Sporting CP znów na tronie!

19 długich lat czekali kibice z Estádio José Alvalade na tytuł mistrza Portugalii.

W pamiętnym dla Polaków 2002 roku (mundial w Korei i Japonii) Sporting poprowadził do mistrzostwa Brazylijczyk Mário Jardel. Snajper idealnie skrojony pod czołowe, ale nie najlepsze, europejskie ligi strzelił wówczas aż 42 gole. Partnerów w ataku miał jednak znakomitych: Ricardo Quaresma, Sá Pinto, João Pinto. W pomocy też miał kto dogrywać piłki: Perdo Barbosa, Hugo Viana czy Paulo Bento. Szkoleniowcem tej ferajny był Rumun Ladislau Bölöni.

Przez siedem kolejnych lat Sporting z regularnością szwajcarskiego zegarka meldował się na podium portugalskich rozgrywek: trzykrotnie był trzeci, zdobył także cztery wicemistrzostwa z rzędu. Dzielących między siebie mistrzowski tron FC Porto i Benficę SL udało się przegonić dopiero w tym roku.

Szara eminencja
Za sukcesem biało-zielonej ekipy stoi Rúben Amorim. Człowiek, który jako piłkarz ze Sportingiem nie miał nic wspólnego. Jego nazwisko kojarzone jest głównie z Benficą i Belenenses. Ten 36-letni szkoleniowiec został ściągnięty na José Alvalade z Bragi za 10 milionów euro. Inwestycja zwróciła się szybko. Amorim uspokoił sytuację w klubie i wokół niego, przy okazji wprowadzając do składu szeroką ławą wychowanków: obrońców Nuno Mendesa i Gonçalo Inácio, pomocników Daniela Bragançę i 16-latka Dário Essugo czy napastnika Tiago Tomása. W odwodzie są jeszcze kolejni – Eduardo Quaresma lub Joelson Fernandes.

Drużyna Amorima zapewniła sobie mistrzostwo na dwie kolejki przed końcem, w 32 spotkaniach nie ponosząc żadnej porażki. Do rozegrania pozostały jeszcze prestiżowe derby Lizbony na Estádio da Luz oraz kończący sezon mecz z Maritimo – u siebie. W starciach z najgroźniejszymi rywalami Sporting dwukrotnie zremisował z Porto (2:2 u siebie, 0:0 na wyjeździe) i pokonał u siebie Benficę 1:0 po trafieniu Brazylijczyka Matheusa Nunesa. Ekipę z José Alvalade cechowała regularność – serie zwycięstw (nawet po sześć z rzędu) z rzadka przerywane były podziałem punktów.

Poczet mistrzów
Wspominałem, że Amorim wprowadził do zespołu sporo młodzieży. Jednak ciężar odpowiedzialności spoczywał na barkach starszych i nieco starszych od nastolatków piłkarzy. Zacznijmy od obcokrajowców. Wokół nich szkoleniowiec mógł zbudować całkiem solidny i ciekawy kręgosłup. W bramce 34-letni Hiszpan Antonio Adán (dużo występów w Betisie, ławka w Atlético). W defensywie sporo grali jego rodak 21-letni Pedro Porro, o 10 lat starszy Marokańczyk Zouhair Feddal i występujący w Lizbonie już siódmy sezon Urugwajczyk Sebastián Coates. Do tego dochodzi 22-letni brazylijski pomocnik Matheus Nunes i jego rówieśnik w napadzie, Jovane Cabral z Wysp Zielonego Przylądka.

Nieco wbrew światowej tendencji, gdzie obcokrajowcy wypierają rodzimych graczy, w Sportingu ostała się całkiem spora grupa Portugalczyków. W defensywie, oprócz wspomnianego Inácio, swoje miejsce miał także doświadczony 32-letni Luís Carlos, przed laty etatowy defensor Zenitu Petersburg. W drugiej linii wyróżniał się 28-letni João Mário, Amorim chętnie stawiał także na dwa lata młodszego João Palhinhę.

Ale gwiazdą pierwszej wielkości w biało-zielonym teamie jest Pedro „Pote” Gonçalves. 22-latek w tym sezonie strzelił już 18 bramek (tyle samo, co Szwajcar Haris Seferović z Benfiki) i jest godnym następcą Bruno Fernandesa. Po sprzedaży tego ostatniego do Manchesteru United kibice martwili się, że w klubie nie będzie żadnego następcy dla skutecznego ofensywnego pomocnika. Na takiego wyrósł piłkarz urodzony w Chaves.

Wreszcie atak. I tutaj… nie ma najlepszych wieści. Wspomniany Cabral strzelił w lidze pięć goli, o jednego więcej na koncie ma 26-letni Nuno Santos, po trzy trafienia zanotowali Paulinho i wspomniany wcześniej Tiago Tomás. Do wyczynów Jardela czy choćby królów strzelców w barwach Sportingu: Liédsona i Holendra Basa Dosta, obecnym żądłom ekipy Amorima bardzo, ale to bardzo daleko. Zresztą więcej strzelonych goli w lidze mają: Porto (67) i Benfica (62). Sporting plasuje się na trzecim miejscu (57). W zamian za to świeżo upieczeni mistrzowie Portugalii mogą się pochwalić najlepszą defensywą w lidze – w 32 meczach stracili tylko 15 goli.

Grzegorz Ziarkowski