Skip, Pards, Big Sam, Harry Houdini i Mou

Moich pięciu ulubionych trenerów z mojej ulubionej ligi.

W obecnym sezonie Premier League śledziłem z mniejszą uwagą niż wcześniej (mniej wolnego czasu i chyba wrażenie, że te rozgrywki są zdecydowanie mniej ciekawe niż poprzednie, bo mecze stoją na niższym poziomie), więc nie będę się silił na podsumowania. Właściwie tylko o Tottenhamie, Chelsea i obu Manchesterach mógłbym napisać coś, co byłoby oparte rzeczywiście o konkretną wiedzę na temat gry tych zespołów. Ale że lubię rankingi (które sam robię, bo trudno lubić na przykład idiotyczne zestawienie „Guardiana” 100 najlepszych graczy mijającego roku – Sergio Ramos dopiero 32.?!), to wrzucam ranking pięciu menedżerów, do których mam najwięcej sympatii.

gary-monk-swansea-city_3008916

5. Garry Monk (ur. 6 marca 1979, klub: Swansea City)

Wołano na niego „Skip”, ale też „Bradley” z racji podobieństwa do rudowłosego bohatera serialu „EastEnders”. Akurat z tej ksywy nie był zadowolony.

Kojarzy mi się jako facet w garniturze z poważną miną, a jak szukam jego zdjęć, zazwyczaj wyskakuje uśmiechnięty rudzielec w bezrękawniku. Niech będzie jego zdjęcie z czasów, gdy był piłkarzem.

Monk niedawno był podopiecznym Michaela Laudrupa w Swansea, a w lutym tego roku zluzował go na stanowisku trenera. Ciekawa sprawa, ale nigdy nie byłem fanem starszego z braci Laudrupów, zawsze wolałem Briana. Może gdyby były zawodnik Realu Madryt i Barcelony pojechał na Euro ’92, byłoby inaczej, a tak większość uczuć przelałem na jego brata i Flemminga Povlsena.

Odczułem satysfakcję, gdy po udanej kadencji Laudrupa Monk pokazał, że można grę The Swans polepszyć. Choć to pewnie kwestia dyskusyjna: wielu zapewne powie, że za kadencji byłego pomocnika Barcelony i Realu Madryt Łabędzie grały lepiej niż teraz.

Obecnie Swansea to jedna z moich ulubionych drużyn Premier League: w bramce Łukasz Fabiański, a w ofensywie dwaj rewelacyjni zawodnicy: Jefferson Montero i Wilfried Bony. Ależ przyjemnie oglądało się ich niedawną wygraną z Arsenalem…

Gdy słyszę „Monk”, na myśl przychodzi mi raczej detektyw z popularnego serialu. Fani Swansea myślą raczej o rudowłosym 35-latku, który rozegrał dla ich klubu 226 meczów ligowych.

alan-pardew crystal palace

4. Alan Pardew (18.07.1961; Newcastle United)

Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że wśród kibiców Srok znajdują się naprawdę kumate jednostki, które stać na coś więcej niż „Pardew out”:

llldwdw

Siwowłosy Anglik (na zdjęciu jako zawodnik Crystal Palace) przyszedł w 2010 na St James’ Park w miejsce lubianego przez fanów Chrisa Hughtona. No i Newcastle nowego menedżera, z atakiem Demba Ba – Papiss Cissé, to była naprawdę fajna, skutecznie i efektownie grająca ekipa.

Potem nie było już tak różowo: drużyna złożona w trzech czwartych z Francuzów traciła swą tożsamość, a co lepsze jednostki (wspomniany Ba czy Yohan Cabaye) wybierały lepsze i bogatsze kluby. Były menedżer Southampton, wyzywany przez fanów Srok od „mapetów” (ja bym to potraktował raczej jako komplement), był pierwszym do zwolnienia. Właściciel The Magpies, Mike Ashley, okazał się być cierpliwym facetem i nagle: bum! Cissé i jego koledzy zaczęli wygrywać (również z niepokonaną do 6 grudnia Chelsea) i myśleć o pucharach, a Pardew ma obecnie takie szanse, by stracić robotę, jak José Mourinho albo Ronald Koeman. No chyba, że po raz kolejny przegra derby z Sunderlandem…

headbutt

A tak w ogóle, to chłop nie jest całkiem normalny. Prowadzić 3:1 na wyjeździe i tak pojechać…

Soccer - Football League Division Three - Millwall Photocall

3. Sam Allardyce (19.10.1954; West Ham United)

Już o tym pisałem: przypomina mi starego gliniarza. Zblazowanego, nieco cynicznego, bo widział już wszystko, ale tęskniącego za starym ładem i mającego, mimo tego co przeżył, dobre serce. Mógłby zagrać takowego w filmie albo jakimś dobrym serialu.

