Wczorajszy mecz. Bayern Monachium – FC Augsburg 2:1

Sobotnie spotkanie regularnego potentata z rewelacją poprzedniego sezonu było widowiskiem średnim.

W samej końcówce dostarczyło jednak najwięcej emocji, a także zrodziło dużą kontrowersję wokół decyzji podjętej przez sędziego głównego.

Przed łatwym i powierzchownym potraktowaniem przeciwnika ostrzegał dzień wcześniej Matthias Sammer, człowiek związany z monachijskim klubem w roli dyrektora sportowego. Być może miał on żywo w pamięci poprzedni mecz tych drużyn, kiedy niespodziewanym obrotem sprawy to skromny Augsburg zwyciężył na boisku w Monachium 1:0. Miało to miejsce 9 maja tego roku, w 32. kolejce. Były stoper Borussii Dortmund i reprezentacji Niemiec wypowiedział przestrogę nie na niby…

Od pierwszych minut przewagę w posiadaniu piłki miał Bayern, co akurat nowością nie jest. Tempo rozgrywania akcji przez zawodników prowadzonych przez Josepa Guardiolę jednak nie powalało – było dość leniwe. Gracze Augsburga nie mieli większych problemów z ich powstrzymywaniem. Przyznać można za to, że goście byli przy tym bardzo skupieni, dobrze zorganizowani i właściwie zdyscyplinowani. To wszystko świadczyło o porządnym przygotowaniu się do tych zawodów.

O ile większości akcji Bayernu brakowało szybkiego tempa i jednocześnie jakiegoś zamysłu, o tyle starał się ten stan przełamać sprowadzony z Szachtara Donieck Douglas Costa. Ten błyskotliwy lewoskrzydłowy Brazylijczyk nadawał nielicznym groźnym akcjom jakość. Niewiele z tego wynikało, bo najczęściej brakowało „domknięcia akcji” czy postawienia przysłowiowej kropki nad i. Ale jemu akurat nie można było odmówić animuszu, chęci do działania, których najzwyczajniej brakowało jego biernym kolegom.

Tuż przed przerwą, w 43. minucie wynik uległ zmianie. Jedną ze swoich szans na objęcie prowadzenia wykorzystali podopieczni Markusa Weinzierla. Z prawej strony, 30 metrów od bramki Manuela Neuera, rozegrali kombinacyjną akcję trójkową. Czynny udział brali w jej wykonaniu Koo Ja-cheol, Raul Bobadilla i strzelec gola Alexander Esswein. Całość była przyjemna dla oka, w dużej mierze dzięki ładnemu zagraniu piłki środkowego pomocnika z Korei Południowej do Essweina. Trzeba jednak przynać, że blok obronny Bayernu nie wyglądał tego dnia pewnie. Poza tym był nieco przebudowany, a pozycję w środku zajął bardziej z konieczności Xabi Alonso.

Po przerwie Bayern trochę podkręcił tempo, nadając akcjom nieco większy rozmach. Po jednej z takich przed szansą na wyrównanie stanął Robert Lewandowski, wzorowo wcześniej ogrywając dzięki sporemu sprytowi jednego z „wyciągniętych” przed pole karne obrońców przyjezdnych. Będąc tyłem do bramki nasz reprezentant i kapitan umiejętnie zastawił dostęp rywalowi do piłki, po czym blyskawicznie się odwrócił i pomknął na bramkę Augsburga. Znajdując się już na wysokości pola karnego, oddał silny strzał. Piłka poszybowała bliżej środka bramki i uderzenie zdołał odbić golkiper Marwin Hitz.

Augsburg w dalszej części meczu dalej konsekwentnie uprzykrzał grę swojemu utytułowanemu przeciwnikowi z Bawarii. Starał się jak mógł, do tego czasem potrafił wyprowadzić kontratak. Niezłe zawody rozgrywał zarówno w obronie, jak i w ataku ustawiony przeważnie na skraju boiska Tobias Werner. Udanie prezentował się w przodzie także Esswein. Za to wyglądający nieco ociężale Bobadilla, mimo wszystko trudny do zatrzymania dla obrońców FCB, niweczył udane próby wyjścia z atakiem i zakończeniem akcji strzałem swoją nazbyt wielką egoistyczną postawą, która najczęściej ostatecznie uwidaczniała jego niesprinterską szybkość i niskie umiejętności techniczne. Argentyńczyk najwyraźniej nie pamiętał o swojej współasyście przy golu z pierwszej połowy spotkania.

imago-sp-0912-17050019-21046068

W 77. minucie wyrównał Lewandowski. Polski napastnik z bliska przyłożył nogę do piłki po odbitym przez Hitza strzale z ostrego kąta Thomasa Muellera. Był tam, gdzie być powinien wyczuwający szansę na gola przytomny i klasowy snajper.

W samej końcówce meczu przypomniał o sobie Costa. Ruszył z piłką tym razem z prawej strony boiska. Wydawało się, że może zbyt daleko wypuścił ją sobie biegnąc w kierunku oczekującego na jego ruch lewego obrońcy Markusa Feulnera. Nie dowiemy się jednak, czy po tym ataku Costy Bayern uzyskałby coś więcej, bo niespodziewanie rozbrzmiał gwizdek sędziego. Prowadzący zawody Knut Kircher plastycznym gestem wskazał na „jedenastkę”. Na gola pewnie zamienił ją Mueller.
Wcześniej gracze z Augsburga głośno protestowali, za co też żółtą kartką ukarany został Paul Verhaegh. Na nic zdały się ich protesty – decyzja sędziego była nieodwołalna. Pozostała jednak sporych rozmiarów kontrowersja, z której myślę jednak że ten arbiter wyjdzie obronną ręką. Na powtórkach całej tej akcji wprawdzie nie widać wyraźnego faulu zawodnika broniącego. W pewnym momencie Feulner wykonuje jednak ruch do przodu, jak gdyby nie pozostając zainteresowanym piłką, której zresztą już pomiędzy oboma zawodnikami nie ma. Czy było to celowe zastawienie drogi przez Feulnera? Niech podobne sprawy najlepiej rozstrzyga odpowiednia komisja. Napiszę tylko na koniec, że Bayern na zwycięstwo – jak to się mówi – nie zasłużył.
Żadna zaś siła nie zwróci tego ewentualnego punktu drużynie Augsburga, która powoli sposobi się już do występu w czekającym ją w tygodniu meczu Ligi Europy z Athletic Bilbao na San Mames.

Paweł Król