Seans piłkarski (91). Anelka: Piłkarz niezrozumiany
Film o byłym zawodniku m.in. PSG przypomina nieco ten o innym Francuzie, Karimie Benzemie.
Oba dokumenty charakteryzuje ten sam problem: robią wrażenie zrobionych na zamówienie głównych bohaterów. To piłkarze kontrowersyjni (choć nie głupi; kontrowersja w futbolu zazwyczaj oznacza głupotę) i naprawdę ciekawie byłoby prześledzić ich losy (wnikliwy widz zauważy zasadniczą różnicę: Anelka zmieniał kluby co kwadrans, Benz lubi stabilizację: 12 lat w Lyonie, 11 w Madrycie), poznając nie tylko punkt widzenia obu napastników oraz ich kumpli, ale również tych, z którymi mieli na pieńku. Nic z tego. (Gwoli sprawiedliwości trzeba jednak powiedzieć, że przedstawiciele „L’Equipe”, gazety, która zrobiła swego czasu z Anelki czarny charakter, zostali zaproszeni do wypowiedzenia się w filmie, lecz odmówili).

„Dziennikarze to najprymitywniejsza forma życia” – stwierdził kiedyś Lou Reed, pewnie Anelka podpisałby się pod tym. Gdy dwudziestolatkowi w nowym kraju i być może najtrudniejszym do gry klubie świata – Realu Madryt – nie szło i przez kilka miesięcy nie potrafił zdobyć bramki, postanowił ocieplić swój wizerunek, przyjmując zaproszenie największego stołecznego dziennika sportowego, „Marki”. W redakcji zaproszono go do gry w „Fifę”. Co zrobiła „Marca”? Dała później na okładkę swojego gościa i tytuł, który brzmiał bodajże „Wreszcie trafił”. Wtedy Francuz, trudno się dziwić, przestał rozmawiać z mediami.
***
Jeden z byłych kolegów z boiska Nicolasa mówi, że to taki typ, który tłumi w sobie emocje, by potem wybuchnąć nieadekwatnie do sytuacji. Widać, że Anelka nie jest najłatwiejszym charakterem na świecie. Zagrał w seniorskiej karierze nie bez przyczyny w aż dwunastu klubach (wspomniany Benzema zaledwie w dwóch), był bohaterem jednego z największych skandali w historii reprezentacji Francji, a tyle w nim pokory, co w Zbigniewie Bońku.
No, może trochę przesadzam. Na końcu opowieści o koszmarze, jakim był pobyt w Realu Madryt, bohater filmu stwierdza, że była to również jego wina, że dziś nie zachowywałby się w tak niedojrzały sposób.

***
Chętnie obejrzałbym film o Anelce, ale nie taki jak ten, wyglądający jakby został zrobiony na „życzenie” głównego bohatera. Nie zmienia to faktu, że warto na francuskie dziełko rzucić okiem. Dotyczy, co by nie mówić, postaci nietuzinkowej, która wolała – i to nie raz – położyć na szali karierę niż się ugiąć. We mnie ten typ wzbudza „chłodną sympatię”.
***
Można też podyskutować na temat klasy piłkarskiej Anelki. Często jest tak, że gdy jakiemuś piłkarzowi uda się zrobić wyjątkową karierę, to czytamy o nim, że wcale nie był najbardziej utalentowany w swoim roczniku, że inni byli lepsi itd., itd.
Dobrym przykładem jest tu Cristiano Ronaldo. Czasem można odnieść wrażenie, śledząc mniej lub bardziej debilne opinie na jego temat, że zawodnik Juventusu urodził się z dwiema lewymi nogami i jedynie dzięki tzw. tytanicznej pracy został najlepszym strzelcem w historii Realu Madryt. Co prawda jako nastolatek robił wiatrak z zawodników Manchester United i popisywał się zwodami, od których inni mogliby połamać sobie nogi, ale co tam: gdyby Ricardo Quaresma miał charakter Cristiano, byłby najlepszym strzelcem Realu, Barcelony i Chicago Bulls.
Nie było też drugiego takiego kozaka jak Anelka – dowiadujemy się z filmu. Cóż, dość uważnie śledziłem jego karierę i abstrahując od trudnego charakteru Nico, stwierdzam, że nigdy nie był to zawodnik z najwyższej półki. Świetny, wiadomo, ale żaden z niego CR7 czy Messi, nawet nie Benzema czy Luis Suárez.
***
I jeszcze trochę marudzenia.
Pamiętam, gdy kiedyś, na gali Złotej Piłki, Thierry Henry wystąpił w bluzie z podobizną Che Guevary.
W dokumencie Érica Hannezo Anelka porównywany jest do rewolucjonisty z Rosario. Ciekawe, co trzeba mieć w głowie, żeby dziś uznać porównanie do tego bandyty za komplement. Na marginesie, wspomniany „L’Equipe” niedawno przebrał Leo Messiego za Guevarę.

Można się też przyczepić do polskich napisów. Takie kwiatki, jak „Loka” (tak postanowiono odmienić nazwisko Patrice’a Loko) czy „w Arsenale” zamiast „w Arsenalu”, mogą razić (może robił je gość ze spidersweb.pl, który nie potrafi poprawnie napisać imienia byłego zawodnika PSG?). Choć w sumie tragedii – jak na film o piłce – nie ma.
***
A tak w ogóle to Dubaj, w którym mieszka Anelka, wygląda pięknie, ale jest coś w tej – używając nowomowy pewnego biura podróży – „destynacji turystycznej” takiego, że za cholerę nie chciałbym tam mieszkać. No ale Nicolas jest tam szczęśliwy. Choć tego po nim nie widać.

„Anelka: Piłkarz niezrozumiany” („Anelka: L’Incompris”; reż. Éric Hannezo; Francja 2020)
Marcin Wandzel