Seans piłkarski (99). Przekręt: Piłkarska drużyna widmo

Szpitale, więzienia i burdele – oto prawdziwe uniwersytety życia. Mam dyplomy wielu takich uczelni. Mówcie mi „Wasza Magnificencjo”.

Ten efektowny cytat z „Na południe od nigdzie” Charlesa Bukowskiego (tłum. Lesław Ludwig) przypomniał mi się po zerknięciu w biografię bohatera filmu dokumentalnego „Przekręt: Piłkarska drużyna widmo” (pisał o nim również Paweł Król).

Nie wiem co prawda, czy bohater obrazu Karela van der Berga był częstym gościem zakładów lecznictwa i lupanarów, ale info z Wikipedii dotyczące jego odsiadek trochę mnie rozbawiło i skojarzyło z cytatem z Buka.

Ów bohater to Wilson Raj Perumal. Cztery lata w singapurskim pierdlu, dwa w fińskim i znów pięć w singapurskim. Czyli źle spojrzałem, nie jest to bardzo efektowne CV: nie dość, że dwa razy Singapur, to jeszcze tego dłuższego wyroku nie odbył. No ale cytat fajny, niech zostanie.

Wspomniana Wikipedia określa profesje Perumala jako author i match-fixer. Google tłumaczy tę zbitkę jako „poprawiacz zapałek”. Ciekawe, czy jest polskie słowo sensownie nazywające ten „zawód”?

55-letni Wilson Raj wsławił się m.in. ustawieniem w 2010 r. meczu Bahrajnu z Togo. Zabawa polegała na tym, że w reprezentacji Les Éperviers, której najsłynniejszym przedstawicielem był zapewne Emmanuel Adebayor, zagrały chłopy z ulicy. Były napastnik m.in. Arsenalu i Tottenhamu był wtedy zresztą czynnym reprezentantem, rzucił kadrę dopiero w 2010 r., po tym, jak autokar z piłkarzami został zaatakowany przez Front Wyzwolenia Enklawy Kabindy.

No więc, nasz match-fixer ustawił mecz międzypaństwowy, w którym jedna drużyna składała się z zawodników, których… nikt nie znał. Pokręcona historia, której nie ma sensu streszczać, trzeba ją poznać. Gdyby to była fikcja, pomyślałbym, że scenarzysta przegiął. Warto też zwrócić uwagę na to, jak się dwoił i troił sędzia tych fascynujących zawodów sportowych… Przy nim nasze rodzime, wronieckie klimaty to co najwyżej zajumanie gumy Turbo w zieleniaku.

Czytam właśnie o reprezentacji Togo (arcyciekawa historia, choć to tylko Wikipedia) i myślę o tym, że chętniej obejrzałbym serial o niej, niż o tym palancie Perumalu. Jest w tym gościu coś takiego, że nie wzbudziłby we mnie sympatii nawet wtedy, gdyby adoptował setkę bezpańskich kociąt. Na dodatek facet wydaje się mieć w sobie tyle uroku osobistego, że w teorii nie nadawałby się, by sprzedawać magiczne garnki Zeptera staruszkom.

Ciekawym pomysłem jest to, że ten film to długimi fragmentami… stand-up. Może trochę suchy (ogólnie rzecz biorąc standuperzy muszą wejść na poziom Louisa C.K., żeby nie wkurwiała mnie ich miłość własna, to zadowolenie ze swojej gadki), ale szczerze mówiąc, po raz pierwszy z czymś takim się spotkałem i muszę przyznać, że był to pomyślunek prima sort. Za komika robi Adam Fields.

***

Niby komedia (oryginalny tytuł to „Fixed: A Football Comedy”), ale mnie to jednak jakoś nie bawi. Mnóstwo we mnie cynizmu, ale akurat jeżeli chodzi o piłkę, chciałbym wierzyć, że jest ona czysta. Tak jak tatuś chciałby wierzyć, że jego córeczka faktycznie poszła z tym miłym Jasiem sąsiadów do lasu po to, by zbierać jagody.

Każda nieuczciwość w futbolu wywołuje moje obrzydzenie, zwłaszcza na rodzimym podwórku, i nie podoba mi się „Książę Paryża” w sztabie reprezentacji albo „Wdowiec” czy inny „Kuba” w roli eksperta. Argumentu pod tytułem „Kto wtedy nie brał” nie kupuję. Przekręty w innych częściach świata też wywołują we mnie obrzydzenie.

No i w całym tym sprzedawaniu i/lub kupowaniu meczów zawsze dziwiła mnie jedna rzecz. Pamiętam dawno temu finał ligowego sezonu. Wiem, że mistrz Polski kupował mecze, wszyscy wiedzą albo udają, że nie wiedzą, więc za Chiny Ludowe nie kumam, jak piłkarze żałosnego triumfatora mogli się z wygranej cieszyć. To był chyba zresztą ten sam klub, którego obrońca kiedyś złapał się za głowę, bowiem czarnoskóry kolega, który wszedł z ławki, nie wiedział, że na tablicy widnieje ustalony wynik i nie powinien już trafiać do siatki. Musiał się nieźle zdziwić, że tylko on cieszy się z bramki.

***

Warto „Piłkarski przekręt” zobaczyć, choć mam wrażenie, że to kolejny film o piłce, który mógłby być rewelacyjny, a jest zaledwie dobry. Nie wiem, z czego to się bierze, ale gdy oglądam dokumenty o futbolu, to niemal za każdym razem czuję rozczarowanie, gdyż czegoś im brakuje.

Podsumowując, jak mówił poeta: „Jak się ludzie kurwią, to mi się smutno robi”. Mnie też, zwłaszcza gdy chodzi o piłkę.

A Wilson Raj Perumal to oryginał. Sprawdziłby się w polityce. I nie jest to komplement.

„Przekręt: piłkarska drużyna widmo” („Fixed: A Football Comedy”; reż. Karel van der Berg; Holandia 2020)

Marcin Wandzel