Seans piłkarski (94). Looking for Milano

Fascynująca wycieczka do Aten, nie najgorszy wypad do Manchesteru. Mediolan okazał się niewypałem.

Zacznijmy od minusów, może potem uda się je trochę przykryć plusami.

To, co najbardziej męczy w filmie Bernarda Faroux (reżyseria) i  Oliviera Wickera (scenariusz), to typowo (?) włoski chaos, a przecież twórcy „Looking for Milano” są Francuzami.

Jakieś przykłady? Słuchamy o Interze, który w 2010 r. wygrał Puchar Europy. Kapitalny gang José Mourinho, grający na niewiarygodnej intensywności. No więc sezon 2009/2010, potrójna korona, lepiej być nie może. Zaraz jednak mieliśmy kolejny i totalną wtopę – I Nerazzuri nie byli nawet cieniem samych siebie. W filmie nie pada ani jedno słowo o tym, że Mou siedział już w Madrycie, a portugalskiego narwańca zastąpił technokrata Rafa Benítez. Jak pamiętamy, ta zmiana na trenerskim stołku miała znaczenie stosunkowo zasadnicze.

No ale szukajmy plusów. Jest tu parę ciekawostek historycznych, jest ten wał Berlusconi, jest – oczywiście – pokazanie kibicowania z punktu widzenia zwykłych fanów. O, na przykład taka dwójka, kibice Interu. Goście kupują bilety na Derby della Madonnina, ale te okazują się fałszywe, więc nie mogą wejść na mecz. Jadą więc na chatę, siadają przed telewizorem i oglądają konkretny wpierdol, jaki zbiera od Milanu ich ukochana drużyna. No ale biorąc pod uwagę, że jeden z nich zamawia potem w kawiarni milanisty „kawę z kilkoma kroplami goryczy”, to chyba mu się należało.

Wspomniałem o Silvio Berlusconim. Piłkarze są nim zachwyceni, przedstawiciele innych profesji – niekoniecznie. Projektant Carlo Rivetti zastanawia się, jakim cudem ktoś taki mógł zostać premierem. Mnie były premier Włoch i szef AC Milan kojarzy się z innym bandziorem świata piłki, Jesúsem Gilem.

Jest parę naprawdę fajnych momentów w „Looking for Milano”. Chociażby Sandro Mazzola opowiadający o Ferencu Puskásie, który po tym, jak Inter pokonał Królewskich w finale PE, podszedł do niego i w dowód uznania podarował swoją koszulkę, jednocześnie oddając hołd tragicznie zmarłemu ojcu Sandro – Valentino, wielkiemu piłkarzowi Torino.

Dobrze się o tym pisze, chętnie bym o filmie Faroux i Wickera pogadał, ale nie zmienia to faktu, że jest to dziełko cokolwiek niezborne.

A Król Eryk (przypominam, że u nas seria „Looking for…” leci pod tytułem „Stadiony świata według Érica Cantony”)? Można się zastanowić, po co – nie licząc wstępu do filmu – w ogóle się pojawił w tym dokumencie.

„Looking for Milano” (reżyseria: Bernard Faroux; scenariusz: Olivier Wicker; 52 min.; Francja 2011)

Pod tym linkiem można znaleźć cały film z angielskimi napisami.

Marcin Wandzel