Jest coś, co go łączy z Pardew: niedawna nienawiść własnych kibiców.

fat sam

Co prawda, londyńczycy osiągali niezłe wyniki pod wodza Big Sama, ale wymagający fani narzekali na styl gry, raczej mało finezyjny. Nie wiem, czy dziś ktoś narzeka; raczej nie, bowiem West Ham walczy o puchary (i gra niezłą piłkę; nawet Stewart Downing daje radę) i chyba nie ma już nikogo, kto przerabiałby ksywę Allardyce’a na „Fat Sam”.

Były menedżer Boltonu to stara szkoła Premier League. Oby mu się wiodło.

harry redknapp

2. Harry Redknapp (02.03.1947; Queens Park Rangers)

Kojarzy mi się z najlepszym Tottenhamem, jaki oglądałem: tym z Garethem Bale’em i Luką Modriciem; ponoć taktyczny ignorant wiedział, jak dać na tyle luzu swoim piłkarzom, by Spurs grali naprawdę ładnie dla oka. Dodajmy, że to pod wodzą obecnego trenera QPR Koguty awansowały do LM. Tej sztuki nie dokonał André Villas-Boas (jeszcze z Bale’em, już bez Modricia), niejako przeciwieństwo Redknappa: młody, ponoć przystojny i pewnie sypiający z laptopem (Redknapp: „Nie umiem pracować z komputerem, nie wiem, co to e-mail”).

1

67-letni menedżer, z charakterystycznym tikiem nerwowym, próbuje utrzymać Rangersów. I – jak w przypadku Allardyce’a – oby mu się wiodło, bo to też stara, angielska szkoła Premier League.

Mourinho-as-a-younf-football-player

1. José Mourinho (26.01.1963; Chelsea FC)

To już nie ten sam Mou, co kiedyś. Chyba stracił chęć do polemik, które nakręcały medialnie nie tylko Premier League, ale też Serie A i La Liga. Świetnie radzi sobie w drugim sezonie po powrocie do Chelsea, choć jeśli sędziowie będą tak wykonywać swoja pracę, jak podczas meczu Manchester City – Everton, The Blues nie odzyskają mistrzostwa.

Kibicowałem Mourinho, gdy jego Inter wyrzucał z Ligi Mistrzów Barcelonę, gdy Portugalczyk walczył ze skurwysyństwem hiszpańskich mediów, no i teraz w walce z drużyną Manuela Pellegriniego – trenera zupełnie innego od The Special One. Gdy Olympique Lyon eliminował Real Madryt z Ligi Mistrzów, Chilijczyk stwierdził, że nie wstawił Mahamadou Diarry, bo prasa by go zjadła. Już widzę, jak Mou ustala taktykę z myślą o tym, co powie „Marca” bądź „As”…

article-2321793-02624F2F0000044D-483_634x430

Moja sympatia do Mourinho wzrastała wraz z niechęcią czy nawet nienawiścią, jaką wywoływał czy to u kibiców Barcelony, czy dziennikarzy i ekspertów (u nas też; wystarczy poczytać, co pisały o nim te różne Kowalczyki i Stanowskie). Ostatnio były trener Realu Madryt wyluzował, nie jest już na wiecznej wojnie, więc jakby trochę mniej mu kibicuję, ale i tak ma u mnie pierwsze miejsce. Chyba musiałby zacząć trenować Bayern, żebym przestał go lubić.

***

Niech będzie też pięciu najbardziej nielubianych, ale bez osobnego tekstu, bo jeszcze się nakręcę jak Tomasz „Donald Tusk ma «niucha» na boisku” Wołek:

1. Ronald Koeman
2. Arsène Wenger

wenger

3. Manuel Pellegrini
4. Louis van Gaal
5. Brendan Rodgers

Marcin Wandzel

mms_img1496278233