Taktyka Milika

Z pewnością wielu kibiców potraktowało transfer Arkadiusza Milika do Juventusu z delikatnym szyderczym uśmieszkiem…

Transferowym wydarzeniem roku, dekady, a może i wszech czasów było przejście Roberta Lewandowskiego z Bayernu do Barcelony. Kapitan reprezentacji Polski dość szybko poczuł się w stolicy Katalonii jak u siebie i już strzela gole w La Liga tak samo, jak robił to w Bundeslidze. W Lidze Mistrzów zdążył zanotował pierwszego hat-tricka (z Viktorią Pilzno) i dublet (z Interem Mediolan) dla Barçy.

Dużo mniejszym echem odbił się u nas transfer Arkadiusza Milika z Olympique’u Marsylia do Juventusu FC. Po pierwsze dlatego, że Milik został wypożyczony, po drugie – wiele wskazywało na to, że raczej nie będzie odgrywał w ekipie „Starej Damy” pierwszoplanowej roli. W ataku konkurencję ma zacną: jest Serb Dušan Vlahović, Włosi Federico Chiesa i Moise Kean, od biedy z przodu może też zagrać Argentyńczyk Ángel Di María.

Stawiam na Arka
A jednak wychowanek Rozwoju Katowice dość szybko zadebiutował w Juve. Na przełomie sierpnia i września posyłał piłkę do siatki w meczach ze Spezią i Fiorentiną. Trafił też z Bologną. W Lidze Mistrzów strzelał bramki w obu przegranych meczach z Benficą. Wiosną zobaczymy go w Lidze Europy. Polak może nie stał się pierwszym wyborem Massimiliano Allegriego, ale też nie jest przysłowiowym kwiatkiem do kożucha, jednym z wielu napastników w kadrze. Ciekawe, jak potoczą się dalsze losy napastnika reprezentacji Polski w Turynie.

Traktowany trochę z przymrużeniem oka w Polsce napastnik zrobił naprawdę dużą karierę. Co prawda transfer zdolnego nastolatka z Górnika Zabrze do Bayeru 04 Leverkusen okazał się skokiem na zbyt głęboką wodę, ale z perspektywy czasu należy stwierdzić, że właśnie w ekipie Die Werkself Milik zmężniał i nabrał pewności siebie. Przebłyski dużego talentu polski napastnik zdradzał na wypożyczeniu w Augsburgu, ale zbawienny dla niego okazał się transfer do Ajaxu.

Holendrzy – jak mało kto – potrafią pracować z młodzieżą i polski napastnik trafił naprawdę w dobre ręce. Już w pierwszym sezonie jedenaście trafień Milika pomogło klubowi z Amsterdamu zdobyć wicemistrzostwo Holandii. W kolejnym sezonie (2015/16) Joden znów uplasowali się za plecami PSV Eindhoven, ale Polak strzelił już 21 goli, tworząc ciekawy atak z Niemcem Aminem Younesem oraz Duńczykiem Victorem Fischerem. Za plecami mieli niezłego „machera” w osobie Davy’ego Klaasena. O sile i talencie Arka mogli się przekonać kibice Legii, gdy ten zamknął wojskowym drzwi do 1/8 finału Ligi Europy w 2015 roku.

Włoska robota
32 miliony euro – tyle kosztował wychowanek Rozwoju Katowice SSC Napoli, gdy włoski klub zdecydował się na jego wykupienie z Ajaxu. Dla Milika był to niewątpliwie krok do przodu. W mieście pod Wezuwiuszem napastnik spędził aż pięć lat. Jego pobyt naznaczony był dwoma ciężkimi kontuzjami kolan, po których długo pauzował. Były także niesnaski z prezydentem klubu Aurelio De Laurentiisem. W Serie A rozegrał niemal sto spotkań, w których strzelił 38 bramek. Ma na koncie dwa wicemistrzostwa Włoch i triumf w Coppa Italia.

W styczniu 2021 roku został piłkarzem Olympique’u Marsylia. Nazwa klubu wciąż robi wrażenie, choć to już nie to samo Olympique, które w 1993 roku potrafiło wygrać Ligę Mistrzów. Jednak polskim piłkarzom we Francji ostatnio szło niespecjalnie. Milik wkomponował się w jedenastkę Portugalczyka André Villasa-Boasa, odwdzięczając się dziesięcioma golami, w tym hat-trickiem z Angers. W kolejnym sezonie polski napastnik strzelał głównie w europejskich pucharach, trafiając do siatki w starciach m.in. z Lazio, Galatasarayem i Lokomotiwem Moskwa. Latem bieżącego roku rozegrał dwa mecze w barwach OM i przeniósł się do Turynu.

Jeden gol w roku
Mający 28 lat Milik grał już w czterech dużych klubach: Bayerze 04 Leverkusen, Ajaxie AFC, SSC Napoli oraz Olympique’u Marsylia. Teraz czas na Juventus. W reprezentacji Polski rozegrał 62 spotkania, strzelił w nich 16 bramek. Więcej niż m.in. Andrzej Juskowiak, Włodzimierz Smolarek, Andrzej Iwan, Jan Furtok czy Krzysztof Warzycha. Najlepszy dla niego był rok 2014, w którym trafił dla „Biało-czerwonych” pięć razy, rok później strzelił o jedną bramkę mniej. Od 2016 roku regularnie strzela co roku po jednej bramce dla Polski. W tym roku nie zdobył jeszcze żadnej, w dodatku naraził się na dużą dawkę szyderstw, we wzorcowy (złośliwi rzekliby, że charakterystyczny dla niego) sposób marnując „setkę” w starciu Ligi Narodów z Holendrami. Może czas na gole dla kadry przyjdzie podczas mundialu w Katarze?!

Swoją drogą nachodzi mnie taka refleksja: w 2006 roku na mundial Paweł Janas zabrał Macieja Żurawskiego, Grzegorza Rasiaka, Pawła Brożka i Ireneusza Jelenia. Dwa lata później Leo Beenhakker powołał na Euro 2008 Żurawskiego, Marka Saganowskiego, Euzebiusza Smolarka oraz Tomasza Zahorskiego. W 2012 roku Franciszek Smuda na turniej w Polsce i w Ukrainie zabrał tylko Roberta Lewandowskiego (wtedy był dopiero wschodzącą gwiazdą Borussii Dortmund), Brożka i Artura Sobiecha. Teraz selekcjoner Czesław Michniewicz może mieć do dyspozycji – jeśli będą zdrowi – napastników Barcelony, Juventusu, byłego snajpera Milanu (Krzysztof Piątek) i zawodnika klubu z czołówki ligi francuskiej (Adam Buksa). Komfort wyboru, jakiego selekcjonerzy kilkanaście lat temu mogli tylko pozazdrościć…

Grzegorz Ziarkowski