Wczorajszy mecz. Atlético Madryt – Bayern Monachium 1:0

FENOMENALNA reklama futbolu w Madrycie.

Przed meczem na Vicente Calderón zastanawiała mnie jedna rzecz: komu będę kibicował. Po prostu nie lubię obu drużyn; to jedno z takich spotkań, gdy żałuję, że obie ekipy nie mogą odpaść.

Może ktoś się oburzy, że wyjeżdżam z osobistymi uprzedzeniami. No ale co ja tu mam pisać, skoro w studiu Ligi Mistrzów mamy wybitnych ekspertów. Zostały mi tylko moje uprzedzenia, bo pewnie Maciej Murawski rozłożył wszystko na czynniki pierwsze.

***

Zbyt rzadko oglądam Bayern, żebym mógł wskazać faworyta. Zdziwił mnie natomiast ogólny zachwyt nad tym, co podopieczni Diego Simeone (na marginesie: dostał trzymeczowy zakaz w Primera División za to, że zlecił wrzucenie piłki na boisko w meczu z Málagą, co zatrzymało akcję jej piłkarzy) zrobili w rewanżowym meczu z Barceloną. Przecież Rojiblancos dali się w pewnym momencie zepchnąć do obrony na tak długi czas, że gdyby Barça była w normalnej dyspozycji, na pewno awansowałaby. Jasne, wyeliminowanie Blaugrany, jakkolwiek by grała, to duży wyczyn, ale pisanie o grze Atleti w tamtym meczu niemal jako o jakiejś perfekcyjnej, natchnionej projekcji defensywnych marzeń sennych El Cholo, to przesada.

***

Jeszcze przed siedemnastą głównym niusem na marca.com była wypowiedź Cristiano Ronaldo, który wierzył, że zagra w rewanżu z City. Trzeba jednak przyznać, że największy hiszpański dziennik zamieścił również tekst o Kurcie Landauerze, byłym prezesie Bayernu i więźniu obozu w Dachau (postaram się wkrótce wrócić do tej postaci).

254501.landauer-1949

Na as.com też CR7. Zajrzałem na katalońskie portale sport.es i mundodeportivo.com. Główny news to integracja ekipy Barcelony, która ma pomóc zdobyć dublet. Pierwszy z portali poświęca też dwa teksty Crisowi.

Co tam Atleti. Przed nimi jedynie półfinał z Bayernem.

***

17:22. Na marca.com główna wiadomość to – wreszcie – półfinał Ligi Mistrzów, na as.com – jeszcze nie, na sport.es na „jedynkę” wskoczyła informacja o tym, że… sekretarz techniczny Barcelony pojawi się na meczu Villarreal – Liverpool (będzie obserwował Denisa Suáreza i Coutinho), na mundodeportivo.com – bez zmian.

***

Miałem nadzieję na dobry mecz, bowiem to, co zaserwowali zawodnicy Realu Madryt i Manchester City we wtorek – zwłaszcza w pierwszej połowie – mogło wykończyć. Wrodzony pesymizm podpowiadał mi jednak, że Atlético się zamuruje, a Bayern będzie klepał do północy. Na szczęście moje przewidywania okazały się nic nie warte. Początkowe dziesięć minut meczu w Madrycie dało więcej emocji niż cała pierwsza połowa spotkania w Manchesterze.

Atlético (bez kontuzjowanego Diego Godína) grało agresywnym, zwierzęcym pressingiem, na który podopieczni Pepa Guardioli (Thomas Müller tylko na ławce) nie mieli odpowiedzi. Jednak bramkę przyniósł jednak nie pressing, a magiczna akcja Saúla Ñígueza, który ograł bodaj czterech rywali i nie dal szans Manuelowi Neuerowi.

Nie chciało mi się nawet podczas tych intensywnych 45 minut robić notatek. Wrażenie było jednak takie, jak wspomniałem: że wobec inteligentnej i agresywnej gry Atleti, Bayern był bezradny.

***

Druga połowa to 100 razy lepsza gra mistrzów Niemiec, którzy byli bardzo blisko pokonania Jana Oblaka (w czym Słoweniec jest gorszy od Neuera?). Wystarczy wspomnieć kosmiczny strzał Davida Alaby (piłka trafiła w poprzeczkę) i szansę Javiego Martineza, który – zupełnie jak Sergio Ramos dzień wcześniej – mógł lepiej uderzyć głową. Jeszcze nieudany lob niesamowicie niebezpiecznego, ale też często niedokładnie podającego Douglasa Costy i zobaczyliśmy jedną z piękniejszych akcji meczu. Antoine Griezmann (co to jest za piłkarz!) idealnie podał do Fernando Torresa, który wspaniale wyrobił sobie pozycję do strzału, lecz fałszem trafił w słupek.

possesion

Później znów do głosu doszedł Bayern i na pewno jego zawodnicy nie mogą sobie darować, że nie trafili choć raz. A mieli na to szanse choćby w doliczonym czasie gry (Mehdi Benatia i Arturo Vidal – znakomity piłkarz, u którego jednak nazbyt często głowa nie nadąża za nogami).

To był tak intensywny mecz, że chłodna analiza byłaby nietaktem. Jakie wnioski? Mój prywatny jest taki, że Filipe Luis to obecnie najlepszy lewy obrońca. Trzeba też powiedzieć, że Robert Lewandowski nie zaliczy meczu w Madrycie do udanych. Polak, gdy nie idzie drużynie, nie potrafi szukać gry, jak Karim Benzema czy wczorajszy rywal Lewego, Griezmann.

To był tak dobry mecz, że przez chwilę polubiłem obie drużyny. Nie mogę doczekać się wtorku. Środy zresztą też.


Guardiola naśladuje zachowanie swych obrońców przy golu Saúla

***

Liga Mistrzów: pierwszy mecz półfinałowy

27 kwietnia 2016 r., Vicente Calderón (Madryt)

Atlético Madryt – Bayern Monachium 1:0 (1:0)
1:0 Saúl Ñíguez 11

Sędziował: Mark Clattenburg.

Atlético: Jan Oblak – Juanfran, Stefan Savić, José María Giménez, Filipe Luis – Saúl Ñíguez (85 Thomas Partey), Gabi, Augusto Fernández, Koke – Fernando Torres, Antoine Griezmann. Trener: Diego Simeone.

Bayern: Manuel Neuer – Philipp Lahm, Javi Martínez, David Alaba, Juan Bernat (77 Mehdi Benatia) – Xabi Alonso – Kingsley Coman (64 Franck Ribéry), Thiago Alcântara (70 Thomas Müller), Arturo Vidal, Douglas Costa – Robert Lewandowski. Trener: Pep Guardiola.

Marcin Wandzel