Słoweńskie granie na ekranie

Koper, Domžale, Bravo, Tabor…

Zauważyłem w ostatnim czasie, że stacja Sportklub – oprócz ligi greckiej, która wkrótce wystartuje – zaczęła pokazywać (nawet od piątku do poniedziałku włącznie) mecze słoweńskiej ekstraklasy. Tytularnie rozgrywki nazywają się Prva Liga Telekom Slovenije. Będzie więc o nich, bo dlaczego nie.

Krótka historia słoweńskiego sportu
Można się spierać, która dyscyplina pozostaje w Słowenii najważniejsza; najpopularniejsza. Wiadomo nie od dziś, że mają tam rozwiniętą koszykówkę (w Polsce od lat znaną postacią jest trener pochodzący z tego kraju, Andrej Urlep). Siatkówka w ostatnich latach także poszła do góry. Nieźle potrafią sobie radzić szczypiorniści. Na pierwszy plan, szczególnie w zawodach drużynowych, zarówno tych męskich, jak i kobiecych, potrafią wysunąć się skoki narciarskie. Niegdyś, że ograniczę się do jednego nazwiska sprzed lat, daleki loty potrafił sobie urządzać Primož Peterka. Aktualnie błyskotliwie zdarza się pofrunąć chociażby braciom Prevc.

Trzymając się zimowych dyscyplin, bezkonkurencyjna – jak się dowiedziałem, wyczytałem – była Tina Maze, narciarka alpejska, właściwie multimedalistka.
Z piłkarzy nie trzeba szerzej przedstawiać Zlatko Zahoviča, byłego ofensywnego pomocnika m.in. czołowych klubów portugalskich. Od kilku sezonów w lidze polskiej można oglądać jego syna, Lukę, który w Pogoni Szczecin nierzadko pełni rolę fałszywego napastnika.

Z gry w barwach Jugosławii, a później również Słowenii, może być kojarzony Srečko Katanec. Ten wysoki, defensywny zawodnik przez parę ładnych lat grał w Sampdorii.

Nie opuszczając ligi włoskiej. Warto wspomnieć, że jednym z czołowych bramkarzy Serie A jest Samir Handanovič z Interu (od 2012 roku w mediolańskim klubie). Jego kolega po fachu i zarazem rodak, Jan Oblak, z powodzeniem broni zaś w Atlético Madryt. Obaj, krótko mówiąc, mają wyrobioną markę.

Koncert gry lewą nogą, włączając w to precyzyjne wykonywanie stałych fragmentów, potrafi zaserwować niekiedy Josip Iličić. Zaznajomiony z ligą włoską ofensywny gracz (kolejno: Palermo, Fiorentina, Atalanta), który jeszcze niedawno przechodził trudniejsze dni, gdyż jak sam przyznał: przypomniał sobie okrucieństwo wojny na Bałkanach.

Schodząc niżej. Był taki okres, gdy do okolicznej – patrząc z mojej perspektywy – Legionovii potrafiono sprowadzać piłkarzy z tego bałkańskiego kraju, kiedy klub z Legionowa występował na szczeblu trzecioligowym.

Mistrzostwo Polski ze Śląskiem Wrocław zdobył w sezonie 2011/2012 Rok Elsner, pomocnik, który ogólnie spędził trochę czasu w polskiej piłce. Licząc samą ekstraklasę, rozegrał w niej 53 mecze i zdobył sześć goli.

Reprezentacja Słowenii w piłce nożnej nie jest szczególnie mocna. Określić można ją mianem średniaka europejskiego. W czasach samodzielności tego kraju, licząc od 1991 r. (pierwszy oficjalny mecz po rozpadzie Jugosławii Słowenia rozegrała jednak dopiero w 1992 z Estonią, remisując w Tallinnie 1:1), jej kadra piłkarska dwukrotnie kwalifikowała się do mistrzostw świata (2002, 2010) i raz do mistrzostw Europy (2000). Za każdym razem występy kończyła na rozgrywkach grupowych.

Maribor i cała reszta
Parafrazując samego siebie, w obecnym sezonie tytuł rozdziału równie dobrze można odwrócić. Po pięciu rozegranych meczach hegemon z Mariboru (16 tytułów zwycięzcy ligi) i zarazem aktualny mistrz ma zaledwie trzy punkty na koncie. Popularni „Vijolice” (Fioletowi) w ostatnią niedzielę ponieśli kolejną porażkę, czwartą już w sumie, przegrywając z Domžale 2:3. Możliwe więc, że w najbliższym czasie nastąpią zmiany w tym klubie.

Liga słoweńska liczy 10 drużyn. O ile nic się nagle nie zmieniło, grają tam systemem kołowym. Tak że poniekąd są to cztery rundy. Oznacza to, że każda drużyna rozegra po 36 meczów.

Poziom spotkań słoweńskiej ligi, pokazywanych przez Sportklub, jest do przyjęcia. Stanowi – podobnie jak kiedyś austriackiej Bundesligi – całkiem przyjemną odskocznię od najwyższego i jednocześnie (dosłownie i w przenośni…) krzykliwego grania. Poza tym można poznać trochę inną piłkę, i tym samym dowiedzieć się czegoś nowego.

Futbolówka, pomimo gdzieniegdzie dość nierównych boisk, a przynajmniej na pierwszy rzut oka znajdujących się w takim stanie, przeważnie piłkarzom nie przeszkadza. A tak zupełnie na marginesie. Nawet jeśli zdarzają się niedociągnięcia, to co w takim razie powiedzieć np. o Ousmane Dembélé, któremu w inauguracyjnym meczu Barcelony z Rayo Vallecano (0:0) piłka bez udziału przeciwnika ucieka co najmniej na 10 metrów, i boisko staje się dosłownie za krótkie…

Wracając do meritum. Są oni dość nieźle zaawansowani technicznie. Potrafią trudne podania opanować bez większych przeszkód.

Spotkania są dotychczas widowiskowe. Pada w nich sporo goli. Przeprowadzane są szybkie akcje. I – jak pewnie wszędzie – nie brakuje filmowych trafień. Mówiąc ogólnie, Słowenia (chcę wierzyć, że głównie przez zapis mylona tu i tam ze Słowacją) nie ma czego się wstydzić.

Szczegółowo o klasie piłkarskiej słoweńskich drużyn z dużym prawdopodobieństwem mogliby jednak wyrazić się specjaliści, którzy potrafią w mgnieniu oka wyłapać detale gry. Do nich się nie zaliczam, zatem pozostanę przy wrażeniach opisanych przeze mnie powyżej w sposób ogólny; niepełny. Nie jest jednakże przypadkiem, że szybko odpadają z europejskich pucharów, chociaż w poprzednim sezonie klubowi NŠ Mura udało się w Lidze Konferencji odnieść zwycięstwo z Tottenhamem (2:1). Przynajmniej tyle.

Paweł Król