Taras potrzebny od zaraz?!

Czy naturalizowany Ukrainiec Taras Romanczuk będzie nowym piłkarzem reprezentacji Polski?

26-letni pomocnik Jagiellonii Białystok otrzymał polskie obywatelstwo miesiąc temu. Media sportowe z miejsca podchwyciły temat, ubierając świeżo upieczonego Polaka w reprezentacyjny strój. Czy urodzony w Kowlu zawodnik będzie zbawcą reprezentacyjnej drugiej linii?

Kim jest?
Dziadkowie Romanczuka byli Polakami. Podczas II Wojny Światowej los rzucił ich do Kowla, który w okresie dwudziestolecia międzywojennego należał do województwa wołyńskiego. Po wojnie terytoria wcielono do Związku Radzieckiego, zaś Taras urodził się już jako obywatel niepodległej Ukrainy.

Rozpoczynał karierę w MFK Kowel, skąd w 2013 roku trafił do Legionovii. Nie miał (i nadal nie ma) na koncie ani jednego meczu w ukraińskiej ekstraklasie. W podwarszawskim klubie w rozgrywkach II ligi grał na tyle dobrze, że wpadł w oko skautom białostockiej Jagiellonii. Z miejsca stał się podstawowym zawodnikiem „Dumy Podlasia”, w której gra już czwarty sezon. W 2016 roku został uznany najlepszym defensywnym pomocnikiem polskiej ekstraklasy.

Będzie jak „Ludo” czy jak „Emsi”?
Czy wysoki (186 cm) pomocnik otrzyma powołanie od selekcjonera Adama Nawałki i wywalczy miejsce w podstawowej jedenastce reprezentacji? Na odpowiedzi na te pytania trzeba będzie (zapewne niedługo) poczekać. Naturalizowany Ukrainiec jest podstawowym piłkarzem wicemistrza Polski, ale… No właśnie. I tutaj zaczynają się mnożyć wątpliwości.

Po pierwsze: nie jest tym graczem Jagiellonii, po którego w kolejkach ustawiały (i ustawiają) się inne kluby. Najbardziej rozchwytywani gracze „Jagi” w tym sezonie to Fedor Černych (zimą trafił do Rosji), Litwin Arvydas Novikovas i Przemysław Frankowski. Kto wie, czy niedługo jakiś klub nie zagnie parolu na Słoweńca Romana Bezjaka czy Czecha Tomáša Pospíšila.

Po drugie: Romanczuk nie jest piłkarzem, który wyrasta o poziom czy dwa ponad ekstraklasę. Czy przypominacie sobie jakiś spektakularny występ w jego wykonaniu, o którym mówiłaby cała Polska? Jakiegoś superważnego gola? Raptem jednego – gdy jego trafienie w meczu z Podbeskidziem zapewniło Jagiellonii… ligowy byt.

Po trzecie: na Ukrainie nie było ogólnonarodowej histerii z powodu odebrania polskiego paszportu przez Romanczuka. Nie wiadomo nawet, czy selekcjoner Andrij Szewczenko wie o istnieniu pomocnika Jagiellonii, skoro do tej pory nie wysłał mu żadnego powołania, ba – chyba nawet nie kontaktował się z graczem z Podlasia. A może w środku drugiej linii ma po prostu lepszych graczy? Witalij Bujalski i Denys Harmasz grają w Dynamie Kijów, Taras Stepanenko i Wiktor Kowałenko są zawodnikami Szachtara Donieck. Przez taką konkurencję ciężko byłoby się Tarasowi przebić…

Po czwarte: nie mamy najlepszych doświadczeń z tak zwanymi „farbowanymi lisami”. A tych w XXI wieku było całkiem sporo. Nigeryjczyk Emmanuel Olisadebe swoimi golami wprowadził nas co prawda na japońsko-koreański mundial, ale gdy u sterów kadry zabrakło Jerzego Engela, w koszulce z białym orłem odechciało mu się grać. Brazylijczyk Roger Guerreiro miał przebłysk podczas Euro 2008, a potem zaliczał tylko zjazd. Francuz Ludovic Obraniak zaliczył obiecujący debiut, ale później głównie mówił po francusku, rozczarowywał na murawie i stroił fochy. Niemcy Sebastian Boenisch i Eugen Polanski też nie zbawili naszej kadry, w dodatku ten drugi miał jakieś dziwne lęki przed grą przeciwko… Niemcom.

Zrobi postęp?
Cała nadzieja w tym, że Nawałka ma dar do odkrywania piłkarzy, którzy dają z siebie wszystko w reprezentacji. To on z Michała Pazdana zrobił zawodnika, który stał się równoprawnym partnerem Kamila Glika na środku obrony. To Nawałka odkrył dla kadry Bartosza Kapustkę, który błysnął w meczu otwarcia na Euro 2016. To selekcjoner odważnie postawił w ataku na duet napastników, którzy swoimi golami zapewnili nam awans na Euro 2016. Wreszcie to słynny nos Nawałki w pojedynczych spotkaniach sprawił, że bohaterami byli m.in. Artur Jędrzejczyk, Sebastian Mila czy Krzysztof Mączyński.

Prawda jest też taka, że naturalizacja Romanczuka dość wyraźnie zbiega się z mizerią kadry w drugiej linii. Na kilkanaście tygodni przed mundialem sytuacja – delikatnie mówiąc – nie wygląda optymistycznie. Naturalny lider środka pola Grzegorz Krychowiak ma swoje problemy w angielskim West Bromwich Albion, Mączyński w Legii wtopił się w ligową szarzyznę i nie wyściubił z niej nosa nawet na chwilę, Karol Linetty w Sampdorii też nie notuje sezonu marzeń. Po rewelacyjnej jesieni loty obniżył Szymon Żurkowski z Górnika Zabrze, zaś Jacek Góralski w Łudogorcu Razgrad regularnie tylko grywa, a nie gra.

Naturalizacja Romanczuka z pewnością daje Nawałce szerszy wachlarz możliwości, jednak nie jest to zawodnik, którego wejście do reprezentacji natychmiast podniesie jej poziom. Romanczuk może zapewnić kadrze ambicję, waleczność, siłę fizyczną i centymetry w drugiej linii. Od robienia różnicy w tej drużynie są inni.

Grzegorz Ziarkowski