Słomiany zapał (0)

O tym, czemu nie będę kibicował dziś Legii i czemu Paweł Zarzeczny stał się komunistą.

Slowfoot.pl jest już bogaty w przeróżne cykle i mikrocykle historyczne i ponadczasowe.

Czas poruszyć sprawy bieżące.

Tak jak mówią tytuł i fotka na górze, ogarnął mnie „słomiany zapał” i postanowiłem przelać na papier to, co mnie gryzie. Mam nadzieję, że uda się prowadzić coś na kształt „Niecodziennika”, od którego kiedyś zaczynałem medialną przygodę na starym, dobrym Futbolnecie.

No to jedziemy!

xxx

Jak usiłuje nam wmówić pewna portugalska sieć spożywcza, Polacy lubią grillować właśnie z nią. Tak między nami trochę mi się już przejadł smak grillowanej kiełbasy, karkówki i czego tam jeszcze, ale taka nasiadówa to, wiadomo, jedynie pretekst. Żeby się spotkać i pogadać. No więc historia, którą zaraz opowiem, miała miejsce zimą i gdzieś w górach.

Były to narciarskie mistrzostwa Polski radców prawnych, w których tak się szczęśliwie składa startował mój kolega Jarek, który tę historię opowiedział niedawno na grillu właśnie. Raczej była to impreza na luzie; raczej, tak jak grill, pretekst do spotkania przy piwie i kiełbasie czy co tam jeszcze prawnicy spożywają.

No więc radcy byli na luzie, aż tu nagle zajeżdża mercedes S-klasy na warszawskich blachach.

Nie wiem, czy opancerzony, ale wysiada z niego szofer, trener, masażysta i sam zawodnik w osobie Bogusia Leśnodorskiego. Jak głosiły prawnicze plotki, obecny prezes Legii faktycznie ma łeb jak sklep. Do pozycji w drapieżnym środowisku prawników doszedł własnym potem, bez żadnych układów, podpórek rodzinnych, na których przecież ta branża w powszechnym mniemaniu się opiera.

No, ale jak przyszło co do czego, czyli slalomu, nikt o tym nie pamiętał. Leśnodorski wraz ze swoim entourage’em (bo przecież nikt poza nim nie przyjechał z szoferem, trenerem i, o zgrozo, masażystą) był zdecydowanym faworytem zawodów. Ale również z powyższych powodów oraz pewności siebie i słabą integracją z resztą zdecydowanie nie cieszył się sympatią publiki, poza paroma mieszkańcami stolicy w pierwszym pokoleniu.

Mój kolega Jarek również się spiął, a że jest ambitną bestią, w dodatku poniósł go doping publiki, ku uciesz gawiedzi zostawił „Leśnego” w pokonanym polu. Prawda, że super historia?

Przypomniałem ją sobie właśnie dziś.

Wszyscy mówią, że cała Polska kibicuje Legii w walce o Ligę Mistrzów. A ja nie, bo nie chcę być hipokrytą. Dziś mam im kibicować, a już w sobotę, gdy zagrają z moją Lechią, wyzywać stołecznych od najgorszych? Nie jestem również za Rumunami, ale jeśli CWKS przegra, nie będę ronił krokodylich łez.

Niech mi nikt proszę nie imputuje, że Legia w Lidze Mistrzów to byłaby wielka korzyść dla naszej ekstraklasy. Owszem, byłaby korzyść, ale jedynie dla nich samych. Na co dzień staram się unikać mediów, za dużo innych rzeczy mam na głowie, ale jednak nie mieszkam na Księżycu i siłą rzeczy dotarły do mnie słowa wyżej wymienionego Prezesa, że każdy polski piłkarz marzy o grze w Legii tudzież nieustanna propaganda nieoficjalnych rzeczników CWKS oraz PZPN (od kiedy zmieniły się władze) ze stołecznych mediów.

Jest to poniekąd zrozumiałe, bo polski klub w Lidze Mistrzów to dla pismaków więcej roboty, czyli więcej kasy itd.

Poza tym kibice Legii… O rety, to temat na osobną książkę! We wszystkim najlepsi! Na co dzień to fajne chłopaki; gorzej, jak zaczynają wpadać w słowotok na temat CWKS. Problem w tym, że zdarza im to co chwilę.

xxx

I tym sposobem zręcznie udało się przejść do tematu kibiców, ostatnimi czasy najważniejszego w naszym kraju. Tak się szczęśliwie składa, że znam kogoś, kto w czasie niefortunnych zdarzeń na gdyńskiej plaży był w pobliżu. Prawda jest taka, że kibice tak do końca niewinni nie byli, zresztą każdy, kto na mecze chadza, wie, że jest część (5-10%?) zainteresowana czynieniem krzywdy bliźniemu. W ekipie wyjazdowej ta proporcja rośnie, gdyż spokojnym kibicom mającym rodziny ciężko rzucić wszystko i pojechać w bydlęcym wagonie na koniec Polski.

Fajnie, że wśród medialnego ścieku wylewanego na ogół kibiców znajdą się ich obrońcy, ale to, jak ich broni Paweł Zarzeczny na łamach „Polski The Times”, jest bardziej żenujące od rozbicia butelki piwa na meksykańskiej głowie.

Otóż ów redaktor twierdzi, że wydarzenia z Gdyni czy Łomianek, to wina… systemu panującego w naszym kraju. Pamiętacie zamieszki w Londynie chyba sprzed dwóch lat? Tam również lewicowi przeważnie komentatorzy ubolewali, że rabunkowe napady na sklepy i podpalanie opon na ulicy to wina złej polityki rządu, systemu edukacji itd.

Ja myślę, że okradanie sklepu tudzież walnięcie kogoś pięścią w twarz nie jest ani lewicowe, ani prawicowe. Nie jest winą systemu, tylko osoby, która ten cios wymierza. I taki cios jest zdecydowanie niefajny.

Mnie również często brakuje do pierwszego, ale w związku z tym nie rozpierdalam narożnej apteki, tylko staram się zasuwać, żeby dzieci miały co na chleb położyć. Najłatwiej winę zwalić na bezosobowy system. A tu trzeba sprawy brać w swoje ręce, w ramach istniejącego prawa, a nie narzekać jak stara baba.

xxx

I na koniec na poprawę humoru zdjęcie z towarzyskiego meczu Arsenalu z Rangers, który odbył się 17 października (przyjemna data dla nas, prawda?) 1951 roku na Highbury. Był to drugi w historii mecz rozegrany przy sztucznym oświetleniu na tym legendarnym stadionie. Polecam fotę zobaczyć na pełnym ekranie. Daje do myślenia.

1

Maciej Słomiński