W telewizji mówią (12). Jej wysokość Premier League (premiera: 5.10.2020)

Liga angielska zaczęła mi ostatnio wychodzić bokiem. Oczywiście, mówiąc kolokwialnie.

„Mówiąc kolokwialnie” to od jakiegoś czasu ulubiony zwrot części naszych komentatorów piłkarskich. Jakby kibice byli zbyt tępi, by zrozumieć, że gdy piłkarz – dajmy na to – „sparzy się na przenosinach do Arsenalu”, nie oznacza to, że dotknął zbyt gorącego pieca w klubowym budynku Kanonierów. No i w sumie, skąd ta wiara komentatora w to, że kibic zna znaczenie słowa „kolokwialny”, skoro za każdym razem podkreśla, że używa mowy potocznej?

Zaczęła mi wychodzić bokiem, bowiem mecze stały się nudnawe, wygrywały kluby, których nie lubię (nigdy nie nauczyłem się cieszyć samym pięknem futbolu i nigdy chyba nie pójdę za zawołaniem „niech wygra lepszy”), a brak kibiców na stadionach mnie – jeszcze niedawno fanatycznego kibica Premier League – od „najlepszej ligi świata” tylko odsunął. Oglądałem właściwie jedynie Tottenham José Mourinho.

Wyniki czwartej kolejki (3-4.10; zwłaszcza Manchester United – Spurs 1:6 i Aston Villa – Liverpool 7:2) skłoniły mnie jednak do tego, by w końcu obejrzeć program „Jej wysokość Premier League”. Sprawdzam, czy w obsadzie nie ma Przemysława Rudzkiego, i lecimy.

W studiu Andrzej Twarowski (jako gospodarz) i trzech ekspertów: Rafał Nahorny (dobrze wypada, ale jest zbyt… przygotowany – jakby czytał z kartki), Przemysław Pełka (dużo lepszy jako komentator niż w roli eksperta) oraz Kamil Kosowski (odwrotny przypadek niż Pełka).

„Jej wysokość Premier League” rozczarowuje i… nie rozczarowuje. Z jednej strony jest programem zbyt letnim (dziennikarze i eksperci Canal+ Sport są mistrzami świata w zgadzaniu się ze sobą), z drugiej – w czasach tzw. telewizyjnej rozrywki, którą zapewniają debilowaci czterdziestoparolatkowie w zbyt ciasnych gaciach, udający dwudziestolatków – ta nudnawa normalność może mieć działanie kojące.

Całość trwa bodaj niecałe półtorej godziny. Jest część zasadnicza i dogrywka. W pierwszej mamy wywiady z Michaelem Keane’em z Evertonu, Fernandinho (Manchester City) i Mohamedem Elnenym (Arsenal). Najlepiej wypadł ten pierwszy (może dlatego, że The Toffees najlepiej idzie). Jeśli ktoś ma wątpliwości, czy jest sens robić wywiady z aktualnymi piłkarzami, to… jest 1:2. Zawsze lepiej niż 1:6.

Są gole, są analizy, pięć najbardziej spektakularnych goli/parad/kiksów kolejki, Mark Clattenburg analizujący kontrowersje i parę innych atrakcji. Widać, że Twarowski czuje się lepiej w kraciastej koszuli niż w marynarce, i że Kosowski realizuje ideał końca XIX wieku, gdy mężczyźni próbowali wyglądać jak najstarzej, ale czegoś „Jej wysokości premier League” brakuje. Jakiegoś podkręcenia atmosfery (bynajmniej Tomasza Hajty, wypijającego pół litra wody mineralnej od jednego przyłożenia, albo pretensjonalności Macieja Szczęsnego; raczej nie szukajmy podpowiedzi w innych telewizjach, ewentualnie w Eleven Sports). Może starego Twaro, ale w roli trochę złośliwego eksperta, nie prowadzącego?

Fajnie wypadła wspomniana dogrywka. „Q&A”, skierowane do ekspertów pytanie i ich odpowiedzi, takie sobie, ale wywiad z Chrisem Wilderem, menedżerem Sheffield United – ciekawy. Stara szkoła – trudno chłopa nie lubić.

„Jej wysokość Premier League” to dobry program (i, piszę to bez ironii, robiony chyba w najładniejszym studiu telewizyjnym, jakie widziałem), do którego raczej nie wrócę. Chyba że komuś uda się pogadać z José Mourinho.

Marcin Wandzel