było takiego swobodnego dostępu do informacji. Wszystko więc niby w jego ojczyźnie wyglądało później wiarygodnie. Miał zdjęcia w klubowym stroju z Francji, jaki i posiadał klubową legitymację. Ostatnie słowo zakończonego zdania przypomina swoją drogą, że kiedyś taki dokument miał w świecie sportu znaczenie…

Po powrocie do Brazylii Kaiser korzystał ze statusu piłkarza na całego. Podpisywały z nim umowy kolejne kluby. Nikt za to nie mógł zobaczyć go w prawdziwej grze, żeby zweryfikować, ponieważ szybko potrafił wymyślać kontuzje.

Był za to powszechnie lubiany. Prowadził bogate życie towarzyskie. A kluby… nocne stały przed nim otworem, zwłaszcza że wprost podszywał się pod wspomnianego wcześniej R. Gaúcho. Zdobywał kobiety szukające przygód, które na słowo piłkarz traciły głowę.

Znały go takie sławy brazylijskiej piłki, jak Carlos Alberto czy Bebeto, o czym z rozbawieniem wspominają w filmie. Drugi z nich mówił, że sama gra w popularnego dziadka z Kaiserem w środku wywoływała wśród uczestników tej treningowej zabawy salwy śmiechu.

Sam Kaiser w dość oryginalny sposób odnosi się w tym dokumencie do swojej przeszłości. Przyznaje otwarcie, że kluby także potrafią oszukiwać piłkarzy i nie widzi w tym nic gorszącego, że w końcu ktoś – tak, jak zrobił to on – potrafił je nabrać.

Zauważa przy tym, że jego transfery wzmagały niejako podwójną satysfakcję. Najpierw wywoływały zainteresowanie połączone z radością, że kogoś tak rozreklamowanego dany klub sprowadza. Następnie z faktu, że może się go pozbyć. Cóż za radosna ulga, chciałoby się powiedzieć.

Film „Kaiser – piłkarski oszust wszech czasów” to w dużej mierze po prostu rozrywka. Porównałbym ją właśnie do dawnej gry Canarinhos, który była jakże efektowna i jednocześnie bardzo skuteczna. Na zewnątrz jawiła się jako piękna zabawa, taką przybierała formę, ciesząc kibiców.

Jedynie pod koniec dokument z 2018 r. przełamuje rodzaj komizmu, rozbawienia, idąc w poważne tony. Carlos „Kaiser” Henrique Raposo zaczyna wówczas ze wzruszeniem mówić o trudach swojego życia. I o tym, że łatwiej było mu podszywać się pod innych. Nie zadając sobie właściwie pytania, kim on sam tak naprawdę jest.

Kto nie zna jeszcze jego historii, może zobaczyć ją tutaj:

Warto zajrzeć też do jego statystyk. Wystarczy wpisać odpowiednie słowa. Ilość zer robi wrażenie, że tym zabawnym stwierdzeniem pozwolę sobie zamknąć temat.

Paweł Król