W telewizji mówią (1). Stan futbolu (premiera: 1 października 2016)

Program Krzysztofa Stanowskiego – mimo że to realizacyjna amatorszczyzna – nadawałby się do oglądania, gdyby skrócić go do 30, góra 40 minut. Należy jednak cieszyć się z tego, że ego Pawła Zarzecznego nie rozsadziło ramówki Eleven.

Krzysztof Stanowski – dziennikarz, który z uporem maniaka potrafi gnoić ludzi na swym portalu oraz promować tych, z którymi się kumpluje (nawet jeśli mają swoje za uszami). Plus ekspert – bajkopisarz Zarzeczny, któremu ponoć udało się wreszcie wyślizgać z romansu z Monicą Bellucci (wszak ma ponętna Włoszka swoje lata). Brał też kokainę z Tysonem Furym po tym, jak go znokautował w prywatnym sparingu, ale o tym sza. Mimo obecności obu panów postanowiłem włączyć „Stan futbolu”, znany z netu program, debiutujący w Eleven. Stwierdziłem, że jakoś przeżyję. Przeżyłem w końcu mecz Portugalia – Chorwacja na Euro.

Gość główny – Bogusław Leśnodorski, drugi ekspert – Michał Pol.

***

„Coś się popsuło i nie było mnie słychać”, tak zaczął swój manifest klasyk współczesnej myśli politycznej. Nie wiem, czym autorzy „Stanu (Stana?) futbolu” nagrywali swój program, ale stawiam na prodiż albo ego Zarzecznego. Skoro frustrat, który nie jest ani Prezesem, ani Dziennikarzem, włącza telewizję, żeby umilić swe smutne życie, chciałby w miarę dobrej jakości. Dodajmy do tego reklamy wchodzące w pół słowa Stanowskiemu i mamy realizacyjną tandetę.

To, co niewątpliwie wyróżnia „Stan futbolu” na tle innych tego typu programów, to suto zastawiony stół. Oprócz kawy czy herbaty, nie mówiąc o biednej wodzie mineralnej – ciasto, owoce… To sprawia, że całe posiedzenie bardziej przypomina cichaczem nagrane spotkanie kumpli (nikt nie przeklina, więc przypomina jak przypomina) niż program telewizyjny. Przeżuwający Pol i Zarzeczny to chyba lekkie przegięcie pały, a może po prostu „Stan futbolu” to awangarda programów o piłce i w następnej edycji uczestnicy zamówią pizzę i zaproszą dostawcę do dyskusji.

stan-f

Minusem programu jest niewątpliwie Zarzeczny. Facet wygaduje potworne idiotyzmy. „Nie ma co patrzeć na to, że Legia straci pieniądze, rozgrywając mecz z Realem bez udziału publiczności, bo za trzy punkty dostaje się półtora miliona euro, a mistrz Polski zdążył już dwa mecze przegrać, więc za co kasę można zarobić, to tak naprawdę gdybanie”. No cóż, można było pomyśleć, że Wojskowi – nawet gdyby byli w świetnej formie – nie zdobędą żadnego punktu, gdyż Królewscy, Borussia i Sporting raczej też, to drużyny z innej galaktyki. Ale porównywanie tego do faktu, że należy założyć – tak jak zakłada się zerową zdobycz punktową – że grupa troglodytów sprawi, że UEFA nakaże zamknąć stadion dla kibiców? Między ciągłym dążeniem do bycia oryginalnym a byciem idiotą jest cienka granica. Dajmy spokój Zarzecznemu; Stanowski i tak będzie go zapraszał, bo facet wywołuje kontrowersje.

Leśnodorski, choć nie jest mistrzem mowy polskiej, mówi dość ciekawie. O tym, co to tak naprawdę znaczy, że Dariusz Mioduski (rozłam między oboma panami to punkt wyjścia programu) ma 60 procent udziałów; o tym, że „Darek” jest od piaru, a „Leśny” i Maciej Wandzel (zbieżność nazwisk przypadkowa) od roboty; że to kibice Radomiaka zaatakowali sektor Borussi… Znając twitterowe konto Leśnodorskiego i jego kilka nadętych wypowiedzi, spodziewałem się najgorszego. Można go nie lubić, ale trzeba przyznać, że ma coś w głowie i chyba faktycznie kocha Legię.

Najważniejsze, że Leśnodorskiego polubił Stanowski. Wracając do praktyk dziennikarza, warto zacytować komentarz z jego portalu, napisany pod felietonem dotyczącym rozłamu w Legii:

stan

Czasem naprawdę można docenić internet.

***

Pierwszy odcinek „Stanu futbolu” wyemitowany w Eleven wzbudza mieszane uczucia. Jest zbyt długi, beznadziejnie zrobiony, ale chyba wart zobaczenia; choć, muszę przyznać, że oglądałem na raty, no i przysypiając na drugiej części.

Oczywiście w komentarzach pojawiły się zarzuty, że „znowu o Legii”. Cóż, pewnie w Madrycie też więcej mówią o Realu niż o Rayo Vallecano. Trudno mnie nazwać kibicem obecnego mistrza Polski, ale kumam sytuację: Liga Mistrzów, zamknięty stadion, beznadzieja w ekstraklasie, zmiana trenera… O kim innym gadać?

***

Nie wiem, czy włączę następny odcinek, bo ten wypadł gorzej nawet od odnowionej Ligi+ Extra Zależy od gości, których zaprosi Stanowski.

Marcin Wandzel

PS Jeśli komuś nazwa cyklu (?) wyda się beznadziejna, to niech przynajmniej wie, że źródło jest zacne.